wtorek, 16 czerwca 2020

Jedyne wyjście - Ryszard Ćwirlej, czyli staraj się, a może cię zauważą

Dziś pierwsze wyjście do teatru po zniesieniu zakazów, więc na dniach wreszcie notka teatralna (mimo różnych propozycji online jakoś nie miałem okazji pisać o teatrze przez ostatnie miesiące, a obejrzany przy moim słabym łączu wieczór z "Szalonymi nożyczkami" w maseczkach nie uważam za warto opisywania).
Dziś lektura. Skończyłem o pierwszej w nocy, więc jestem dowodem na to, że wciąga. Ryszard Ćwirlej to już renomowana firma jeżeli chodzi o kryminały, czy też raczej policyjno-sensacyjne thrillery. Sprawdził się w retro, najbardziej znany jest z serii milicyjnej, a od kilku lat pisze też fabuły współczesne, ciekawie łącząc bohaterów poprzedniego cyklu. Jak układają się dalsze losy milicjantów w realiach po roku 89? Czy młodzi mają od kogo się uczyć fachu?
W pracy śledczej nie ma zbyt wiele miejsca na politykę, na czystki, decyzje o tym czy ktoś zostanie w zawodzie raczej wynikały z frustracji finansowej, lepszych propozycji, zamkniętych dróg awansu, czy też rozgoryczenia, że zawód w nowych czasach wcale nie zyskał zbyt wiele na szacunku społecznym. Pewnych rzeczy jednak się nie zapomina, do niektórych tęskni, no i znajomości pozostały, dlatego czasem "inicjatywa prywatna" korzysta z informacji od policji lub odwrotnie.

"Jedyne wyjście" jest wznowieniem książki sprzed kilku lat, ale po poprawkach (nie znam pierwotnej wersji) czyta się podobno dużo lepiej. Jeżeli pamiętacie bohaterkę "Ostrej jazdy" - młodą policjantkę Anetę, fankę motocykli (pisałem o tym tytule - notkę znajdziecie w spisie przeczytanych), to teraz jest okazja, żeby zobaczyć początki jej kariery w zawodzie. Młodsza posterunkowa, którą starsi ganiają po drożdżówki do sklepu, raczej nie marzyła, że dzięki uporowi i intuicji, zostanie dostrzeżona przez ludzi, którzy pozwolą jej wyrwać się z niewielkiej miejscowości. Pomogło szczęście - gdy dokonano na ich terenie porwania syna jednego z lokalnych biznesmenów, sprawę przejęli ludzie z komendy wojewódzkiej, a ona wskazała im właściwy trop.
Wracają więc na kartach książki Olkiewicz, Brodziak, Marcinkowski, Błaszkowski, ale to właśnie dziewczyna jest na pierwszym planie, zaskakując starszych kolegów spostrzegawczością, umiejętnością kojarzenia faktów i odrobiną nierozwagi. Kryminał feministyczny? Bez przesady. Choć ważny jest tu wątek porwania młodych kobiet i uczulenia na sprawę znajomości zawieranych w sieci, a policjantki kilka razy mocno starają się zawalczyć o równouprawnienie, to nie odczuwałem tego, żeby jakoś przez to książka nabierała innego charakteru. Ćwirlej pisze o facetach, dla których najczęściej kobieta to taki kwiatek dla ozdoby, na który można się zapatrzeć albo go zerwać, oni mają swój świat i choć powoli się to zmienia, kobiety raczej nie będą miały takiej roli jak kumpel, z którym ganiałeś za bandytami i chlałeś ileś nocy do upadłego. "Jedyne wyjście" to po prostu kryminał, z wyraźnie zarysowaną intrygą, prowadzonym śledztwem policyjnym oraz bohaterką, która mimo młodego wieku nie daje sobie w kaszę dmuchać. Całość czyta się szybko, a przez połączenie z innymi tytułami, ma się ochotę na zanurzenie na dłużej w ten światek poznańskich służb mundurowych. Nie ma tyle humoru co w serii milicyjnej, ale akcja na szczęście mocno wciąga.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz