sobota, 4 listopada 2023

M.A.S.H. - Richard Hooker, czyli niby humor, ale pod nim dramat i ból

No tak, tytuł znajomy, ale przecież nie kojarzyliście go pewnie z książką. Tak się zadziało w tym przypadku, że serial tak mocno wbił się w masową wyobraźnię, że nie potrafimy sobie wyobrazić Radara, Sokolego Oka, Gorących Warg i innych postaci bez przypominania sobie scen z filmu. Powieść nie wydaje się tak rozbudowana, widać że scenarzyści mocno rozbudowali pewne wątki, z innych rezygnując, ale duch jest ten sam. Z jednej strony mamy znój pracy chirurga w szpitalu wojskowym przy linii frontu, gdy czasem kilkadziesiąt godzin musisz być na nogach i przy stole operacyjnym, łatając dziury i przyszywając kończyny. Z drugiej mamy konieczność odreagowania stresu i stąd alkohol, wisielczy humor, hazard, drobne i grube złośliwości. 

MASH to skrót od Mobile Army Surgical Hospitals, czyli po prostu polowego wojskowego szpitala chirurgicznego. To właśnie tu trafiają dwaj chirurdzy - Sokole Oko Pierce i Duke Forrest. Od początku starają się dać z siebie wszystko od strony zawodowej, ale też oczekują, że nikt nie będzie się czepiał ich za to co robią w czasie prywatnym. I choć ich dowódca Pułkownik Henry Blake nie raz otrzyma na nich skargę lub sam będzie miał dość ich wybryków, przenigdy by ich się nie pozbył, bo wie że dzięki nim może uratować wielu żołnierzy. 


Panowie mają różne, czasem zwariowane pomysły, trudno jednak zaprzeczyć, że wprowadzają trochę luzu i oddechu w stresującą pracę. Samą dyscypliną, rygorem nie zmusisz ludzi by czuli się częścią jakiegoś miejsca, a im naprawdę zależy na ludziach, na tym by praca mogła być wykonana jak najlepiej. I każdy ma tu jakąś swoją rolę. Nawet kapelan, choć przecież nie kroi, a nie ratuje bezpośrednio życia. Obserwujemy więc różne scenki i wybryki dalekie od tego czego oczekuje się po wojskowych, ale widzimy też że swoją robotę wykonują lepiej niż ludzie w innych szpitalach. I to też staje się ich przekleństwem, bo przecież takiego chirurga nie odsyła się do domu, tylko trzyma go jak najdłużej, nawet jeżeli widzi się że jest już na skraju wytrzymałości psychicznej. 

Te kieliszki z Martini, grube żarty lub nawet złośliwości jeżeli ktoś zajdzie im za skórę. To wszystko co w filmie Was bawiło, tu też jest, choć w trochę okrojonej dawce. Ale są i wątki których w serialu nie było, czyli np. szukanie prostytutki z epilepsją czy pozowanie na krzyżu jako Chrystus, a potem sprzedawanie tych fotek żołnierzom. Więcej za to chyba jest tła, czyli tego jak różnie z okrucieństwem wojny ludzie sobie radzą - mamy tych co dekują się na tyłach i grają w golfa, mamy służbistów i ludzi którzy paragraf przedkładają nawet ponad ludzkie życie, a wreszcie i takich którzy stali się cyniczni, topią traumę w alkoholu i czekają jak na zmiłowanie na powrót do domu. Mimo że po powrocie nie będą już tacy sami. Wojna zmienia. Nawet jeżeli widzi się nie tyle samą linię frontu, a raczej efekty starcia i tych młodych chłopaków, którzy pokiereszowani trafiają na stół operacyjny. 

Może chwilami wydawać się przerysowane, ale pamiętajmy że ten tytuł powstał niedługo po wojnie w Korei, jako reakcja autora na jego własne przeżycia. I jest to satyra, podobnie jak jest nią np. Szwejk, którego raczej nie traktuje się jako reportaż z wojny.

Paragraf 22 oczywiście lepszy, książka Richarda Hookera nie przebije też niestety filmu, który na jej podstawie powstał, ale moim zdaniem sięgnąć warto.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz