sobota, 11 listopada 2023

Porwany, czyli Bóg tak chciał?

„Zło kryje się tam, gdzie ludzie stawiają się zbyt wysoko i twierdzą: wiem czego chce Bóg, bo JA chcę tego samego…”/Katherina Arden

Ostatnio kościół katolicki ma bardzo zły PR. Na jaw wychodzą skrywane latami tajemnice, niechlubne postępki, skrywany pod maskami antysemityzm, hipokryzja i pęd do władzy, która nie potrzebuje liczyć się z nikim, bo – jak twierdzi papież Pius IX w filmie – on będzie odpowiadał tylko przed Bogiem. Nic więc dziwnego, że reżyser Marco Bellocchio, który w swoich filmach niejednokrotnie piętnował wszelkie wady kleru katolickiego, w filmie „Porwany” (Rapito) postanowił przypomnieć sprawę Edgarda Mortary, która w drugiej połowie XIX w. do tego stopnia wstrząsnęła światem, że stała się jedną z przyczyn upadku i likwidacji Państwa Kościelnego.
W 1858 roku w żydowskiej dzielnicy Bolonii Gwardia Papieska dokonała odebrania rodzicom 7-letniego syna i potajemnie wywiozła do Rzymu. Rodzicom oświadczono jedynie, że ich syn został ochrzczony i jako chrześcijanin (zgodnie z prawem Państwa Kościelnego) nie mógł być wychowywany w rodzinie innowierców. Zrozpaczona rodzina Mortarów zaprzeczała, że nic takiego nie miało miejsca i długo nie wiedziała, kto i kiedy dokonał chrztu ich syna poza ich wolą. Wprawdzie drogą dedukcji podejrzewano, że było to sprawką zwolnionej za kradzieże i złe prowadzenie włoskiej służącej (katoliczki) jednak ta zaprzeczała, a hierarchowie kościelni nie musieli im tego mówić zasłaniając się – a jakże – prawem Państwa Kościelnego. I tak, na wniosek inkwizycji odebrany żydowskiej rodzinie Edgard został umieszczony w domu dla katechumenów, przechrzczony i poddany intensywnej katolickiej indoktrynacji. Walka rodziców o odzyskanie syna stała się kanwą do przedstawienia sposobu myślenia wysoko postawionych urzędników papieskich łącznie z samym papieżem, ich obłudy, zakłamania, hipokryzji, niechęci do Żydów i żelaznej reguły, którą zawiera motto tej recenzji.


Bellocchio zestawia ze sobą ciasną duszną izbę rodziny żydowskiej z początkowych scen filmu z bogatą scenerią ogrodów papieskich, ogromnych bogatych kościołów i bogatych szat purpuratów, a nas nie dziwi łatwość z jaką siedmioletni chłopiec poddał się religijnej, katolickiej propagandzie. Najedzony, odziany, godzinami klepiący teksty religijne, nagradzany za posłuszeństwo łatwo rezygnował ze swojej rodziny. Natomiast jego rodzice już do końca życia balansowali na granicy rezygnacji, determinacji i nadziei, że oto już, za chwile ktoś im pomoże odzyskać dziecko.

Trochę w tym filmie polityki, trochę thrillera, ale przede wszystkim to dramat rodziny, której bezkarnie odebrano dziecko pozbawiając ich podmiotowości zarówno wyznaniowej jak i społecznej.

Edgard nie powrócił nigdy na łono rodziny mimo jej usilnych prób. Jednak jego sprawa stała się głośna poza granicami Włoch i oburzała wielu władców i myślicieli, a to co było punktem zapalnym w relacjach między papiestwem a Żydami, stało się jednym z punktów zwrotnych doprowadzających do unifikacji Włoch. Wówczas udało się zlikwidować Państwo Kościelne, choć wydawało się to niemożliwe.

Jak będzie teraz?

MaGa

Multikino - „Porwany” film w ramach Offowych czwartków - więcej o cyklu tu
Reżyseria: Marco Bellocchio
Scenariusz: Marco Bellocchio i Susanna Nicchiarelli
Zdjęcia: Francesco Di Giacomo
Muzyka: Fabio Massimo Capogrosso
W rolach głównych: Enea Sala (Edgardo jako dziecko); Leonardo Maltese (Edgardo jako dorosły); Paolo Pierobon (Pius IX); Fausto Russo Alesi (ojciec); Barbara Ronchi (matka) i in.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz