piątek, 4 kwietnia 2014

Budda z przedmieścia - Hanif Kureishi, czyli dojrzewanie nigdy nie było bezproblemowe

Zrobiło się kilka zaległości książkowych, próbuję więc ogarnąć to wszystko w notki. W ciągu najbliższego tygodnia pewnie będą dominować filmy - zaczyna się Wiosna filmów, będzie więc o czym pisać. Może Wy mi pomożecie ustawić kolejność notek zaległych - może jakiegoś tytułu jesteście ciekawi - Tajemnica Filomeny, Witaj w klubie, Mój biegun, Jack Strong, Zniewolony, może VonTrier, a może kino z Kazachstanu? To ostatnie kusi, bo filmy zahaczające o temat szkoły, wychowania to mój konik.   
A na dziś Budda z przedmieścia, czyli zabawna, choć i z nutką refleksji książka o dojrzewaniu w latach 70-tych w Wielkiej Brytanii. Ponieważ główny bohater pochodzi z rodziny imigrantów z Indii, oprócz muzyki, typowego szaleństwa i poszukiwań młodzieńczych, swobody seksualnej, mamy też wątki dotyczące tożsamości, stereotypów, kompleksów i prób odnalezienia się w wielokulturowym społeczeństwie.

Fajna okazja do dotknięcia klimatu tamtych lat, bo główny bohater Karim po rzuceniu szkoły obraca się w różnych środowiskach, możemy więc przyjrzeć się różnym stereotypom, sposobom zabawy, myślenia o świecie. To nie tylko zmieniające się mody muzyczne (sporo o muzyce), ale np. to w jakim kierunku szły eksperymenty w teatrze (chłopak wpada w oko słynnemu reżyserowi). No i przemiany obyczajowe. Dotykające nie tylko młodych, ale nawet rodziców. To niezły szok, gdy raczej nudny typ urzędnika, jakim był dotychczas twój stary, nagle łapie fazę na uczenie innych medytacji, nawiązuje romans i wyprowadza się z domu w nimbie "guru". Jakby życie w wieku lat siedemnastu nie było wystarczająco skomplikowane to jeszcze i to...
Dziś ta książka już raczej nie szokuje, choć nadal można ją uznać za dość odważną pod względem obyczajowym. W zestawieniu np. z książkami Lodge'a, może stworzyć pełniejszy obraz życia w tamtych latach.   

1 komentarz:

  1. Jestem ciekawa Twojej opinii o "Witaj w klubie", bo trochę nie łapię tego ogólnego zachwytu nad tym filmem - owszem, dość dobry , ale mnie jakoś na kolana nie rzucił.

    OdpowiedzUsuń