Jako pedagog (choć od lat obserwujący szkołę raczej z boku) zawsze z zainteresowaniem przyglądam się temu co gdzieś o szkołę i współczesną młodzież zahacza. Nie mogłem przegapić tego filmu. I mimo różnych niedociągnięć to warto go zobaczyć. Debiut reżyserki Estończyka Ilmara Raaga na pewno będzie porównywany z innymi filmami na temat przemocy w szkole - choćby amerykańskimi. Ale w sumie nie o to tutaj chodzi, który wydaje nam się najciekawszy, najbardziej przekonywujący, realistyczny, czy też jakie ma walory artystyczne. Tu siła tkwi w samej opowieści, w tych drobiazgach, które niezauważane, tolerowane, potem urastają do ogromnego problemu, z którym nie potrafimy sobie poradzić. Przy każdej tego typu historii oglądanej na ekranie przede wszystkim powinniśmy zastanowić się na tym czemu takie rzeczy w ogóle się zdarzają, jak im przeciwdziałać. To banał, ale to przede wszystkim uderzyło mnie w tym obrazie. Nawet nie jakieś klapki na oczach, które mieli nauczyciele, ale zimna obojętność, odwracanie się i brak reakcji gdy ktoś staje się ofiarą znęcania. Brak reakcji może równie boleć jak samo wyśmiewanie, bicie, docinki.
To film o okrucieństwie jakie młodzi ludzie sami sobie fundują. Oni nie chcą by dorośli ingerowali w ich świat i ich sprawy - obojętnie czy to rodzice, czy nauczyciele. I mówią to nie tylko sprawcy, ale i ofiary, dobrze zostało to uchwycone. Poraża ta zgoda na to, że tak już widocznie ma być. W każdej klasie pewnie jest jakiś przywódca, jakaś maskotka, błazen, piękność, ale jest też ofiara. I lepiej by każdy się z tym pogodził jeżeli nie chce stać się kolejnym celem docinek, zostać samemu niczym owca przed stadem wilków. Tą rzeczywistość pokazują nam twórcy filmu - oto społeczność klasy niczym stado zwierząt, którym kierują tylko proste potrzeby, a inny musi być odrzucony.
To film o okrucieństwie jakie młodzi ludzie sami sobie fundują. Oni nie chcą by dorośli ingerowali w ich świat i ich sprawy - obojętnie czy to rodzice, czy nauczyciele. I mówią to nie tylko sprawcy, ale i ofiary, dobrze zostało to uchwycone. Poraża ta zgoda na to, że tak już widocznie ma być. W każdej klasie pewnie jest jakiś przywódca, jakaś maskotka, błazen, piękność, ale jest też ofiara. I lepiej by każdy się z tym pogodził jeżeli nie chce stać się kolejnym celem docinek, zostać samemu niczym owca przed stadem wilków. Tą rzeczywistość pokazują nam twórcy filmu - oto społeczność klasy niczym stado zwierząt, którym kierują tylko proste potrzeby, a inny musi być odrzucony.
Samej fabuły nie będę zdradzał. Obejrzyjcie sami. To opowieść o przyjaźni, która rodzi się pod pewną presją, obronie słabszego, która
kosztuje bardzo wiele i pragnieniu zemsty, która przecież nic nie
rozwiązuje. Od razu ostrzegam, że im bliżej końca tym obraz staje się ostrzejszy. Całej opowiadanej historii towarzyszą migawki z codziennego dnia szkoły, one mają nam uświadomić, że to nie jest tak, że ta konkretna klasa jest jakaś wyjątkowa, że to problem, który dotyczy tylko starszych. To może zadziać się wszędzie.
Ten film niby nie jest odkrywczy, ale naprawdę daje po głowie. A to, że jest to nieźle poskładane w całość, dobrze zagrane, to sprawy w tym przypadku naprawdę dla mnie drugiego rzędu. Choć sprawiły, że obraz był może bardziej realistyczny niż próby opowiadania podobnych historii, gdy znasz twarze, masz znanych aktorów i wiesz, że to tylko zabawa. Tu mocno się w tą historię wchodzi. Niby wiemy dokąd to zmierza, ale i tak oglądamy nie mogąc powstrzymać emocji w finale.
I tylko boję się cholera, żeby ten film nie stał instruktażem dla niedojrzałego widza, który znajdzie tam nie to co chciał pokazać reżyser, ale skupi się tylko na tym co mu się spodoba, wyda się do wykorzystania w jego rzeczywistości. Oby nie. I dlatego - chyba raczej film dla rodziców i nauczycieli niż dla samych uczniów.
Film obejrzałem na platformie iplex.pl
Wiesz, nie potrafię oglądać takich filmów. Wiem jak są prawdziwe ale nie chcę tego zaakceptować. Nie mieści mi się w głowie że ludzie mogą czerpać przyjemność ze sprawiania bólu innym.
OdpowiedzUsuńCo do tych obojętnie stojących z boku mam pewne wątpliwości czy faktycznie można tu mówić o obojętności, może jednak o strachu. Sama kiedyś byłam świadkiem tego, jak z autobusu szkolnego wywleczono jednego chłopaka. Stał otoczony grupą podobnych sobie wyrostków, jeszcze nikt mu nic nie zrobił ale też nie mógł wrócić do autobusu. Widziałam to i nie potrafiłam zareagować. Z jednej strony chciałam drzeć się na całą ulicę by go zostawili, ba, nawet sama rozgonić towarzystwo ale ... bałam się że wtedy to mnie mogą zaatakować. A jeśli nawet tego nie zrobią, że później i tak dorwą tego chłopaka i to on zapłaci za moją reakcję. Chłopak na szczęście wyrwał się oprawcom i schronił w pobliskim budynku policji. Widząc że nic mu już nie grozi, oddaliłam się choć dobrze wiedziałam że to tylko odsunięcie w czasie tego, co pewnie i tak nastąpi. Nie wiem co robić i cholernie mnie to boli, nawet bez oglądania filmów...
gdy jest to stara przemoc rozumiem ten lęk, ale gdy zaczyna się od drobiazgów - wyzwisk, docinków itd. to trudno wtedy wskazać jakieś realne zagrożenie. Strach, że przestanie się być "tym fajnym" bo broni się "innego"? Te mechanizmy są przerażające. Dopiero gdy dochodzi do tragedii czasem przychodzi refleksja, że można było to zatrzymać, jakoś się przeciwstawić.
UsuńI gdzie leżą przyczyny takich zachowań, przecież u nas w gimnazjach różne historie już się dzieją.
Usuń