poniedziałek, 21 października 2013

Życie Adeli. Rozdział 1 i 2, czyli nie oburza mnie miłość. Oburza mnie...

Znakomity i wzbudzający kontrowersje...
Uniwersalna opowieść o dojrzewaniu do miłości i związku, o uczeniu się mapy ciała, poznawaniu jego potrzeb i przyjemności...
Film, który dosłownie dyszy seksem...
Młode aktorki niedługo po debiucie przeszły już do historii kina...

Jejku, dopiero parę dni w kinach, a o tym filmie głośno, jakby miałby być rzeczywiście hitem tej jesieni. Może rzeczywiście kontrowersjami i zachwytami krytyków uda się kogoś przyciągnąć do kin, ale zastanawiam się ilu widzów będzie usatysfakcjonowanych? Pewnie zależeć wszystko będzie od tego, czego się spodziewali. Jeżeli scen erotycznych, to dostaną w 3 godzinnym filmie ich całkiem sporo, w sumie pewnie ponad 20 minut. Ale reszta ich rozczaruje, lepiej niech sobie włączą coś innego. Pięknej i słodkiej opowieści o miłości, do której ten seks miał być dodatkiem też tu nie znajdziecie.
A znowu ci, którzy szukają kina artystycznego, ambitnego, emocji, dramatów, pytań, będą prawdopodobnie bardziej zadowoleni, co najwyżej drapiąc się w głowę i zadając sobie pytanie czy te sceny były tam aż tak potrzebne.

Może będzie chaotycznie, ale postaram się spisać choć kilka refleksji na temat "Życia Adeli".
Co go czyni arcydziełem? Odważne sceny, kontrowersyjność, opowiadana historia? Nie potrafię Wam odpowiedzieć, bo dla mnie ten film arcydziełem nie jest. Niedojrzałość młodości, poszukiwania, fascynacje, namiętność, zazdrość... To wszystko przecież było już nie raz na ekranie opowiedziane, nawet lepiej i ciekawiej. I doprawdy nie rozumiem, czemu akurat - jeżeli dotyczy to osób tej samej płci - mam to oceniać wyżej niż inne dzieła.
Nastolatka (przypomnijmy: bohaterka ma 15 lat i stąd słuszne kontrowersje) i dojrzała, dorosła, silna osobowość, która świadomie wciąga ją w głęboką relację - czy naprawdę wydaje Wam się, że takie związki mają szansę na coś trwałego? Czy z obu stron to prawdziwe uczucie, czy może jednak zabawa, gra, fascynacja, wykorzystanie do znudzenia?

Adele jest zwyczajną 15-latką. Eksperymentuje. Szuka. Również swej seksualności. Można się zastanawiać na ile pod wpływem ciekawości, gestu koleżanki, ale przecież podobna motywacja popycha ją do łóżka z chłopakiem. Dalej już mamy fascynację niebieskowłosą, spotkaną na ulicy kobietą i poszukiwania jej w knajpie dla lesbijek. Potem pierwsze spotkania, rozmowy, dotyk i wreszcie szał ciał. Długie, naturalistyczne sceny, bez specjalnych upiększeń  (ale nie wulgarne), bliskie już pornografii, pełne potu, fizjologii i uniesienia. Nic dziwnego, że aktorki potem w wywiadach wspominały odgrywanie tych scen jako koszmar - reżyser nie chciał gry, on chciał prawdziwych scen zbliżenia i prawdziwego orgazmu. Niewiele w tym piękna (a zwykle sceny erotyczne kojarzą nam się z czymś pięknym). Ba, powiedziałbym nawet, że to mało podniecające (tak jak i pornografia w większej dawce raczej nudzi). Ale jest sporo w tym prawdy, życia, czuje się bliskość.
Kechiche pokazuje wszystko tak jakby to miał być dokument, jakbyśmy śledzili życie Adeli nie tylko w jakichś najważniejszych dla niej chwilach, ale również w normalnych sytuacjach - gdy jest znudzona, zmęczona, gdy odpoczywa... Sceny bardziej istotne przeplatają się z zupełnie nieistotnymi.
Zaskakujący jest też kompletny brak muzyki w tym filmie - ona jest jedynie jako element otoczenia, a nigdy jako podkład. To wszystko tworzy dziwny klimat tego filmu, sprawia wrażenie czegoś bardzo prawdziwego, dotknięcia realnych ludzi z ich pogmatwanymi emocjami. I to chyba robi największe wrażenie. Nawet nie same pojedyncze sceny, dialogi, ale ten klimat całości. Dużo bardziej od scen miłosnych zmagań, pozostaną we mnie np. jakieś migawki z przedszkola, gdzie Adela później pracuje, zbliżenia jej twarzy, albo jej spojrzenia gdy dopiero poznaje Emmę.


Ich fascynacja, ich związek, mimo intensywności, nie może trwać w nieskończoność. Są zbyt różne, zbyt wiele je dzieli, a samo łóżko nie wystarczy by nazwać coś miłością do końca życia. Czy to coś między nimi było prawdziwe? Pewnie tak. Ale w dzisiejszych czasach dla młodych ludzi liczy się chwila, jedno spojrzenie wystarczy by coś uznać za uczucie, za przeznaczenie, szybko się angażują bez żadnych ograniczeń, a potem cierpią z powodu nieprzemyślanych decyzji, konsekwencji ich wyborów. Jeżeli neguje się wartości, stałość, uczciwość, to potem boleśnie można doświadczyć ich braku we własnym życiu.
Czy zranione serce Adeli kiedyś zostanie zaleczone? Ciekawe czy twórcy zdecydują się na nakręcenie kolejnych "rozdziałów" jej życia.
"Życie Adeli" - kadr z filmuW uzyskaniu efektu naturalności spory wkład miały też aktorki - szczególnie młodziutka Adele Exarhopoulos. Trudno jej będzie pewnie zostawić za sobą tą rolę, bo psychicznie sporo ją kosztowała.

Aha. Wbrew różnym kontrowersjom nie odbieram tego filmu jako kina tylko dla środowiska LGBT. Ta historia o dojrzewaniu i poszukiwaniu siebie jest uniwersalna. Jak każde serce ogarnięte ślepym uczuciem, namiętnością, szczęściem, które chciałoby się żeby trwało wiecznie i każde serce zranione.
Niewielu na ekranie mężczyzn, ale za to dużo bliżej możemy przyjrzeć się kobietom, zrozumieć ich emocje, zmysłowość, potrzeby.

Podsumowując: chyba rozumiem ideę tego filmu, dostrzegam pewien urok i prawdę jaką udało się uchwycić o psychice obu kobiet, ich relacji. Ale jest też trochę rzeczy, które mnie w tym obrazie drażnią i nie do końca zgadzam się z zachwytami na jego temat, z tłem tej historii. A najbardziej niepokoi mnie ton w jakim się o nim mówi. Od nazwania relacji 15-latki z kimś dorosłym, piękną opowieścią o miłości, już niedaleko do mówienia: nie ma w tym nic złego. A potem kolejny film np. z 12 latkiem i granicę powoli zlikwidujemy całkiem. Jak wolność to wolność...

Czy w takim razie robiło by mi różnicę gdyby obie były pełnoletnie? Tak. Zdecydowanie. Bo to wcale nie jest nieistotne. Nie oburza mnie miłość dwóch kobiet. Jednak w tej historii od początku jest element uwiedzenia kogoś mniej dojrzałego, a potem w związku, cały czas odczuwalne manipulowanie słabszą osobowością.
 
Zwiastun
A poniżej fragment
Za możliwość obejrzenia filmu dziękuję firmie Gutek Film

11 komentarzy:

  1. Zawsze kiedy czytam o takich filmach o "zwyczajnych nastolatkach", to się zastanawiam, skąd oni je biorą. Bo za moich czasów ;) tj. 10 lat temu, my piętnastolatki z zakazanych rzeczy to paliłyśmy papierosy kupowane w wielkiej konspiracji na sztuki. A w domu musiałam być o 22. Temat seksu, jako czegoś, co nas dotyczy, to pojawił się gdzieś tak w liceum. A i wtedy nie każdy jeszcze zabierał się do tematu praktycznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z jednej strony wszystko się zmienia, choć zawsze pozostaje wątpliwość, a na ile jest to specjalnie podkręcane przez filmy, prasę, modę...
      A potem rodzi się presja - jesteś inna/inny, odstajesz, musisz być jak wszyscy.
      trzeba sporo rozsądku i odwagi by iść pod prąd

      Usuń
  2. niepełnoletnia jest tylko Adele, Emma kończy studia więc jest już młodą kobietą. Poza tym śledzimy przecież kilka lat z ich życia, więc i Adele po jakimś czasie nie już nastolatką. A relacja dwóch odmiennych osobowości, z których jedna jest słabsza to klasyk również w związkach dorosłych. "Życie Adeli" jest oczywiście przede wszystkim o młodości, ale nie jest tak, że nie ma przełożenia. Ja mam lat 30 i to co ten film mówi o miłości, związkach, poszukiwaniu siebie jak najbardziej do mnie trafia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a to, że niepełnoletnia jest tylko jedna to dla Ciebie element łagodzący? Poznają się i Adele zostaje uwiedziona gdy ma 15 lat, co z tego, że potem są razem gdy jest starsza? Mnie jednak niepokoi jednak tek kontekst historii. Usprawiedliwiamy coraz więcej? Ja mam lat ciut więcej. I owszem dostrzegam w tej historii prawdę, choć nie nazwałbym tego okresleniem, że do mnie trafia.
      Piszę o swoich odczuciach. Każdy ma prawo do swoich i cieszy mnie możliwość wymiany argumentów. Co Ci się w filmie podobało i czy było coś co uwierało? Czy nazwałabyś go arcydziełem albo najpiękniejszą opowieścią o miłości jak to już po Cannes powtarzane jest na setki sposobów?

      Usuń
  3. Mam ten film na palącej się liście filmów do obejrzenia!
    Więc muszę to zrobić jak najszybciej i wrócę.
    Burza wokół niego zachęca.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba pierwszy raz widziałam film, w którym wszystko pokazane jest z tak bliska. Po obejrzeniu go (zaledwie dwa dni temu) nie mogę się otrząsnąć i pewnie zajmie mi to jeszcze sporo czasu. Czytałam już wiele recenzji na jego temat, komentarzy, mniej lub bardziej, pozytywnych czy negatywnych i z wieloma się zgadzam. Sceny seksu, hmmm, myślę, że obraz nie ucierpiał by na tym gdyby je wycięto, mam na myśli dwie sceny kiedy seks jest naprawdę bardzo dosadnie ukazany. Niewiele rzeczy mnie szokuje, widziałam już trochę scen erotycznych, pomimo mojego młodego wieku, jednak te dwie pokazane w filmie są chyba odrobinę zbyt długie, bardzo dobitnie przedstawione. Aczkolwiek, patrząc na cały film, gdzie wszystkie momenty pokazane są z tak bliska, jedzenie, spanie, rozpacz, ból, radość, dlaczego więc sceny seksu mają być mniej wyraźne? Jest to taki sam element życia jak wszystkie inne. Z jeszcze innej strony, mi bardzo podobała się scena kiedy Emma pytała Adele czy lubi lekcje filozofii, jest to moment bardzo erotyczny, działający mocno na widza, można by zastąpić sceny, które tak wielu bulwersują, szokują właśnie takimi, pięknymi, ale w sumie życie nie składa się tylko z chwil cudownych. Na ekranie widzimy wielkie pożądanie, ogromną chęć zbliżenia, szczególnie fizycznego. Trudno więc odpowiedzieć na pytanie czy te sceny były potrzebne czy nie.
    Jestem pod wielkim wrażeniem filmu, być może mój entuzjazm opadnie kiedy trochę ochłonę lub obejrzę go ponownie, ale w tym momencie działa na mnie bardzo intensywnie. Podoba mi się, że sceny ważne przeplatają się z mniej ważnymi, to nadaje filmowi dużej realności, ma się wrażenie, że uczestniczy się w życiu Adele.
    Dodam jeszcze, że robię wielki ukłon w stronę dwóch głównych bohaterek. Aktorki odwaliły kawał dobrej roboty przez co film staje się jeszcze bardziej realny. Nic nie jest udawane i widz ma wrażenie że Lea Seydoux i Adele Exarchopoulos to prawdziwe kochanki i ma się nadzieję, że w prawdziwym życiu też są parą. Jednak mimo wszystko to tylko film, aczkolwiek dzięki, moim zdaniem, fantastycznej grze aktorskiej, bardzo prawdziwy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pytanie jakim kosztem zostało to z ich strony to okupione... Obie twierdzą, że nie chcą nigdy więcej się z reżyserem spotkać... Ciekawie piszesz, widać, że film oddziałuje podobnie na wiele osób. Nie sceny erotyczne są w nim najważniejsze, choć one u wielu budzą niepokój, niesmak, zdziwienie...
      A wiesz, że twórczyni komiksu, który był inspiracją do filmu (a wiec to ona wymyśliła tą historię) też odcięła się od filmu, nazywając go pornografią?
      Dzięki za komentarz!

      Usuń
    2. Zadziwiające są zdjęcia kiedy obie aktorki "obcałowują" reżysera, są ogromnie szczęśliwe ( ciężko się dziwić, w końcu otrzymały Złotą Palmę!), a potem nagle wypowiedzi, że je terroryzował, zmuszał do wielu rzeczy, których nie chciały robić. Niestety, jak widać, taka jest cena ogromnej sławy. Oglądałam parę wywiadów z aktorkami, co prawda po angielsku i mogłam niektórych rzeczy nie wyłapać, ale wydaje mi się, że wypowiadały się o pracy nad filmem, pracy ze sobą dosyć entuzjastycznie. Gdyby naprawdę nie chciały odegrać tych ról to nie zrobiłyby tego. Rozumiem, że na pewno praca nad tym dziełem, jak niektórzy określają tę produkcję, była bardzo intensywna - co widać na ekranie! - wykańczająca zarówno psychicznie jak i fizycznie, że aktorki musiały po kilkadziesiąt razy kręcić tę samą scenę, ale może dlatego film jest tak dobry?

      Usuń
    3. czasem tak jest - ktoś ze zmysłem geniuszu, ma w sobie też pewną domieszkę tyrana. Ale dobrze, że nie wziął prawdziwej niepełnoletniej, bo tego bym mu już nie darował...

      Usuń
    4. Wydaje mi się, że scen erotycznych nie można kręcić z udziałem osób niepełnoletnich, aczkolwiek mogę się mylić. Co do tych wszystkich negatywnych ponoć wypowiedzi aktorek i autorki komiksu, przyjmowałabym to wszystko z przymrużeniem oka. Osobiście nie słyszałam żeby aktorki wypowiadały się źle o reżyserze, a media lubią konfabulować.

      Usuń
  5. Tak całkiem z własnej woli na ten film bym nie poszła, ale ...
    Wybrałam się na tzw. sekretny seans i właśnie tym filmem zostałam 'potraktowana'. Do dziś zastanawiam się, dlaczego nie wyszłam w trakcie (jak blisko połowa widowni). Dla mnie granica między sztuką a pornografia została przekroczona i to mocno. Ale to nie jest jedyny zarzut. Główny i podstawowy to ten, ze film jest koszmarnie długi i ... nudny. Gdyby to był film o kobiecie i mężczyźnie - pewnie większość by to mówiła, ale w tym przypadku jest inaczej ;) Wiele niepotrzebnych scen - Adele je, Adele śpi, Adele jedzie autobusem itp., do tego żadna z bohaterek ani ich związek nie wzbudziły we mnie żadnych emocji. Ja nie 'czułam' ich miłości, ja w nią zwyczajnie nie wierzę, dawno w żadnym filmie bohaterki nie były mi tak totalnie obojętne. A dużo większa chemia była między panami w "Brokeback Mountain" - i ich uczucie było bardziej wiarygodne i wzbudzało chęć kibicowania im.

    OdpowiedzUsuń