
W poprzedniej notce żartowałem, że będzie o rowerach, ale tak naprawdę jest to gadżet, który pojawia się w tytule i gdzieś w tle, jako wspomnienie z przeszłości. O czym w takim razie jest ten film? O niełatwych, męskich relacjach w rodzinie. Jak wychowywani byliśmy my, jacy sami staramy się być wobec naszych dzieci, jak nieustanie poddawani jesteśmy ocenie i musimy udowadniać, że jesteśmy mężczyznami. Trochę w naszym kinie brakuje podjęcia na serio takich tematów.
I choćby dlatego warto ten kameralny i wyciszony film obejrzeć.
Dziadek (Michał Urbaniak), syn (Artur Żmijewski) i wnuk (Krzysztof Chodorowski). Każdy z nich żyje we własnym świecie, ba, nawet w innym punkcie świata, niespecjalnie potrzebując kontaktu z innymi. Duma, żale, urazy... Przecież dobrze to znamy. Nie zajmowałeś się mną, piłeś, byłeś surowy, wymagający, albo może tak jak młodszy - nie interesowałeś się mną, liczyła się kariera, pieniądze, nie miałeś dla mnie czasu, tylko goniłeś do nauki. Niby czasy się zmieniają, problemy też, a wielu mężczyzn wciąż wpada w te same pułapki. Ojcostwo, odpowiedzialność, obowiązki wydają się tak frustrujące, że zamiast słuchać serca, faceci napinają się grając jakieś "role" i potem szukając wytchnienia i możliwości "odetchnięcia"...
Gdy najstarszy z trójki - Włodek, ląduje w szpitali (zawał po odejściu żony), pozostali przylatują by jakoś "zająć się" dziadkiem i ojcem. Tak naprawdę chcą zrzucić z siebie jak najszybciej odpowiedzialność i kłopot, ale ponieważ senior nie chce słyszeć o domu opieki, nie pozostaje nic innego jak wyruszyć w Polskę w poszukiwaniu jego żony, ich matki i babki, która odeszła z nowym/starym ukochanym, by zacząć nowe życie.
Piotrowi Trzaskalskiemu po świetnym "Eddiem" (chyba muszę sobie powtórzyć) trudno powtórzyć tamten sukces, ale czuje się w jego filmach jakąś ciekawą wrażliwość i chęć opowiadania o niełatwych uczuciach, relacjach, bez specjalnych fajerwerków, akcji i głupawego śmiechu. A to w naszym kraju przecież wcale nie takie częste. Pewnie można by się przyczepić trochę do scenariusza, czy gry aktorskiej, ale ja obejrzałem z przyjemnością, więc marudzić nie będę. Dobrze, że takie filmy powstają. Bez wielkich tragedii i rozdzierania szat - ot, nasze zwykłe codzienne sprawy i drobiazgi, które potem siedzą latami w sercu i w głowie, a nigdy ich nie wypowiadamy na głos.
To nie jest ciężki dramat, ale raczej ciepłe kino, z odrobiną refleksji na deser.
Czy wspominałem o muzyce i zdjęciach? To kolejny plus! A Michał Urbaniak na ekranie to miłe zaskoczenie.
Oglądałam! Świetny film! Pozdrawiam NightB.
OdpowiedzUsuńNie tylko faceci popełniają te same błędy,kobiety też.Wiem to z własnego doświadczenia i wkurza mnie to jak się na takim powielaniu zachowania moich rodziców łapię.Trudno jednak zmienić siebie tak jak pisałaś w jednym momencie i trudno się do własnych błędów przyznać.Znakomicie jednak mi idzie wyłapywanie tych zachowań u innych :P
OdpowiedzUsuńFilm widziałam i z przyjemnością oglądałam,bo lubię tego typu kino.
Ooo, nie słyszałam nigdy o tym filmie, a tak uwielbiam jeździć na rowerze. Ostatnio zakupiłam sobie rower kompaktowy. Świetna sprawa ;)
OdpowiedzUsuń