sobota, 17 marca 2012

Vincent chce nad morze czyli zaakceptuj mnie

Tym razem film telewizyjny, który wpadł mi w oko - produkcja niemiecka i specyficzne kino drogi. Pewnie przypadnie do gustu wszystkim tym, którzy lubią filmy z wątkiem różnych zaburzeń psychicznych, chorób itd. To rzeczywiście zwykle kawałek, który przyciąga uwagę (szczególnie gdy zadbano o pokazanie charakterystycznych objawów, bez specjalnego epatowania sensacją). Jeżeli jest to dobrze zagrane to ogląda się to z większą uwagą "bo to coś innego"... Oczywiście najbardziej udane filmy poruszające taką tematykę próbują nam pokazać, że tej "innosci" nie ma się co bać - po prostu trzeba ją troszkę zrozumieć i zaakceptować. A więc nie tylko opowieść, ale i pewnego rodzaju edukacja (?) czy zmienianie postaw społecznych.
Tu jest to dobrze pokazane na przykładzie relacji rodzinnych. Vincent (ciekawa rola Floriana Davida Fitza) ma zespół Touretta. Gdy pojawiły się pierwsze symptomy życie dotąd kochającego się małżeństwa totalnie się zawaliło. Facet odsunął się od rodziny i zajął się karierą polityczną, a matka nie mogąc sobie poradzić z porzuceniem i różnymi trudnościami, choć chłopaka bardzo kochała, zaczęła coraz bardziej pić.
Film rozpoczyna się w momencie pogrzebu matki. Vincent jest już dorosły, ale przecież totalnie nieprzygotowany do samodzielnego życia. Ojciec nie chce się nim zajmować i zaraz po pogrzebie zabiera go do ośrodka gdzie "mają coś z nim zrobić".
Marzeniem Vincenta jest spełnienie jednego z życzeń matki - zabranie jej nad morze śródziemne, gdzie przeżywała cudowne chwile ze swym ukochanym. Skoro nie udało sie to za jej życia Vincent postanawia zawieść jej tam prochy. Pod wpływem namowy poznanej w ośrodku dziewczyny kradnie samochód i z jeszcze jednym chłopakiem uciekają z ośrodka. Cała trójka ma jakieś problemy ze sobą - Vincent nie panuje nad swoimi odruchami, Marie jest anorektyczką, a Alexander ma zaburzenia obsesyjno-kompulsywne. No i od razu przyznajmy, że średnio się przygotowali do ucieczki, są kiepscy w planowaniu różnych rzeczy, choć cudowni w improwizacji. Ich wyprawa obfituje więc w sporo wątków komediowych i tylko momentami robi się trochę poważniej i bardziej dramatycznie. W poszukiwaniu uciekinierów wyrusza ojciec Vincenta, który na początku chce jedynie zatuszować skandal, oraz terapeutka z ośrodka, która próbuje mu pokazać prawdziwe podłoże różnych kłopotów syna.
Choć podane jest to dość lekko, komediowo, trochę sentymentalnie tak naprawdę jest tu poruszonych sporo całkiem poważnych spraw. Od zaburzonych relacji między dziećmi i rodzicami, odrzucenia, braku akceptacji, różnych problemów psychicznych, aż po pytanie czy prawdziwe uczucie (przyjaźń lub miłość) może pomóc w zmianie na lepsze... Czy to takie proste? Czy możliwe?
Niby przeciętniak, ale jeżeli już na niego trafimy to chyba żałować nikt nie będzie. A zdjęcia z podroży przez Alpy mogą nawet niejednego zachwycić :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz