
Premiera w Polsce zdaje się, że na Festiwalu Nowe Horyzonty, ale już za kilka dni wszyscy będą mogli sprawdzić, czy warto było czekać 25 lat. Bo mniej więcej tyle czasu ten projekt czekał na swój finał. To chyba jeden z bardziej pechowych obrazów, ale Terry Gilliam nie przestał marzyć, mimo kłopotów finansowych, prawnych, zdrowotnych, czy nawet śmierci aktorów. Obsada się zmieniła, ale film wreszcie ukończono. Oglądając go prawdę mówiąc miałem bardzo mieszane uczucia. Na pewno zachwycił mnie rozmach tej opowieści, pewna konsekwencja w mieszaniu elementów z powieści, miraży i realizmu. To przygoda, baśń i komedia w jednym. Zabrakło mi jednak w tym wszystkim chyba właśnie humoru, jakiegoś charakterystycznego rysu szaleństwa jaki był odczuwalny w poprzednich obrazach reżysera.