Przygodę z książkami Pauliny Świst rozpocząłem do części drugiej, czyli "Komisarza", może bez wielkich peanów, ale doceniając pomysł, bo u nas tak się niewiele pisało. Gdy jednak bierze się trochę większą dawkę tej twórczości, zaczyna dostrzegać się w niej trochę więcej wad. A może przy pierwszej części zamierzam trochę więcej marudzić, bo ewidentnie intryga kryminalna ustępuje tu miejsca sercowym, a raczej członkowym uniesieniom. No, jeżeli przy kolejnych tomach ta tendencja wzrastającej ilości adrenaliny i akcji się utrzyma, to sięgnę i po kontynuację, ale jeśli mają wrócić klimaty z "Prokuratora" to chyba podziękuję. Jeżeli gustujecie w lekturach typu 50 twarzy kogoś tam, to może się Wam spodoba. Poziom językowy opisywanych relacji i ich głębokości jest pewnie podobny (wbił mnie na swój pal itp.). No co ja poradzę... Tracę przyjemność z czytania jak widzę takie nieporadne próby podniecenia czytelnika (a może raczej czytelniczek i one inaczej reagują?) - miałem tak chwilami przy młodym Miłoszewskim i też na razie omijam kontynuację, choć ciekawość zżera co też Ruscy wyczyniają na naszych terenach.
A przecież gdyby tak trochę w "Prokuratorze" pogłębić intrygę kryminalną, mielibyśmy całkiem niezłą rozrywkę.
Niby bohaterami są prawnicy, ale niewiele dzieje się na sali sądowej, a zarówno pani mecenas, jak i pan prokurator, wikłają się w sprawę, która pewnie po ujawnieniu wszystkich detali natychmiast by wyeliminowała ich z szacownego grona. Trochę zmusza ich do tego sytuacja, przypadek, chemia jaka między nimi się pojawia, ale nie mają jakoś wyrzutów sumienia - liczy się efekt końcowy, czyli wsadzenie winnego do pudła. I dodajmy odsunięcie od siebie zagrożenia. Gra bowiem toczy się bardzo blisko, są pionkami w grze, w której chce rządzić czekający na proces szef gangu, znany ze swoich psychopatycznych skłonności. Najpierw muszą połapać się w zasadach tej rozgrywki i zdecydować, czy naprawdę mogą mieć do tego siebie zaufanie. W końcu teoretycznie stoją po dwóch stronach barykady, bo ona ma za zadanie obronę przed oskarżeniami. A dobry seks przecież nie świadczy o dobrych intencjach.A przecież gdyby tak trochę w "Prokuratorze" pogłębić intrygę kryminalną, mielibyśmy całkiem niezłą rozrywkę.
Zresztą co ja tu będę się rozpisywał o intrydze, skoro ustaliliśmy na początku, że tu chodzi głównie o seks. To ich połączyło, a cała reszta potem jest jedynie przerywnikiem, między kolejnymi spotkaniami w łóżku. Przesadzam? Naprawdę można odnieść takie wrażenie! To przede wszystkim rzuca się w oczy, sceny bardziej romantyczne i bardziej fizyczno-brutalne są najbardziej rozbudowywane, a nawet jak gadają niby o sprawach służbowych, to też w półsłówkach albo w głowie wciąż pojawia się temat pożądania, które jest silniejsze od wyrzutów sumienia, rozsądku, a czasem nawet od sytuacji.
Czy to proza "mocna"? W sumie nawet nie. A jeżeli już to nawet nie przemoc będzie tu źródłem najmocniejszych scen. Na plus na pewno fakt, że to się szybko czyta, a naprzemienna relacja o tych samych zdarzeniach z jego i z jej punktu widzenia, to bardzo dobry pomysł.
PS 1 Dziwne marzenia mają kobitki skoro piszą takie rzeczy dla innych kobitek... Żeby tak był brutalny, ale tylko troszeczkę, bo jednocześnie ma być romantyczny.
PS 2 To ma być prawdziwy obraz palestry? W alkohol uwierzę, ale w resztę? Wolne żarty.
Erotyki nie są w moim guście, ale za to polecę tę książkę siostrze, pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńMyślę, że to książki dedykowane raczej czytelniczkom ;) Mi "Podejrzanego" czytało się dobrze - jako przerywnik pomiędzy wymagającymi tomiszczami.
OdpowiedzUsuńtak też trochę i ja to potraktowałem. Ale drugi tom wciągnął mnie zdecydowanie bardziej
Usuń