czwartek, 26 lipca 2018

Lot nad kukułczym gniazdem, czyli musisz się dostosować do oczekiwań społeczeństwa

Na blogu coraz większy chaos, nie jestem w stanie zaktualizować list z filmami, ale wciąż zbieram sobie tytuły do swojej prywatnej kolekcji. Po niektóre, jak choćby po ten, sięgam po raz kolejny.
Choć wciąż obiecuję sobie przeczytanie powieści Keseya, nie wiem czy cokolwiek zmieni on w mojej głowie, czy ktokolwiek mógłby w moich wyobrażeniach zastąpić w roli głównego bohatera Jacka Nicholsona. Te jego pierwsze filmy, najbardziej utkwiły mi w głowie i podobnie jak w przypadku De Niro, żałuję że w ostatnich kilkunastu latach raczej rozmieniał swój talent na drobne. Tu w roli buntownika, dowcipnisia, który chce walczyć z systemem, jest po prostu genialny. W rolach szaleńców zawsze sprawdzał się fenomenalnie, choć tu przecież jedynie szalonego udaje.
McMurphy walczy o godność, bo choć znalazł się tu poniekąd na własne życzenie, udając chorobę psychiczną, uciekając w ten sposób przed problemami z prawem, uważa że nie wolno odbierać mu człowieczeństwa. Do tego bowiem sprowadza się "opieka" nad chorymi - stłumić nadaktywność, nafaszerować prochami, by zapewnić sobie święty spokój. Najpierw dla wygłupu, potem z przekory, wreszcie z przekonania, bohater wszelkimi sposobami próbuje zmienić zastaną sytuację. Śmiech zamienia się w grozę. On jako jedyny widzi w pacjentach ludzi, a nie warzywa bez żadnych praw do decydowania o sobie, staje się więc wrogiem numer jeden do spacyfikowania. 
Milos Forman stworzył film, który pomimo upływu czasu, wciąż ma siłę wyrazu, wciąż może się podobać. Choć pokolenie hipisowskie, dla którego powieść i film był jakimś symbolem walki o wolność, gdzieś pogubiło swoje ideały, jego przesłanie, tęsknota za wolnością w nim obecna, są nadal czytelne i poruszające.
 
A na dysku nagrany czeka na seans kolejny film legenda: Easy Rider. Żeby nie było, że u mnie same nowości. Choć o najnowszym projekcie Terry'ego Gilliama też napiszę na dniach. A jak żona będzie chciała się wybrać nie tylko na koncert, ale i do kina, to może i kontynuacja Mamma Mia pojawi się na blogu. Do wyjazdu i do końca miesiąca mało czasu zostało, a zaległości w notkach spore. 

2 komentarze:

  1. Każdy człowiek jest warty życia. Jestem osobą niepełnosprawną. Wielu ludzi nie dawało mi szans na życie. Wszyscy widzieli we mnie roślinkę bez szans na cokolwiek . Tylko moja mama i mój tata wierzyli ,że będę jak najbardziej sprawna. I udało im się jestem 21 letnią przyszłą księgową z marzeniami na przyszłość.Zapraszam do siebie https://kochacmarzyc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy człowiek jest wart życia. Podpisuję się pod tym obiema rękoma. Pozdrawiam

      Usuń