W domu czuje się wakacje, dzieciaki się nudzą, więc jutro wyjazd do Energylandii, ale chyba generalnie atmosfera udziela się wszystkim. Może to ten mundial? Wszystko co wymaga większego wysiłku, odkłada się na później. Przed dwoma dniami milczenia wrzucam więc notkę z gatunku tych lżejszych, korzystając z tego, że Tomasz, który dla mnie stanowi niewyczerpane źródło informacji o planszówkach, napisał właśnie o Tajemniczym Domostwie. Niby mógłbym dać jedynie linka do niego, ale ponieważ grałem w to kilka razy, pozwalam sobie także na krótką opinię. Link do jego recenzji macie tu - od niego pochodzą też fotki. Gra nie jest super nowa, ale dzięki wznowieniu i zaangażowaniu do promocji Marcina Wrońskiego, być może znowu o niej jest ciut głośniej.
Pudełko sugeruje coś przerażającego, ale to raczej intryga kryminalna i bez jakiegoś większego dreszczyku. Ilustracje są klimatyczne, w każdej rozgrywce będziemy mieli jednak do czynienia jedynie z częścią z nich. A sama mechanika? Zbliżona do Dixita, który uwielbiam.
Jesteście śledczymi, którzy mają do rozwiązania zagadkę kryminalną. Najpierw każdy z Was dostaje własne zadanie: do odgadnięcia przedmiot zbrodni, miejsce i sprawcę. Potem, o ile w ciągu 7 dni uda Wam się zrealizować misję, będziecie wspólnie mogli wskazać ostatecznego winowajcę. Odpowiedzi musicie znaleźć wśród kart wyłożonych na stole i od Was zależy poziom trudności w śledztwie (im większy wybór tym wiadomo robi się pod górkę).
Wskazówek dla Was będzie dostarczał Duch, który rozwiązanie już zna, tyle że nie wszystkie jego podpowiedzi będą tak czytelne jakby się tego chciało. Co zrobić - w trakcie snu mogą pojawiać się dość abstrakcyjne wizje. Cała zabawa polega więc na tym, by jakoś skojarzyć otrzymane karty snu, z tym co widzimy na stole i wybrać tę kartę, która jest naszym zdaniem prawidłową odpowiedzią sugerowaną przez ducha. W każdej rozgrywce kto inny może być śledczym, a kto inny Duchem i zabawa jest równie fajna w obu wariantach. Okazuje się, że dobieranie kart poszlakowych może być równie trudne jak i samo odgadywanie.
W opcji na dwie osoby nie ma zbyt wielkiej frajdy, ale jest ona niezłym wprowadzeniem w zasady, prawdziwa frajda jednak zaczyna się gdy jest więcej osób, które może doradzać, komentować, głosować w sprawie wyboru. Wtedy nad stołem robi się wesoło i teksty w stylu: ale co ci strzeliło do głowy, że to wybrałeś, a nie mówiłem itp. podkręcają atmosferę.
A gdy strzeli Wam coś do głowy tak jak nam, by zamiast kart snu przygotowanych przez twórców Tajemniczego domostwa, wprowadzić karty do Dixita... Oj poziom absurdu rośnie. Ilość skojarzeń i tok myślenia potrafią nieźle zaskoczyć.
Nie ma tu specjalnego sensu w łączeniu tych trzech zagadek (czym, gdzie, kto), więc tu zdajcie się na los. Równie dobrze patelnią w ogrodzie może zabić muzyk, jak i widelcem w sypialni poszukiwacz skarbów.
Duch poza wyłożeniem kart dla każdego gracza nie może nic mówić, ale przecież słucha i być może kolejną kartą może trochę ułatwić zadanie. Utrudniać i być złośliwym nie warto, bo przecież nie o to chodzi w tej grze - wszystkim zależy na rozwiązaniu zagadki.
Klimatyczne karty, ładna oprawa graficzna, sprawiają, że aż przyjemnie siada się do gry. Nie ma też poczucia przerażenia nad poziomem skomplikowania zasad. Same plusy? Gdyby jeszcze na ta cena. Czemu gry są tak drogie?
Ja również z chęcią bym zagrał, fajnego masz bloga, takiego urozmaiconego, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńano staram się urozmaicać
UsuńBardzo ciekawie prezentuje się ta gra. :)
OdpowiedzUsuń