Gdy ma się za sobą lekturę iluś thrillerów psychologicznych, człowiek rozpoznaje już pewne rozwiązania, twisty jakie fundują nam autorzy, jest bardziej wyczulony na pewne informacje i sygnały, które mogą mieć znaczenie. To wcale jednak nie znaczy, że nie można nas zaskoczyć. Greer Hendricks i Sarah Pekkanen rozpoczęły swoją historię tak, iż wszystko wydawało się dość oczywiste i przewidywalne. Oto trójkąt miłosny: pozostawiona żona, jej były mąż, który nie chce jej widzieć oraz nowa kobieta na horyzoncie. Wszystko wiemy?
Zazdrość, obsesja, śledzenie, próby zniechęcenia swojej następczyni, nadzieja na powrót męża, wspominanie tego jak było cudownie – tyle sytuacji i emocji, które wydają się bardzo znajome. Z ciekawością jedynie obserwujemy, że Vanessa wydaje się coraz mniej radzić z rzeczywistością, popada w coraz większą depresję. Ciekawi jesteśmy oczywiście tego co się stało z ich małżeństwem, które przecież w jej oczach było tak idealne, ale podejrzewamy, że nie chce przyjąć do wiadomości faktu, że już nie jest tą jedyną. Skok w bok? Pewnie opierając się na statystykach, stwierdzilibyśmy że to jego ewidentna wina.
Tylko jak to jest: książę z bajki, obsypujący ją prezentami, noszący na rękach, romantyczny, czuły i po prostu ideał, miałby ją okłamywać? Coraz więcej dostrzegamy w tej historii sygnałów, że i ona nie była wobec niego do końca szczera, że ma jakieś swoje tajemnice, których długo nie chcą autorki nam do końca zdradzić. Komu zaufać? Facetowi, który wydaje się normalny, a twierdzi, że żona się zmieniła, jest niezrównoważona, okłamywała go i chce zacząć nowe życie? Czy też jej, ewidentnie wyglądającej na ofiarę w tej sytuacji, zranionej i rozbitej, w dodatku topiącej swoje smutki w alkoholu.
Przebijamy się przez wspomnienia z przeszłości, jakieś okruchy, z których próbujemy sobie złożyć pełen obraz sytuacji, a potem okazuje się, że i tak autorki potrafią nam zrobić niespodziankę i kazać nam układać wszystko od nowa. Warto dać sobie trochę cierpliwości. Niby nie ma tu jakiegoś wielkiego napięcia, lęki i koszmary są raczej w głowie, związane z przeszłością, a nie teraźniejszym zagrożeniem, czyta się to jednak z ciekawością. Dotykanie trudnych sytuacji w związkach, przemocy, kłamstw, zdrady, czy scen zazdrości, jest interesujące chyba bardziej od strony psychologicznej - jak to widzi każda ze stron, jak próbuje argumentować swoje zachowania - niż jako tło dla thrillera czy kryminału, ale pewnie łatwiej skusić czytelnika taką etykietą.
Udało się jednak autorkom w tę niespieszną opowieść, wpleść trochę
niepokoju, nerwowej atmosfery, dlatego "Żona między nami" może spodoba
się tym, którzy zachwycali się np. powieściami Gillian Flynn. Lektura
zmusza trochę do zastanowienia się nad tym jak się zmieniamy pod
wpływem oczekiwań tej drugiej połowy, czy zawsze jest nam z tym dobrze.
Może sięgnę, ale w przyszłości. Nie wykluczam. A recenzja bardzo dobra. Pozdrawiam nocną porą.
OdpowiedzUsuńa dziękuję bardzo. Całkiem całkiem ten tytuł. Choć chyba m.in. Kobieta w oknie wydawała mi się bardziej intrygująca
Usuń