poniedziałek, 28 marca 2022

Deadpool, czyli jakby co to ostrzegałem


Notka trochę zapchajdziura, bo i filmy nie nowe, i szczerze mówiąc nie bardzo mam ochotę o tym pisać. Bo jak tu pisać o filmie, który poziomem żenady powala, kasuje większość tego co widzieliśmy na dużym ekranie, powinien mieć kategorię tylko dla dorosłych, ale bawi głównie młodszych?
Nie ma ostrych scen erotycznych, za to jest masa wulgarności, niewybrednych żartów i przemocy. Niby superbohaterowie (w końcu to też Marvel) , ale widziani trochę pod innym kątem - trochę niedojdy, olewacze, narwańcy. To obraz herosa, co to więcej drapie się po tyłku i jajkach, niż naprawdę walczy. Ale jak walczy, to nie przejmuje się tym, że robi jatkę, bo uważa że walczy w słusznej sprawie.
Już czołówka i napisy końcowe by wystarczyły, żeby się uśmiechnąć - o ile ktoś lubi takie czarne poczucie humoru. Autoironiczne, wulgarne żarty ze wszystkiego i wszystkich, łącznie z tymi frajerami, którzy uwierzyli w tą produkcję. Poziom zgrywy piramidalny. Autoparodia gatunku, by w którymś momencie też stać się klasyką gatunku.
I nawet nie mam ochoty wchodzić w analizę detali obu części. Rzecz jest o gościu, który na skutek eksperymentu został pokiereszowany, ale sprawiono, że nie jest w stanie umrzeć - po prostu z czasem wszystko mu się goi, odrasta itd. Boleć boli jak cholera, więc wcale się nie pcha do otrzymywania ran, no chyba że chodzi o zemstę. Walczy i gada, bo cały film jest niczym jego jedna, długa nawijka, w której wszystko komentuje, prowadzi nas przez tą historię, aż do finału, nie jeden raz nas zaskakując.
Dla tych co lubią żarty z popkultury chwilami naprawdę zabawne, choć w większej dawce mało strawne.

I tylko błagam, nie włączajcie dubbingu! Jest fatalny i kompletnie nie pasuje. Choć może w tym przypadku to mógłby być dodatkowy element kiczowatej zabawy.





1 komentarz: