5 dni w trasie, więc sporo audiobooków udało się nadgonić. W tym jeden reportaż, który pokazał mi trochę inne oblicze Brazylii i Rio de Janeiro. Wiadomo jakie mamy skojarzenia - słońce, plaże, zabawa, karnawał, statua Chrystusa... Jest jednak oblicze tego miasta mniej znane turystom, bo raczej nie zapuszczają się oni do faweli, nie mają kontaktu z biedniejszą i ciemniejszą stroną życia w Rio. Może tytuł miasto gangów wydawać się przesadzony, Czeszumski jednak mam wrażenie nie przesadza i nie koloryzuje. Rozmawia z mieszkańcami biedniejszych dzielnic, stara się pokazać różne historie i pokazuje, że dla wielu ludzi z Rio, widok chłopaków z bronią, handlujących narkotykami to codzienny obrazek. I wcale ich nie przeraża, bo paradoksalnie większe kłopoty kojarzą im się z policją, wprowadzającą do ich dzielnic zamiast porządku jeszcze większy chaos.
Jak walczyć z przestępczością? Siłą jak się okazuje nie bardzo jest sens, choć państwo właśnie zwykle tak właśnie próbuje działać. Gangi wciąż się odradzają i przy przepisach nie pozwalających pracować nieletnim, świetnie radzą sobie z rekrutacją kolejnych "żołnierzy". Bogaci Brazylijczycy kupują narkotyki, więc skoro jest popyt, to i nie ukróci się handlu. Ba, nawet część policjantów jest zamieszana w ten biznes. Kolejne trupy niewiele zmieniają, nakręcają jedynie spiralę niechęci wobec władzy. Mieszkańcy wolą własne porządki, bo gangi mają swój kodeks i nie pozwalają krzywdzić nikogo. Smutny to reportaż i choć pewne przemyślenia powtarzają się kilkukrotnie, można było trochę nad tym popracować, na pewno interesujący. Nie zdawałem sobie sprawy z tego jak wielu ludzi mieszka w fawelach i jak trudno państwo sobie poradzić z tym, by wyeliminować z tych dzielnic przemoc i przestępczość. Rozdźwięk pomiędzy rejonami w tym samym mieście, różnice w poziomie życia są ogromne. Policja kojarzy się tu z równie wielką brutalnością i łamaniem zasad, więc wojna wciąż trwa i końca jej nie widać.
Warto przeczytać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz