wtorek, 25 czerwca 2024

Terapia dla par, czyli skoro tu jesteśmy, to porozmawiajmy szczerze

Kącik filmowy dla kinomaniaków ciut bardziej wytrawnych tym razem całkiem łatwy i przyjemny. To znaczy jak lubicie filmy w stylu "Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie", gdzie w zamkniętym pomieszczeniu wszystko rozgrywa się wokół kilku postaci i historii, które powoli wychodzą na wierzch. 

Hiszpańska Terapia dla par dotyka chwilami mało przyjemnych spraw, ale to nie dramat, raczej thriller psychologiczny z niezłą woltą na koniec. I w dodatku co jakiś czas, gdy napięcie już niebezpiecznie zbliża się do wybuchu, zgrabnie jest rozładowywane jakąś komediową nutą. Dużo tu zabawy różnicami pokoleniowymi, płcią i charakterami. Jak na różne sprawy patrzą ludzie po kilkunastu latach związku, a jak ci co dopiero nie tak dawno się poznali?

poniedziałek, 24 czerwca 2024

Lech Janerka, czyli może i stary ale jary

Nie tak dawno pisałem o najnowszej płycie Lecha Janerki (Zobaczcie jak się lata!), a tu proszę: trafiła się okazja by zobaczyć go na żywo i to za free. Lato to dobry czas na koncerty, zwykle to jednak festyny, gdzie więcej przypadkowych i podchmielonych widzów niż fanów, dlatego może i dobrze że Brwinów robi to trochę inaczej - jest koncert ale żadnej imprezy wokół, przychodzi się tylko na muzykę. I słuchasz jej sobie siedząc na kocyku na trawie albo wbijasz pod scenę, gdzie wcale nie jest ciasno.

Przyjechałem już po supportach, może jeszcze pokiwałem się na końcówce regałowego Bambi, a potem już sama przyjemność. Początek mocno osadzony w nowej płycie, bardziej refleksyjny i jak sam artysta powiedział: skoro ja siedzę to i wy możecie usiąść. Trochę żartował sobie ze swojego wieku i trochę było wspominek, ale przecież dla człowieka który ponad 40 lat jest na scenie muzycznej to zrozumiałe. Gdy śpiewa i gra, nie czuje się jednak tu jakiejś wielkiej różnicy - on nie musi skakać, żeby przekazać publiczności energię, a cała siła tkwi w jego kompozycjach i tekstach. Wiele z nich, mimo tego (a może właśnie dlatego) że są tak zwariowane, nieoczywiste, pełne zabaw słownych, pamięta się przez te wszystkie lata. I to było czuć.

niedziela, 23 czerwca 2024

Piękni lśniący ludzie - Michael Grothaus, czyli czy uczucia można zaprogramować

Ciekawy zlepek gatunkowy - trochę fantastyki, trochę thrillera, trochę romansu i niby młodzieżówka, ale nawet jeżeli nie wciągnie Was fabuła, to pewnie przyznacie, podobnie jak ja, że parę kwestii zostało w niej ciekawie poruszonych.

Jeżeli spodziewacie się fantastyki, to raczej się rozczarujecie. Ten świat, choć akcja dzieje się za kilkadziesiąt lat, mocno przypomina nasz. Może jest jeszcze bardziej podatny na manipulacje i ataki cyfrowe, ludzie są jeszcze mniej ufni, bo na świecie wciąż dochodzi do podziałów, konfliktów, mocarstwa wzajemnie oskarżają się o złe intencje i brudne gry. Żyje się jednak w miarę podobnymi sprawami jak dziś, a technologie nie są jakieś rewolucyjne, bardzo przypominają to co już znamy. Tu zaskoczeń nie ma.
 

A może jednak są? Dla autora to nawet nie opis tego świata wydaje się najważniejszy - nie cyfrowa zimna wojna, nie deepfejki, nie jakieś tragedie na świecie, które jak się sugeruje były dla ludzkości kubłem zimnej wody i ostrzeżeniem jak kiedyś Hiroshima. Ona zresztą się tu pojawi. To co jednak wychodzi na pierwszy plan, to pytanie o możliwości ludzkich odkryć w dziedzinie sztucznej inteligencji. Sprawa więc niby nie nowa, ale dość aktualna.

sobota, 22 czerwca 2024

Antosia w bezkresie - Marcin Szczygielski, czyli moje dzieciństwo nagle się skończyło

Polubiłem powieści Marcina Szczygielskiego, to że nie jest infantylny, że szanuje swoich czytelników, to że te historie czegoś uczą, mówią o ważnych sprawach. 

Nie ukrywam jednak że Antosia w Bezkresie mnie trochę zaskoczyła. Nie szukajcie tutaj czegoś co jest jakimś elementem fantastycznym, jakiejś sensacyjnej przemiany, zwrotów akcji, niesamowitych przygód. Chociaż nie, to ostatnie jest, w pewnym sensie. Dlaczego tylko w pewnym sensie? 

Studenci na scenę w Teatrze Druga Strefa, czyli Egzorcyzm i Drugi pokój

Egzorcyzm, czyli nie chcemy iść na wojnę

Żyjemy w czasach, kiedy pokój osiągnięty po II Wojnie Światowej trwał na tyle długo, że traumy naszych dziadków i niekiedy rodziców odchodzą w przeszłość, a jednocześnie jesteśmy świadomi zagrożenia jakie płyną zza wschodniej granicy. I nagle błogi spokój w jakim żyliśmy zostaje zachwiany, to co było jedynie okropnymi wspomnieniami naszych bliskich, opowieściami zaczerpniętymi z książek – nagle staje się dla nas realnym zagrożeniem.

Ten spektakl to odpowiedź młodych ludzi na to zagrożenie i jednocześnie sygnał, że wiedzą i rozumieją co niesie ze sobą wojna. I że jej nie chcą.

czwartek, 20 czerwca 2024

Niepokój przychodzi o zmierzchu, czyli tylko mrok i zimno



Dziś notka podwójna: najpierw przeczytałem książkę na DKK, potem wybrałem się na spektakl, ale może odwróćmy kolejność. Najpierw nasze dialogi na cztery nogi z M. po wieczorze w ramach Warszawskich Spotkań Teatralnych, potem kilka zdań o powieści.

***

MaGa: Przytłaczająca opowieść o dorastającej dziewczynce, której brat zmarł i teraz rodzina zatraca się w smutku po tej stracie. Siostra i reszta rodzeństwa nie bardzo umie sobie z tym poradzić, ale nikt z nimi o tym nie rozmawia. Matka ma zaburzenia w jedzeniu, więc na barki dzieci spada dodatkowo troska o jej zdrowie. Wszystko sprawia, że wokół zieje zimno emocjonalne, a główna bohaterka swoje bezpieczeństwo łączy z kurtką, którą nosi od wypadku brata.


Robert: Ładnie to streściłaś, mam jednak wrażenie, że nie znając powieści będącej podstawą scenariusza, ciężko by było połapać się w fabule. Pewnie pozostałoby wrażenie chłodu o którym wspominasz, dziwnych relacji rodzinnych, zaniedbywania, czy też eksperymentów charakterystycznych dla dorastania. Czy dałoby się jakoś sensownie to jednak połączyć w całość, dokonać interpretacji?

środa, 19 czerwca 2024

Pustać - Agata Zamarska, czyli gdy zależy ci za bardzo

Kolejny całkiem interesujący debiut na pograniczu thrillera psychologicznego, kryminału. Coś się wydarzyło, ale nie wiemy do końca ani co, ani też dlaczego. Trzeba więc odtworzyć wszystko od samego początku wraz z bohaterką, przyjrzeć się jej oczyma całej historii, by lepiej zrozumieć emocje jakie nią targają. Czemu to właśnie ona jest traktowana jako główna podejrzana? Kto chce wpędzić ją w jeszcze większe poczucie lęku?

Pustać to historia o budowaniu związku, o tym jak czasem człowiek dokłada starań by wypaść jak najlepiej, tak bardzo mu zależy. Ada myśli, że to właśnie ten wybrany, jedyny, partner z którym będzie mogła spędzić całe życie. Najchętniej spędzała by czas tylko z nim, ale przecież każdy ma jakąś rodzinę, przyjaciół... Trzeba więc jakoś przed nimi wypaść, poznać ich, żeby przynajmniej zrobić dobre wrażenie na początek. Potem może uda się sprawić, by już nie chciał z nimi się spotykać, by cały był dla niej.

wtorek, 18 czerwca 2024

Moje stare, czyli gdy zostaną już tylko wspomnienia

Wtorek i kącik filmowy dla wytrawnego filmomaniaka. Tym razem krótkometrażowo, ale powiem Wam, że z taką obsadą (Dorota Pomykała, Dorota Stalińska), aż żal że nie rozbudowano tego pomysłu na coś dłuższego.
 

Zofia i Anna. Dwie charakterne seniorki. Wydaje się, że wszystko mają już za sobą, choć jedna wciąż się z tym nie bardzo chce pogodzić, a drugą zmusza do tego choroba. Nie widziały się pół wieku, ich drogi się rozeszły, choć przecież były tak blisko siebie, przeżywały tak piękne chwile razem. Dziś mogą to jedynie wspominać. I to tylko wtedy gdy Alzheimer i leki na to pozwolą. Jedna w ośrodku pomocy społecznej, druga wciąż w pełni sił i balująca. Jedna przeżyła w miarę zwyczajne życie, miała rodzinę, teraz córka wciąż do niej zagląda, druga wydaje się wolnym duchem, dla niej dom i rodzina jakoś nie były chyba ważnymi wartościami. A w przyczepie, z którą podróżuje wciąż ma zdjęcia ich dwóch sprzed lat. Dlatego po telefonie jedzie do przyjaciółki bez większego namysłu.

poniedziałek, 17 czerwca 2024

Chris Rea - Stony Road, czyli spora dawka bluesa

Poniedziałkowa porcja muzyki i tym razem coś sprzed dwóch dekad. Odkryłem ten krążek poniekąd przypadkiem, trafiając na informację iż ukazuje się po raz pierwszy na winylu. Ani nie słuchałem dotąd dużo tego artysty, ani też nie kojarzył mi się jakoś szczególnie z moimi klimatami. Wiadomo: Chris Rea miał kilka przebojów i te zna każdy, rozpozna je w radiu, ale żeby tak wsłuchiwać się z namaszczeniem w jego nagrania, to jakoś siebie w tym nie widziałem. 


I oto zasłuchany od dłuższego czasu siedzę przy krążku jakże odmiennym od jego bardziej popowych nagrań. Głos niby ten sam, może trochę tym razem ta chropowatość jednak brzmi ciekawiej, bardziej nostalgicznie. A wiecie dlaczego? Bo to podróż w krainę bluesa i to w takim mniej popowym wydanie, rytmów w których brzmi smutek, ból i gorycz. To zawsze była muza, która sprawdzała się w wydaniu "naturszczyków", ludzi którzy chcieli poprzez nią wyrazić jakieś własne doświadczenia i frustracje. Czy człowiek który sprzedawał miliony płyt może w tym brzmieć autentycznie? 

Jedyna historia - Julian Barnes, czyli podobno pierwsza miłość ustawia całe życie

Długo odkładałem tą notkę, no zdecydowanie nie było mi z tą lekturą po drodze. Tyle dobrego słyszałem o autorze, a tu potężne rozczarowanie. 

W dużym uproszczeniu można by powiedzieć: odwrócona Lolita, choć tam literacko było dużo ciekawiej. Tu młody chłopak (ale uspokajam, już pełnoletni) związuje się z kobietą o trzy dekady starszą. Mamy oburzenie społeczności, ostracyzm, bo ona jest mężatką i to z dorosłymi córkami, mamy uczucie, które dla obojga coś w tym momencie znaczy. I mamy to co dla autora chyba najciekawsze: ciąg dalszy, który niestety jest mocno depresyjnym rozważaniem na temat tego jak bardzo oboje się unieszczęśliwili nawzajem i jak bardzo ich wyobrażenie o miłości rozjechało się z rzeczywistością. Dla młodego chłopaka, ten idealizm i późniejsze rozczarowanie byłby może i bardziej zrozumiały, ale dla niej pewnie był do przewidzenia finał tego związku.

niedziela, 16 czerwca 2024

Gdy twoje słowo ma moc, czyli Słowiedźma i Słowalkiria Anny Szumacher

Sobota i tym razem nie S-F tylko fantasy i to nasze krajowe i całkiem udane. Choć przy pierwszym tomie ciutkę marudziłem (dla zainteresowanych przypominam notkę - Słowodzicielka - Anna Szumacher, czyli w poszukiwaniu zgubionego wątku i celu), to przy kolejnych częściach bawiłem się coraz lepiej. Przedziwny przypadek, bo zwykle poziom się obniża, a tu nagle znikają wcześniejsze trudności - wielość postaci, przeskakiwanie od jednej do drugiej, mnożenie wątków bez ich łączenia - nagle wszystko wreszcie zaczyna się układać. I mamy z tego coraz więcej frajdy! Przy tomie drugim już było mi łatwiej, choć wciąż traciliśmy z oczu główną bohaterkę, a szukałem ciągle główniej jej. Pomogła trochę zmiana perspektywy - nie chodzi tylko o nią, ale o wyścig, w który została wciągnięta. To walka o tron, tyle że kandydatów kilkoro, nie wszyscy są nim zainteresowani, a znowu wśród tych, którzy są z boku, są tacy, którzy chętnie ich zastąpią. Im dalej w tą historię, mniej jest chaosu, trochę więcej też już wiemy o samym uniwersum, a choć opowieści poszczególnych Koronnych jeszcze bardziej wszystko rozciągają na boki, to łatwiej to wszystko nam ogarniać.

 

Rusza wyścig w poszukiwaniu Głosu, który zgodnie z przepowiednią, ma być atrybutem prawdziwego władcy. Cyan choć marzy przede wszystkim o powrocie do własnego świata, pogodziła się chyba z tym, że utknęła w opowieści, którą sama pisała i dopóki nie pomoże w wyborze króle, musi tu pozostać. Wybrała więc kandydata, który jej zdaniem jest idealny i postanowiła mu pomóc.

piątek, 14 czerwca 2024

Mała draka w fińskiej dzielnicy - Marta Kisiel, czyli uważaj czego sobie zażyczysz

Ciągły dylemat: pisać o tym co świeżo przeczytane, czy jednak o tych tytułach, które już parę tygodni czekają na swoją kolej... Może raz tak, raz tak będę próbował? O najnowszej powieści Marty Kisiel warto jednak pisać na świeżo, bo potem wrażenia uciekną, a tu raczej nawet nie sama fabuła jest istotna, co wszystkie te kwiatki powsadzane po drodze. Styl Ałtorki (nie ma błędu!) jest dość charakterystyczny i choć zdarzało jej się pisać trochę mroczniej i poważniej, to większość i tak czeka na jakieś dialogi i sceny, które wywołają uśmiech na twarzy. Czasem absurdalne, czasem po prostu trochę odklejone, ale mieszanie dwóch porządków: matematyczno-przyrodniczego i tego z lekka magicznego, prowadzi do zaskakujących konfrontacji. Jak tu pogodzić się z tym, że coś istnieje, choć cała nasza racjonalność temu przeczy... A jeżeli już zaakceptujemy, to jak to coś wygasić, pozbyć się, przegnać precz, by już nie zaburzało nam harmonii? 


Taki to między innymi dylemat ma główna bohaterka "Małej draki..". Mieczysława (nienawidząca swojego imienia), to młoda kobieta, której trochę pokićkała się kariera w mieście i życie prywatne, musi więc choć na chwilę odetchnąć i przegrupować siły u swojej babci. No bo gdzie jakby nie tam. I co z tego, że małe miasteczko, przecież nawet tam jakaś praca się znajdzie, nie? Choć na jakiś czas. Babcia zrozumie. Wybaczy. Pogłaszcze. Pomoże. I nakarmi. Bo bez tego u babci ani rusz. Taki choćby barszczyk albo rosołek to lekarstwo na wszystko.

czwartek, 13 czerwca 2024

Nie zostawaj influencerem, czyli marzenie tylu młodych

Jak by zakwalifikować taką książkę? Nie ma takiego gatunku jak ostrzeżenie, a nie jest to przecież reportaż, bo faktów i nazwisk tu niewiele (autor zastrzega że to z obawy przed procesami). Choć tak bardzo osobiste wspomnienia, nie jest to również raczej biografia. A więc co i po co? Jako forma autoterapii i jakiego ostrzeżenia? Dla kogo? Bo młodzi raczej tego nie przeczytają, zresztą oni wierzą swoim celebrytom, a Janek Strojny już do nich nie należy - nigdy nie miał największych zasięgów (choć pisze o zasięgach rzędu 80 mln odsłon, to w porównaniu z innymi to wcale nie tak dużo), a potem się wycofał. Sama książka została też mocno przez innych influencerów mocno skrytykowana jako pełna fantazji i przerysowań. Może więc to ostrzeżenie dla rodziców, by rozmawiali o tym ze swoimi pociechami, które przecież w przeważającej części upatrują w siedzeniu na TikToku czy w innych mediach społecznościowych, kręceniu filmików, sposobu na zdobycie dużej kasy, zrobienie kariery i generalnie super przyjemnego życia.

Tak, w tym przypadku lektura tej książki, może trochę dorosłym, nieświadomym różnych rzeczy, trochę otworzyć oczy. Może nie tyle na samo ryzyko wejścia w środowisko, które autor sugeruje że jest okropne i zjada człowieka z butami, potem wypluwa jako nędzne resztki (te imprezy ze stosami kokainy, oszustwa na umowach itp.). Ale jest też coś chyba ważniejszego o czym pisze autor.