
Nie ma to jak dobry dzień. Parę fajnych zakupów książkowych (Szczygieł, biografia Kapuścińskiego i Terzani), tak, że mimo iż książka skończona w połowie dnia, na podróż w drugą stronę już człowiek ma nastepną lekturę :) I jeszcze płytka Sade upolowana za jakieś grosze. Małe rzeczy a jak cieszą.
Ale, że wieczór późny, a myśli na temat zakończonej powieści sporo, aby je zebrać potrzebuję czasu. A dziś kilka słów o filmie, który upolowałem na kanale "Wojna i pokój" - sam nie wiem co mnie podkusiło aby nagrać rzecz z 1959 roku, ale bynajmniej nie żałuję. Nie jest to kino wojenne, bo choć dzieje się w trakcie wojny to nie ma tu walk, frontu, okopów itd. To historia jednego żołnierza, który dostał kilka dni urlopu aby odwiedzić matkę. Alosza został doceniony za swoja odwagę, (tu wszyscy dowódcy są wyrozumiali, kochający i poklepujący po ramieniu), ale nie chce odznaczeń, woli jechac naprawić dach w domu. Podróżując przez zniszczony wojną kraj, spotyka na swojej drodze różnych ludzi, którym stara się pomóc, którzy pomagają jemu. Przesiadki, rozmowy, spotkania i ciągła pogoń z czasem by zdążyć dojechać na czas (bo przepustka to tylko 4 dni). Ot i cała fabuła.