poniedziałek, 16 maja 2011

Boy, czyli dziecięcy świat

Pierwsze wrażenie - dużo śmiechu i zabawy na początku filmu. Potem robi się nam coraz poważniej. Ale może tak ma być - wszak dobra komedia (czyli taka którą pamiętamy) to taka, która ma w sobie coś z melodramatu i porusza naszą wrażliwość. Wtedy jest śmiech, ale nie jest on pusty, śmiejemy się trochę z samych siebie, ze słabości czy złudzeń, jednocześnie odkrywając w sobie wrażliwość i głęboką tęsknotę czy marzenia by to co zabawne nie przekształciło sie w tragedię. Bo też jest to film i o tęsknocie i o marzeniach. Pełna ciepła i humoru opowieść o dojrzewaniu. Humoru nie jakiegoś ordynarnego - to raczej uśmiech sympatii, życzliwości.  
Boy (James Rolleston) ma jedenaście lat. Wraz z Rockym, swym młodszym bratem mieszka pod opieką babci i gromadką kuzynów. Mama zmarła podczas porodu Rocky'ego, obaj chłopcy więc wychowują się troszkę samopas. W prowincjonalnej dziurze nie ma ani pracy, ani zbyt wielu możliwości na spędzanie wolnego czasu. Dzieci włóczą się po okolicznych plażach, siedzą pod sklepem, czasem dorabiają (nielegalna uprawa konopii). Boy i jego młodszy brat uciekają więc w świat marzeń - idealizując ojca, który ma kiedyś do nich wrócić, marząc o karierze (Michael Jackson u szczytu sławy czyli z okresu "Thrillera") albo o supermocach.
Śmieszą obrazki ze szkoły czy relacje Boya z kolegami, popisywanie sie przed dziewczyną, która mu się podoba. Troszkę bardziej sentymentalnie robi się gdy widzimy jak funkcjonują obaj chłopcy bez rodziców, jak tęsknią za matką, jak muszą sobie radzić. Ale film nie jest melodramatyczny, może to jest jego wartość, że wszystko jest podane tak lekko i z sympatią dla bohaterów.
Wszystko staje na głowie gdy po wyjściu z więzienia pojawia się ojciec chłopców (przezabawny Taika Waititi, który jest też reżyserem filmu), tylko po to by odkopać wcześniej ukryte pieniądze. Zarówno Boy jak i Rocky mają swoje marzenia i plany związane z ojcem i nie chcą dostrzec tego, że tak naprawdę facet jest nieudacznikiem i nawet na gangstera się za bardzo nie nadaje.
Reżyser funduje nam ciekawie opowiedzianą i widzianą oczami dziecka historię, bez fajerwerków (momentami można nawet czepiać sie, że jest trochę amatorsko) ale jak to sie dobrze ogląda! Dzięki elementom fantastycznym twórcy zgrabnie balansują między komedią, a dramatem społecznym, mimo śmiechu sporo zostaje w nas gorzkich relfeksji. Bo też to dojrzewanie często wiąże sie z pozbawieniem niewinności, złudzeń i stratą iluzji i marzeń, które dotąd pomagały przetrwać nawet najtrudniejsze chwile.   
Kino rodem z Nowej Zelandii niczym powiew morskiej bryzy - świeże i ożywiające. Prosto o skomplikowanych uczuciach i relacjach. Po prostu o ludziach. Polecam gorąco!
Film można obejrzeć na iplex.pl 
trailer

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz