środa, 18 maja 2011

Zrób sobie raj - Mariusz Szczygieł, czyli i Ty zostaniesz Czechofilem

Z góry musze przyznać, że 1. Gottland jakoś przegapiłem, 2. Szczygieł kojarzył mi się przede wszystkim z Talk show w Polsacie i z jakimiś felietonami w Dużym Formacie, no i 3. słabo znam Czechów. Ale tym bardziej po lekturze "Zrób sobie raj" muszę stwierdzić, że czyta się to świetnie, mnóstwo tu smakowitych fragmentów, do których chce się wracać, no i prawie od razu ma się ochotę na jeszcze! Jeszcze więcej tego typu ciekawostek, dobrze napisanych felietonów, nietuzinkowych bohaterów i ich wyznań. Aby uzyskać ciekawą wypowiedź trzeba umieć nawiązać kontakt z ludźmi i wiedzieć o co pytać - Szczygieł czuje się, że to potrafi.
"Zrób sobie raj" to zbiór reportaży o współczesnych Czechach, kilka rozdziałów poświęconych jest konkretnym postaciom literatury, sztuki, (m.in. fotograf Jana Saudek i artysta David Černy) reszta to pewne zestawienia wypowiedzi przeciętnych Czechów, na tle których autor snuje swoją opowieść często zestawiając opisywane cechy tak lubianego przez niego narodu z naszymi cechami narodowymi. Kluczem do książki miał być temat podejścia Czechów do religii i do Boga i rzeczywiście stanowi on dominującą część książki, ale mnóstwo też jest smaczków obyczajowych, kulturowych i psychologicznych.
Tak blisko siebie mieszkamy, często podkreślamy podobieństwa, jak to my bracia słowianie, a tak naprawdę to tych różnic pewnie jest całkiem sporo. Niektóre mogą być dla nas naprawdę szokujące, ale żyjąc tam podobno nawet Polacy powolutku się dostosowują do tej innej mentalności - pełnej stoickiego humoru, spokoju i odpychania od siebie wszystkiego co jest nadęte, trąci pychą, wielkimi słowami, posępnością. Pada w pewnym momencie stwierdzenie, że Czesi stworzyli sobie kulturę jako antydepresant - tu nawet dramat nazywa się komedią tragiczną - czyżby śmiech i pogoda ducha był dla nich maską, dzięki której lepiej radzą sobie z rzeczywistością? Im dłużej się to czyta tym wiecej człowiek dostrzega tego, że tak jak my czasem dziwimy się ich swobodzie, wiecznemu optymizmowi, tak samo oni dziwią się naszemu zamartwianiu, celebracji klęsk czy patosowi z jakim podchodzimy do naszej historii, państwa czy tradycji.
Jesteśmy inni. Ale to co podoba mi się u Szczygła, że nie ma tu tylko zachwytu nad tą innością, ale często jest też próba zrozumienia tego co za tym stoi, jakie jest tego źródło, albo próba poszukania Czechów, którzy mają na to jakieś inne spojrzenie. A więc nie ma idealizowania. To po prostu naród, który ma inne wady niż my.
Perełek tu jest mnóstwo - co to znaczy dla Czecha bohater narodowy i jak go uczcić, co to duma narodowa i czy można ją urazić, co dla nich jest kontrowersyjne, jakie są granice wolności wypowiedzi. Jest trochę o historii, ale raczej tylko po to by coś dojaśnić i pokazać jaki miało wpływ na czasy obecne.
Ludzie opisani przez Szczygła to często nonkonformiści, buntownicy, luzacy, ideowcy odrzucający z zasady wszystkie idee... Dla jednych będzie to kontrowersyjne, dla innych fascynujące. Ale to co dla mnie było uderzające, że tak wiele z tych osób mimo maski wesołków i żyjących bez stresu było w gruncie rzeczy jednak troszkę nieszczęśliwych, samotnych, doświadczonych przez los. Tyle, że ani światu ani sobie często nie chcieli tego przyznać.
Gdy dochodzimy do rodziałów poświęconych religijnoci czy raczej ateizmowi Czechów również mamy całe spektrum - od wyśmiewania, zdziwienia po co komu religia, pokazywania, że można radzić sobie lepiej bez niej, mamy też fragmenty opisujące sytuację Kościoła w czasach komunizmu i obecnych, fragmenty wywiadu z kardynałem Vlkiem, ale autor dotarł też do osób wierzących aby zbadać ten fenomen - jak w kraju ateistów przeżywają swoją relację z Bogiem.
Wiele z tego co ma źródło w tej negacji wiary, religii, odrzuceniu jak to nazywa wielu "skostniałej moralności" i zakazów ma też wyraz w tym jak Czesi podchodzą do wielu spraw. Fenomenalny ale i smutny jest rozdział dotyczący ich stosunku do śmierci, np. fakt iż coraz więcej osób rezygnuje z organizowania pogrzebów, a nawet nie chce odbierać urn z prochami bliskich.
Podobno książka powstawała blisko 10 lat, sam autor pewnie zebrał pewnie więcej materiału, wybrał jednak tyle. Jest subiektywnie, ale dużo w tym sympatii, jest humorystycznie czy nawet momentami lekko absurdalnie, ale też jest spora dawka rezerwy i przyglądania się takiemu podejściu do życia, czy nie ma za tym czegoś wiecej. Bez generalizowania udało się napisać rzecz, która bardzo może przybliżyć nam naród naszych sąsiadów, lepiej ich zrozumieć. Czechy może nie są rajem, ale sporo osób może sobie zadać pytanie czy swoim podejściem do wielu spraw Czesi nie sprawiają, że w ich kraju żyje się jakoś łatwiej i przyjemniej.
Mnóstwo fragmentów, które miałoby się ochotę cytować, sporo jeszcze refleksji, które kotłują sie w głowie, ale chyba najlepiej będzie żebyście sami mogli przeczytać tą książkę. Nie będę odbierał przyjemności odkrywania tam swoich ulubionych obrazów, bohaterów czy ich opinii.

ps. nie mogłem wytrzymać i natychmiast po zakończeniu jednej książki Mariusza Szczygła już zacząłem czytać następną aby sprawdzić czy jest równie dobra. :)

6 komentarzy:

  1. Kolejna dobra opinia, muszę przeczytać. Fragment o poszukiwaniu kogoś, kto wie, co się mówi przy znaku krzyża, przezabawny, jak w starych czeskich komediach w stylu Wsi moja sielska, anielska. Jest w naszej bibliotece?

    Ze swojej strony polecam Okruchy Codzienności, fragment tutaj
    http://www.nk.com.pl/download/pdf/okruchy_codziennosci.pdf
    wiele celnych uwag, choć może nie za wesołych.
    Peace, Mansur

    OdpowiedzUsuń
  2. nie wiem, ja mam własny egzemplarz ale już powędrował do znajomych którym to zareklamowałem... a teraz czytam jego felietony z lat 90-tych w Polsce - rownie ciekawe! Okruchy codzienności muszę gdzieś zapolować.

    OdpowiedzUsuń
  3. bardzo się cieszę, że się podobała, inni też zachwyceni, sprowadziłam sobie tę książkę z Polski i wktórce i ja się zorientuję, czy mi się podoba, czy nie

    OdpowiedzUsuń
  4. ja będę polował na poprzednią czyli na Gottland. W każdym razie jak Torańska czasem bywała trochę mętna, Kapuściński bywał rozwlekły, tak Szczygieł mi podpasował - ma pomysły, pisze zwięźle, zwykle z fajnym zakończeniem. nie dziwota, że sporo osób teraz już od niego uczy się sztuki reportażu...

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej, trafiłam do Ciebie z wyzwaniowej strony (również o Szczygle tam pisałam) i widzę, że zagoszczę tutaj na dłużej :) Cieszę się, że "Zrób sobie raj" nie tylko na mnie wywarł tak dobre wrażenie! Pozdrawiam serdecznie.

    P.S. "Gottland" też jakoś pominęłam i w chwili obecnej zastanawiam się co wybrać "Niedzielę..." czy właśnie "Gottland"?

    OdpowiedzUsuń
  6. ciesze sie bardzo :) Niedziela trochę mam wrażenie, że już przebrzmiała - dobre ale znane, dlatego ja jednak bym radził Gottland

    OdpowiedzUsuń