MaGa: Sztuka Petra Zelenki miała swoją premierę w 2001r. w Pradze. Dwa lata później zagościła na polskich scenach i wystawiana jest w różnych miastach do chwili obecnej. Dla mnie to kolejne podejście do tej sztuki, bowiem oglądałam ją jako przedstawienie dyplomowe w TCN w 2016r. Spektakl w Teatrze Ochoty balansuje pomiędzy czarną komedią a groteską i porusza problem ludzi nie pasujących do tzw. normalnego ogółu. Nieprzystosowanych, nadwrażliwych, dziwnych.
Robert: Niedługo o większości młodych będziemy mogli tak powiedzieć, bo trudność do nawiązywania trwałych związków, zaangażowania, ale i potem podtrzymywania tej relacji, to problem coraz częstszy. W głębi duszy marzą o czymś trwałym, a kończy się zwykle na czymś przelotnym, na zranieniu, na nudzie, na niechęci do zmiany. Ale u Zelenki to poszukiwanie do postaci na pierwszy rzut oka szarych, zwyczajnych, a jednocześnie posiadających jakieś swoje dziwactwa, chyba jest raczej nie tyle jakąś próbą diagnozy, a raczej żartem w dziwny sposób dającym nie tyle śmiech z bohaterów, ale nadzieję i dla nich i dla widza. W końcu każdy mimo wszystko może zostać zaakceptowany, nawet ze swoimi dziwactwami.
MaGa: O ile w spektaklu reżyserowanym przez Marcina Hycnara w TCN temat podano w bardziej humorystyczny sposób, o tyle w Teatrze Ochoty reżyser Karolina Kowalczyk poszła bardziej w stronę dramatu bohaterów z racji ich nieprzystosowania do obecnych realiów, nieumiejętności omijania przeszkód jakie gotuje im życie. Czy przez to spektakl ogląda się gorzej? Zdecydowanie nie!
Robert: Nie widziałem tamtej wersji, pewnie będę sobie niedługo powtórzę film (kiedyś pisałem o nim tak), już wtedy jednak uderzało mnie to, że Czesi często w komediach przemycają jakąś nostalgię. W tym spektaklu niby niektóre dziwactwa mogą wywoływać uśmiech, ale widzimy też jak bardzo mogą one utrudniać życie bohaterom, dostrzegamy ich samotność i to nie tylko tam gdzie każdy ją dostrzega, ale również tam, gdzie pozornie jest pełnia życia uczuciowego.
MaGa: Poznajemy 30-letniego Piotra, który właśnie rozstał się z Janą i nie umie odnaleźć się w nowej sytuacji. Podejmuje dziwne kroki, które mają mu pomóc w jej odzyskaniu, jednak pakuje się wciąż nowe, absurdalne sytuacje, które pokazują jedynie, że nie odnajduje się w świecie realnym. Jego przyjaciel, Mucha, jest jeszcze dziwniejszy. Nie radzi sobie z kobietami, nie odczytuje ich emocji i uczuć, zaspakaja więc swoje potrzeby w niekonwencjonalny sposób.
Robert: Mamy też jego rodziców, gdzie ojciec coraz bardziej zamyka się w sobie i cieszy go tylko butelka a matka stała się zrzędliwa i swoją nadopiekuńczość przenosi na Piotra. No i jest Jana, obiekt westchnień, którą mężczyzna chciałby odzyskać, ale ona najwyraźniej woli stabilizację, przewidywalność, czyli mężczyznę który okazuje jej uczucia bez tych wszystkich dziwactw jakich pełno jest w Piotrze.
MaGa: Apatia albo nadmierna ekscytacja problemami, które ich nie dotyczą, wymyślanie karkołomnych sytuacji, które można załatwić zwykłą rozmową i tym podobne zdarzenia z życia codziennego bohaterów powodują, że patrzymy na nich jak na szaleńców. Z drugiej strony, widząc ich miotanie się w realnym świecie, mamy też dla nich dużą dozę wyrozumiałości i czułości. Momentami śmieszą a momentami wzruszają poszukując oryginalnych sposobów na zdobycie bliskości, miłości czy choćby zrozumienia.
Robert: Teatr Ochoty to chyba jedna z mniejszych scen warszawskich, więc aktorzy mają specyficzne warunki do gry. I radzą sobie tak jak mogą - wchodzą i wychodzą przez boczne drzwi, zasłaniają coś kurtyną, przesuwają po niej lampy żeby podkreślić zmianę miejsca akcji. Chwilami można poczuć się jak w teatrze amatorskim, szkolnym, ale pomysłowości w tym nie brakuje. Aktorsko na pewno największą naszą uwagę zwrócili Jan Litwinowicz i Agata Łabno, Martyna Czarnecka też musiała trochę popracować żeby każda z trzech postaci, którą gra, jakoś się odróżniała, o dziwo słabiej wypada Filip Orliński, który przecież jest jakby non stop na pierwszym planie. Trochę zbyt mało było w nim życia, jakiejś energii, ale może w końcu to jakiś jego pomysł na tą postać. Konrad Żygadło również jakoś wypada bardziej blado na tle wspomnianej na początku dwójki.
Kilka lat nie byłem w teatrze Ochoty, ale porównując tamte wrażenia i obecne - jest zdecydowana zmiana jakości na plus. Zobaczymy jeszcze za kilka tygodni na innym spektaklu.
MaGa: Powiem szczerze, że ten utwór Zelenki jakoś mnie wewnętrznie uwiera niezależnie od tego gdzie jest wystawiony i w którą stronę bardziej rozłożone są akcenty. Niby bowiem odnajdziemy w sztuce czułość do bohaterami, niby autor sztuki chce nas przekonać, że ich dziwactwa to tylko niegroźne ekstrawagancje, jednak odnoszę wrażenie, że w tym wypadku nie zadziałał przysłowiowy „czeski humor”, który ja poznałam lata (niemal świetlne) temu. Obecnie nagminne i bezlitosne hejtowania za mniejsze (niż bohaterów) przewiny, sprawiają że ten tekst nie wywołuje już uśmiechu a raczej niepokój o ludzi pokroju bohaterów sztuki.
To że udało się wywołać w nas jakieś emocje to dowód na to, że warto się na "Opowieść o zwyczajnym szaleństwie" wybrać.
Robert: Czyli: udało się nas zaciekawić i wciągnąć w tą historię. Na pewno wieczór nie był stracony!
Teatr Ochoty – Opowieści o zwyczajnym szaleństwie - więcej o spektaklu tu
Autor: Petr Zelenka
Tłumaczenie: Krystyna Krauze
Adaptacja i reżyseria: Karolina Kowalczyk
Jana, Anusia, Ewa – Martyna Czarnecka
Mucha – Jan Litwinowicz
Matka – Agata Łabno
Piotr – Filip Orliński
Ojciec, Alesz – Konrad Żygadło
scenografia i kostiumy: Marek Idzikowski
muzyka: Jakub Buchner
konsultacje choreograficzne: Adrianna Dorociak
charakteryzacja: Ali Kosoian-Kozbielska, Katarzyna Bielińska, Martyna Dobrowolska
asystentka reżyserki: Weronika Nowicka
realizacja światła: Zofia Krystman, Witold Juralewicz
realizacja dźwięku: Piotr Trojanowski, Mateusz Skoczek
budowa scenografii: Wiktor Korzeniewski
szycie kurtyny: Sylwia Szefer
inspicjenci/montażyści: Marcin Chojnacki, Wiktor Korzeniewski, Piotr Piechowicz
garderoba/rekwizyty: Ilona Giżycka, Jolanta Sikorska, Grzegorz Sikorski
kierownictwo produkcji: Agnieszka Kołodyńska-Iglesias, Aleksandra Ślązak
zdjęcia: Artur Wesołowski
komunikacja wizualna: Ewa Rostalska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz