Trochę w zwariowany sposób ułożyłem sobie tydzień (4 spektakle teatralne), więc czasu na pisanie mało, dziś więc notka krótka. Prawdę mówiąc i tak pewnie bym o tym dokumencie napisał, bo postać Iggy'ego Popa jest na tyle ciekawa, że nawet gdy nie jest się jakimś wielkim fanem, poświęcić trochę czasy by zobaczyć tego ekscentryka. Jeden z bardziej szalonych, odważnych, niepokornych artystów, rockman i punkowiec, który wciąż ma w sobie taką energię, jakiej mogą mu pozazdrościć młodzi frontmani. I cholera, co by nie mówić - zadziwia, że to ciało poznaczone bliznami, na którym przecież widać proces starzenia, wciąż pokazuje bez zażenowania.
Dokument nakręcony przez Sophie Blondy, która chyba przez dekadę towarzyszyła mu w trasach koncertowych, to nie jest typowa biografia, a raczej spojrzenie na fenomen artysty, próba zrozumienia jego osobowości. Mamy fragmenty muzyczne (i o dziwo Francuzi bez cenzury pokazują sceny gdy rozbierał się na koncertach), ale dużo więcej jest rozmów z ludźmi, którzy go trochę znali (m.in. z Bradem Pittem) albo z nim samym. Co fajne, sporo tu spojrzenia bardziej intymnego, szczerego, a nie obracanie ogólnikami czy szukanie sensacji. Możemy więc zobaczyć Iggy'ego na planie filmowym, gdzie wystąpił nie przejmując się kompletnie honorarium, czy w pieleszach domowych.Może i przegadane, mimo wszystko jednak bardzo ciekawe. I aż żałuję, że koncert w Polsce na Narodowym, którego nie lubię (akustyka) i tak drogo, bo aż chciałbym zobaczyć tego artystę na żywo, póki jeszcze trzyma się w jako takiej formie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz