Z różnych recenzji pisanych o "Holu Spider" możecie dowiedzieć się m.in. o tym, że to taki nowy "Zodiak" Finchera, tylko z akcją osadzoną w Iranie. Oczywiście, pierwszą połowę filmu można potratkować jako klasyczny thriller, opowieść o polowaniu na mordercę, który zdaje się robić coraz bardziej bezczelny. Film irańskiego reżysera Aliego Abbasiego (choć nagrywany dzięki funduszom innych krajów i przez Iran oprotestowany), to jednak przede wszystkim głośny sprzeciw wobec obojętności władz i części społeczeństwa w sprawach dotyczących przemocy wobec kobiet. Skoro chodziła po nocy, sama sobie winna, nie miała opieki mężczyzny, czyli na pewno wyszła by się prostytuować, a jeżeli odrzuca nachalne zaloty facetów, to na pewno źle się prowadzi i oczekuje pieniędzy lub prezentów. Zamiast zajmować się ofiarami, ludzie na sto różnych sposobów próbują znaleźć usprawiedliwienie dla sprawcy - był kuszony, a to na pewno pomówienie, przecież to mąż i ojciec albo też jak w tym przypadku: mordował, bo chciał ukarać grzesznice. Z jednej strony mamy więc strach, który pada na społeczność miasta, bo żadna kobieta nie czuje się bezpieczna, ale potem nagle pojawia się paradoksalnie duża grupa obrońców, która sprawcę chce ogłosić obrońcą moralności. On w ich ocenie robi dobry uczynek, bo naprawia bezradność państwa - usuwa grzech, którego oni nie chcą widzieć na ulicach. Hipokryzja czystej wody, ale nawet nie to jest najbardziej przerażające.
To co chyba wywołuje największe ciarki na plecach, to postawa nastoletniego syna, który z czasem przyjmuje argumenty otoczenia, uznając ojca czyny za bohaterskie... Kolejnym krokiem może być nie tylko powtarzanie tych samych haseł i religijnych dogmatów Islamu, ale i czyny. Ilu to już było tych, którzy marzyli o nazwaniu ich męczennikami za wiarę, którzy uznawali że mają prawo mordować niewinnych tylko dlatego, że są przedstawicielami społeczeństwa żyjącego w inny sposób?
Podstawą scenariusza były prawdziwe wydarzenia, a morderca 16 kobiet również wtedy był przez niektórych ekstremalnych islamistów uznawany za obrońcę moralności. Nie chodzi więc o sam pościg za mordercą - od początku wiemy kim on jest, oczekujemy jedynie momentu kiedy wreszcie zostanie złapany. Mąż, ojciec, który potrafi być czuły, weteran wojenny, pracowity, szanowany... Któż by podejrzewał, że prowadzi jakieś drugie życie, że ma ukryte żądze które nim targają.
To z jednej strony gra między nim a poszukującą go dziennikarką (bo policja jest wyjątkowo mało zainteresowana śledztwem), ale przede wszystkim obraz tego, jak jej jako kobiecie niełatwo jest działać. Wciąż się pilnując, ukrywając pod chustą, czy burką, sobą może być jedynie w zamkniętym pokoju hotelowym, a i tam musi się ciągle pilnować, bo nawet palenie papierosów może być dla kogoś sygnałem o demoralizacji. Ci, którzy mają cudowne słowa o moralności na ustach, którzy ją pouczają, rzadko kiedy naprawdę sami żyją według surowych zasad wiary - oni są ponad to. I to właśnie mrozi krew w żyłach. To nie tylko ścisłe powiązanie polityki i religii, ale przede wszystkim obrona systemu, w którym chodzi o władzę nad maluczkimi. Oraz nad kobietami, bo tak przecież było przez setki lat, więc oni chcą by nadal było. Nie chodzi więc o jednego "pająka", ale uświadomienie widzom, że to cała pajęczyna, w której nie ma prawdziwej wolności dla pań, chyba że przyjmą dla siebie rolę potulnych służących zamkniętych w domach i posłusznych zakazom wymyślanym przez mężczyzn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz