Nie tak dawno wpadła mi w ręce Martwa woda Wojciecha Wójcika, która jak to młodzież mawia ładnie "zażarła" i na jakiś czas podniosła poprzeczkę oczekiwań co do kryminałów. Już wtedy jednak zorientowałem się, że mam do czynienia z drugim tomem cyklu, trzeba było więc szybko poszukać początku przygód młodego historyka Krzysztofa Rozmusa i młodszej aspirant Karoliny Nowak. Znalazłem w swojej bibliotece, połknąłem więc dość szybko, mimo że jak w pierwszej z wymienionych znowu mamy do czynienia z dość grubaśnym dziełem.
Od razu zdradzam - jest równie ciekawie!
I trochę wyjaśnia się pewien dystans jaka ta dwójka do siebie ma, choć jednocześnie czuje się też jakąś chemię między nimi. Dowiemy się też w jaki sposób Rozmus zetknął się z pracą dochodzeniową i dlaczego poczuł się na tyle zafascynowany, by rzucić pracę na uczelni i zacząć karierę w policji (i to praktycznie od zera). Przecież był lubianym wykładowcą, w swojej pracy się realizował... No dobra, ostatnimi czasy więcej pił, bo był wściekły na swoją dziewczynę, która porzuciła go dla innego pracownika naukowego. Zazdrość ewidentnie rzuciła mu się trochę na głowę, a że charakter miał porywczy, groziło mu nawet dyscyplinarne usunięcie z uczelni. Karolina Nowak więc spadła mu jak gwiazdka z nieba - potrzebowała speca od historii, który pomoże jej w grzebaniu się w archiwach, a przecież jak ktoś mam papier mówiący o tym że pomaga policji, to go nie zwolnią, prawda?
Karolina działała trochę instynktownie, a może po prostu chciała mieć jakiś trop, nawet jeżeli były to kwestie wyśmiewane przez jej kolegów, to lepiej robić coś konkretnego niż być na ich usługi i czuć się wciąż gorszą. A jeżeli sprawa jest trudna, to każda hipoteza wymaga sprawdzenia. Wyjątkowo dostali zapewnienie o wszelkim wsparciu i funduszach, bo morderstwa dokonywane przez snajpera na cmentarzach w okolicach Święta Zmarłych, to sprawa nie tylko medialna ale i budzące mocne zainteresowanie społeczne. Gdy wszyscy pozostali próbują znaleźć speca, który mógł sprawnie dokonywać takich zabójstw, młodsza aspirant postanowiła sprawdzić czy przypadkiem ofiar coś nie łączy, a jeżeli nie ich samych, to może ich rodziców, bliskich, na których grobach przecież padli przeszyci kulą karabinową...
I tak ta dwójka zaczyna drążyć w historii. Przedwojennej i powojennej, politycznej i tej zupełnie nieciekawej, codziennej, w zdarzeniach które mogły napawać dumą i tych, które chciało się jak najgłębiej ukryć ze wstydu. Nie mam zamiaru Wam zdradzać zbyt wiele - po prostu namawiam, by sięgnąć po książki Wójcika z tymi bohaterami. Fajne połączenie ciekawych zdarzeń z przeszłości (m.in. działalność służb bezpieczeństwa), życia zwykłych obywateli, na które wielka historia mocno wpływała oraz policyjnego śledztwa. Co mogło popchnąć człowieka do takiego czynu, by strzelać do ludzi, którzy przyszli zapalić lampkę na grobie bliskich? Zemsta? Ale za co? Co mogli ukrywać, jeżeli pozornie tak niewiele ich łączyło?
Fajna intryga, zgrabne wodzenie za nos czytelnika, dobre tempo - czego chcieć więcej? Może nie jestem obiektywny, bo po prostu lubię historię i zagadki z przeszłości (przypominam choćby Siembiedę), ale jak dla mnie naprawdę świetnie napisany kryminał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz