Dawno nie było nic muzycznego? No to łapcie fajną porcję energii. Wiem, że takich kapel jest sporo i ta mieszanka melodyjnego indie rocka i punkowego kopa w niektórych kawałkach specjalnie nie jest czymś zaskakującym, fajnie jednak czasem zobaczyć co tam robią młodziaki.
Fall in Fall Out udowodnili debiutem, że potrafią ładnie się rozpędzić, ale i czasem jakąś balladką podbić serducha fanek.
Ile w tych tekstach o mrocznych stronach współczesnego życia klasy robotniczej ich samych, a na ile to kreacja trudno powiedzieć. Warto jednak zapamiętać tą nazwę i sprawdzić na przełomie marca i kwietnia ich drugi album, który na horyzoncie. Czy "buntownicy" wciąż będą mieli pazur i zaangażowanie?
Tu nie ukrywam, że energia bardzo fajna, dobry wokal, gitary na ostro i ciekawie, ale nie jest to też bezmyślna ściana dźwięku, cały czas panowie nie tracą z oczu pomysłu na to, by była jakaś melodia. Brudne trochę? I dobrze. Mi się to podoba. Pierwsze cztery numery z płyty to niezły kopniak. Ballady takie jak "Bold" podobają mi się mniej, ale ogólnie to naprawdę niezły krążek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz