
Z góry muszę uprzedzić, że notka będzie nie tylko o samej książce, bo od razu przy okazji uruchomiło mi się sporo refleksji. Nie pamiętam czy za moich czasów ten tytuł czytany był jako lektura, bo kompletnie go nie kojarzyłem, ale nie mówiąc nic córce sam się z nim zapoznałem, aby jej w razie czego trochę pomóc rozmawiając o tej książce. Już kilka lat niezmiennie mamy problem z lekturami szkolnymi - córa czyta je najczęściej z przymusu, narzeka na niezrozumiały język, nudne opisy i kompletny brak fabuły. Część z tych tytułów ja odbierałem kiedyś zupełnie inaczej (np. W pustyni i w puszczy), ale rzeczywiście ja nie miałem takiego porównania jak ona - mnóstwa lektur łatwych, przyjemnych i z dreszczykiem (w tej chwili najbardziej lubi rzeczy przygodowe, z elementami tajemnicy lub horroru). Trzeba też przyznać jej trochę racji - brakuje w kanonie lektur rzeczy współczesnych, które byłyby bardziej zrozumiałe i bliższe rzeczywistości dzisiejszych nastolatków (zamiast skupiać się na wątku fabuły, wyborach moralnych, warstwie psychologicznej córa wciąż zatrzymuje się ze zdziwieniem nad różnicami w sposobie życia - a w końcu ten kanon lektur ma pobudzać do dyskusji nad książką, pokochania czytania, a nie do uczenia się historii). Ale to już temat do innej notki. Gdy po raz kolejny córa marudziła nad lekturą, jakieś dwa lata temu znaleźliśmy sposób - audiobooki. I teraz zwykle po jakimś przeczytanym fragmencie, albo po skończeniu całości Magda słucha tego już na luzie ma mp3. I tu zaskoczenie - bo wtedy tak wielkich zarzutów już nie ma. Może łatwiej jest jej słuchać tego języka, opisów, po prostu jak opowiadania i tak to nie męczy, może już to zna i łatwiej jej to zaakceptować... Grunt, że pomysł nam się sprawdza, a ja przynajmniej jestem pewien, że coś więcej jej w głowie zostanie :)
I po tym baaardzo długim wstępie - o samej lekturze, najpierw Magda, a potem jeszcze ode mnie kilka słów.