czwartek, 27 września 2012

Bękarty wojny, czyli oblicze żydowskiej zemsty. I konkurs!

Bękarty wojny (2009)
Trudno ten film traktować poważnie. Choć przecież opowiada o poważnych sprawach. Quentin Tarantino już od dawna potrafi zaskakiwać od czasu do czasu tworząc filmy, które dla niego są zabawą z formą, z gatunkiem, a dla widza, który przecież nie zawsze chwyta tych wszystkich gier konwencją stają się one czystą rozrywką i poszczególne sceny omawiane są jako "kultowe". Mieszanka absurdu, wykorzystywanie różnych motywów serio, aby za chwilę rozłożyć widza na łopatki jakąś woltą, np. wybuchem przemocy, czy kretyńską sceną, dialogiem. Taaak, granie u tego reżysera musi być niezłą przygodą, bo na etapie scenariusza wydaje mi się, że nie wychwyci się wszystkich niuansów - to wychodzi dopiero na planie. Możemy się dziwić skąd zamiłowanie Tarantino do kina klasy B, rozwiązań stamtąd, nawet pewnej przesady, ale nikt jak on nie potrafi pokazać tego zupełnie w nowym świetle - tak, że zaczynamy się tym nie tylko bawić, ale doceniamy kunszt, pomysłowość w tego rodzaju scenach. Nawet coś co przypomina nam dawno oglądane filmy z cyklu ekranizacji prozy MacLeana, nagle przeradza się w coś przewrotnego, co jest już czymś zupełnie nowym. I nie chodzi tu tylko o czarny humor i przemoc.
Ale ale, o samej fabule słów kilka (pewnie i tak wszyscy wiedzą o co chodzi). W okupowanej przez hitlerowców Francji, podobnie jak w całej Europie trwają polowania na żydów. Postrach sieje szczególnie pułkownik Hans Landa (świetny Christoph Waltz). Jedną z jego ofiar pada cała rodzina Shoshanny, ona sama jedynie cudem ucieka z kryjówki. Po takim wstępie przenosimy się kilka lat do przodu. Na terenie Francji działa specjalna komórka partyzancka bezlitosna dla wszystkich nazistów w mundurach - wszyscy z nich to ludzie żądni zemsty za jakieś swoje krzywdy (m.in. żydzi) i nie okazują łaski. W Niemcach ta brygada zwana "bękartami" wywołuje paniczny strach - nie dość, że skalpują swoje ofiary to nawet jeżeli kogoś czasem wypuszcza jako świadka, który dalej ma siać grozę o ich czynach, to wycinają mu maczetą na czole swastykę, by na wieczność była naznaczony. To właśnie oni dostają z Londynu ważną misję - elitarna gromadka ma wspólnie dokonać najbardziej spektakularnego zamachu w dziejach tej wojny. Na miejsce jego wykonania wybierają kino - gdzie jak się okazuje właścicielką jest właśnie kiedyś uratowana Shoshanna.        
Trzeba przyznać - w takim temacie jeszcze mieszanki grozy, powagi i pewnej lekkości, absurdu nie mieliśmy. Stąd pewnie ten film może budzić zdziwienie, niesmak. Ale gdy już wejdzie się w tę konwencję - zabawa jest przednia. I nie przeszkadzają nawet głupoty jakie wygadywali niektórzy aktorzy żydowskiego pochodzenia grający w tym filmie - ich wiedza na temat historii jest po prostu kuriozalna.
Na pewno tym co przyciąga do tego filmu jest też świetna obsada - takie nazwiska jak Brad Pitt przyciągają, ale przecież jest tu wielu innych np. Michael Fassbender, Eli Roth, Til Schweiger. No i muzyka niczym ze spaghetti westernów :) (Ennio Morricone)...Czy warto? Moim zdaniem tak. Choć z góry nastawcie się na coś co nie do końca będzie poprawne i smaczne. Dialogi u Tarantino są i zabawne i soczyste, ale rozwalanie głów kijem bejsbolowym już tak zabawne dla wszystkich być nie musi.  


Drodzy moi - cobyście nie czekali długo w niepewności szybciutko wyniki konkursu z Agathą Raisin. Jeszcze raz podziękowania dla firmy Edipresse Polska za przekazanie książek na nagrody. Kto wie może kiedyś uda się jeszcze podobny konkurs powtórzyć?
Propozycji przyszło naprawdę sporo i niektóre bardzo oryginalne. Zastanawialiśmy się długo nad tym czy w ocenie ma przeważyć humor i zaskoczenie skojarzeniem, czy też wierność jakimś założeniem serii i logiczności fabuły. Kiedy już zrobiliśmy wstępną selekcję pojawił się jeszcze jeden wpis, który trochę przedłużył nasze prace. Ostatecznie wraz z córą po długiej debacie i zarykiwaniu się ze śmiechu nad niektórymi propozycjami wybraliśmy do finału 6 (argumenty za wyborem były różne):
Agata Raisin i Zabójca Filemon
Agatha Raisin i tajemnica psiej miski
Agatha Raisin i postrzelony kogut
Agatha Raisin i krwawa zemsta gołębi
Agatha Raisin i skrytobójczy borowik
Agatha Raisin i (u)duszony królik

Gdy zostały nam już tylko 3 propozycje i nie mieliśmy konsensusu pogodziła nas młodsza córka. Pakiety z książkami powędrują więc do:

magdalenardo za tytuł Agatha Raisin i (u)duszony królik
Jj Ff za tytuł Agatha Raisin i krwawa zemsta gołębi

Gratulacje! Czekam na e-maile z adresami: przynadziei@wp.pl
ach no i coś muzycznego na dobranoc:)

6 komentarzy:

  1. Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa hurra hurra hurra!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Chyba zaraz obudzę cały dom :) I przy okazji sąsiadów :)
    Taaaaaaaaaaaaaaak się cieszę :)))))
    Jupi!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniałe tytuły, gratulacje :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne, zabawne, oryginalne tytuły. gratulacje :)

    OdpowiedzUsuń
  4. zdałem sobie sprawę, że chyba jednak koty maczały palce w tym wyborze - niby wybieraliśmy my, ale one tak ruszaly wąsami przy tym króliku i gołebiach, że chyba wpłyneły na naszą podświadomość i decyzje.

    OdpowiedzUsuń
  5. Gratulacje , mnie zabrakło inwencji by wziąć udział w tym konkursie a potem o nim zapomniałam.

    OdpowiedzUsuń