wtorek, 5 sierpnia 2025

Jadwiga, czyli zapamiętajmy niewidomą poetkę

Kolejny monodram Agnieszki Przepiórskiej i kolejne słowa uznania. Jestem jej wierną fanką od czasu „Taty”. Obejrzałam niemal wszystkie monodramy (oraz inne spektakle) z jej udziałem i uważam, że nie ma sobie równych. Ma w sobie taką charyzmę, że przykuwa uwagę, nie pozwala odpływać myślom, a przy niektórych trzyma tak mocno za gardło, że potem długo dochodzi się do siebie. Myślę o „Ocalonych”. A przecież potrafi grać i delikatną nutą, jak choćby w spektaklu o Wisławie Szymborskiej. 

Jednym słowem Wielka Aktorka.



Od wielu lat Agnieszka Przepiórska realizuje cykl spektakli o kobietach, które nie powinny być zapomniane, a które historia traktuje trochę po macoszemu. Tym razem przybliża nam postać Jadwigi Stańczakowej, niewidomej poetki, o której najczęściej słyszy się w kontekście przyjaźni z Mironem Białoszewskim. Zupełnie jakby jej poezja została przykryta gęstą zasłoną. Ten monodram to próba przywrócenia pamięci o tej poetce, bowiem Jadwiga Stańczakowa była nie tylko dobrą znajomą Białoszewskiego i Władysława Broniewskiego, ale także pełnoprawną poetką, którą historia zepchnęła do cienia.




Zapewne niebywale trudno zagrać postać osoby, która jest niewidoma, większość jej życia to ciemność a jednak ma się wrażenie, że mimo tej ułomności Jadwiga widzi więcej, czuje mocniej, a Agnieszce Przepiórskiej to się udaje pokazać. Oglądając ten monodram ma się wrażenie, że wbrew wszelkim ograniczeniom Jadwiga Stańczakowa jest radosna i pełna życia, że nie poddaje się łatwo, że te wszystkie tragiczne, wręcz traumatyczne przejścia życiowe nie odbierają jej jednak pogody ducha i niebywałego apetytu na życie. Jej życie to jak dzień i noc przedzielone czasem wojny. Przed nią była Jadzią Strancman, dziewczyną z dobrego domu chcącą zostać pisarką, widzącą kolory drzew i nadmorskiej plaży; po niej – Jadwigą Stańczakową, która stopniowo traci wzrok, a musi walczyć o siebie samą i swoją tożsamość. Czas pomiędzy tymi dwoma światami to woja, śmierć ukochanego brata, getto i ciągły strach. W monodramie przemieszcza się pomiędzy radosną a potem tragiczną przeszłością, wzlotami i upadkami dnia teraźniejszego a pragnieniem, by coś po sobie zostawić, by ją zauważono.


Jadwiga Stańczakowa nie koncentrowała się jedynie na poezji, była też prozaiczką i dziennikarką. Monodram zaczyna się sekwencją jej kolejnej pasji – była bowiem zapaloną joginką. Kochała również twórczość Mozarta.


Jednym słowem to historia ociemniałej kobiety, która walczy z ograniczeniami i nie pozwala im wygrać. Delikatna ciałem ale mocna duchem, co pięknie prezentuje na scenie Agnieszka Przepiórska. To dowód na to, że widzenie nie zamyka się wtedy gdy wzrok przestaje być jego narzędziem.


I tak sobie myślę, że w tym przebodźcowanym, hałaśliwym świecie warto czasem przystanąć i obejrzeć spektakl, który pokazuje, że szept może mieć większą wagę niż krzyk, a życie nie traci barw kiedy wzrok zawodzi.


Polecam

MaGa


Mazowiecki Instytut Kultury – „Jadwiga”
Tekst – Piotr Rowicki
Reżyseria – Anna Gryszkówna
Scenografia i kostiumy – Matylda Kotlińska
Choreografia – Karolina Kraczkowska
Muzyka – Piotr Skotnicki
Światło – Michał Głaszczka
Wykonanie: Agnieszka Przepiórska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz