Co prawda modne jest ostatnio publikowanie książek i albumów poświęconych roli kobiet w różnych dziedzinach sztuki, czy nauki, podkreśla się to jak bardzo były pomijane w różnych podręcznikach, nie tratujcie jednak powieści o Artemisii Gentileschi jedynie jako kolejnej próby odszukiwania zapomnianych postaci. Ona chyba zarówno za życia, jak i potem miała to szczęście, że nigdy nie przestała być ceniona za swój talent. Czy rzeczywiście była jedną z pierwszych malarek w historii, trudno powiedzieć, jednak jej sława na pewno przetrwała do dziś. W XVII wieku, w czasach gdy życie kobiety wciąż było tak bardzo zależne od mężczyzn - ojca, braci, czy męża, jej udało wywalczyć się niezależność. Była pierwszą artystką przyjętą w poczet prestiżowej florenckiej Accademia del Disegno, a jej obrazy czy choćby szkice spod jej ręki, były traktowane przez wielu jako wspaniałe inwestycje i skarby.
Alexandra Lepierre pisze biografię zbeletryzowaną, widać jednak ile pracy w to włożyła, śledząc choćby to jak wykorzystała archiwalne dokumenty. Dzięki temu możemy prześledzić najważniejsze wydarzenia z życia malarki, zobaczyć to jaki wpływ mieli na nią inni i w tym raczej nie ma miejsca na fantazjowanie. Cała reszta, czyli odmalowanie jej myśli, pragnień, uczuć, wszystko to czego raczej można się domyślać niż udowodnić z całą pewnością, stanowi jednak o klimacie tej powieści, sprawia że to jest tak żywe.
No i kilka reprodukcji zamieszczonych w książce daje nam też możliwość zobaczenia jej talentu i wyczucia w tym co widzimy również jakichś przesłań od niej. Choć większość twórców zależna wtedy była od możnych sponsorów, a najczęściej zamawianą tematyką były obrazy religijne, nawiązujące np. do wydarzeń z Biblii, niektórzy malarze potrafili wyjść poza oklepane schematy. Dziś pamięta się Caravaggia, a nie wielu jemy współczesnych, pamięta się też Artemisię bardziej niż jej ojca Orazia Gentileschiego, który również był malarzem i przy którego boku się uczyła. Może więc jest w tym coś z prawdy, że biografia, osobowość malarza, to że wyróżniał się spośród innych, jakoś wpływa na to jak bardzo jest ceniony. Niezależnie jednak od życiorysów musi być coś wyjątkowego również w samym malarstwie. U niej na pewno oryginalne było to, że jej postacie kobiecie były tak silne, niewiele miały w sobie uległości, rozmodlenia, nawet w postaciach świętych można było doszukać się witalności, przez niektórych odbieranej nawet jako erotyzm. Ona nigdy nie wstydziła się tego, że może urodą zwrócić na siebie uwagę, wykorzystywała to by umocnić swoją pozycję, by nigdy nie cierpieć biedy. W świecie mężczyzn, od których wielokrotnie doświadczała krzywdy, chciała wywalczyć dla siebie szacunek, a może i podziw.
Na szczęście udało się uniknąć błędu wielu biografii artystów, szczególnie tych fabularyzowanych, gdzie życie prywatne dominuje nad samą twórczością. Mam wrażenie że nie tylko udało się zachować jakąś równowagę, ale wręcz zgrabnie połączyć oba wątki od strony psychologicznej, podkreślając nieustanną chęć dorównania ojcu, pragnienie uznania, jak również pewną nieugiętość wobec losu, który nieustannie ją doświadczał.
Ciekawy portret, który inspiruje do tego, by szukać więcej informacji o twórczości Artemisii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz