sobota, 8 października 2016

Simona. Opowieść o niezwyczajnym życiu Simony Kossak - Anna Kamińska, czyli skąd mamy wiedzieć dlaczego w trawie piszczy

W telewizji mecz, ale jakoś mnie to mało kręci dzisiaj. Siadam więc do kolejnej notki. Co prawda w głowie siedzi od kilku dni tylko i wyłącznie "Wołyń", ale nadal nie bardzo potrafię napisać recenzję, sięgam więc do rzeczy archiwalnych, czy też jak kto woli: zaległości. Wciąż jest ich masa.
Powoli część z nich znajdzie sobie miejsce na notkach gdzie np. zakończył się jakiś konkurs - jak ostatni wpis o serialu "Bodo".
A dziś Simona. Nietuzinkowa postać i nietuzinkowa rodzina. Nawet rozmawiając na DKK (świętowaliśmy 5 lat przy torcie i to nawet z autorką "Simony"), że równie dobrze ktoś mógłby napisać kiedyś biografię drugiej z sióstr, czyli Glorii, bo ona też była niespokojnym duchem i miała życiorys wybijający się ponad przeciętność. 
Jedną z cudownych rzeczy na spotkaniu z Anną Kamińską była możliwość wysłuchania nagrań radiowych z pogadankami Simony Kossak - byłem zachwycony cytowanymi w książce fragmentami, a tu jeszcze miałem możliwość usłyszeć ten głos, specyficzny styl opowiadania tych historii ze świata zwierząt.
Trzy pokolenia słynnych malarzy i duże oczekiwanie, by kolejne dzieci mogły podjąć to dzieło, nieść moc nazwiska dalej w historię i przenosić je na obrazy. Ale nie wyszło. Simona nie okazała się ani upragnionym synem, ani też nie odziedziczyła talentu swoich przodków. Chyba trochę ciężko było jej z tym kompleksem - taki ród, a ona nie ma w sobie tej iskry, która pozwoliła by tworzyć, choćby literacko. Może dlatego z taką pasją zaangażowała się potem w popularyzację tego co stało się jej pasją. Te jej felietony były namiastką pisarstwa. 
Anna Kamińska próbuje przybliżyć nam jej sylwetkę, rok po roku kreśląc różne wydarzenia, które jak się wydaje miały wpływ na to jaką drogę Simona wybrała. Bieda uczyniła ją silną i ambitną, chłód w jakim wychowywała je matka pozwolił na szybkie odcięcie pępowiny i wyjazd bez tęsknoty.
Opuściła Kraków z jego atmosferą artystyczną, by potem już prawie nigdy do niego nie wracać. Ku przerażeniu niektórych wybrała życie na odludziu, w bardzo trudnych warunkach, ale za to wśród zwierząt, które ukochała najbardziej. To taki typ badacza naukowego, który prowadzi swoje obserwacje jakby przy okazji, ale przede wszystkim jest blisko różnych stworzeń i dzięki temu może je lepiej poznać, zrozumieć. Żyły one nie tylko wokół leśniczówki, w której zamieszkała, ale dla Simony naturalne było to, że mogą nawet spokojnie mieszkać i w domu, razem z nią. 
"Czarownica" dla miejscowych, postrach myśliwych i tych, którzy chcieli puszczę niszczyć, godna podziwu, silna i bezkompromisowa pasjonatka dla tych, którzy zwierzęta kochali. Sporo tu świetnych obrazów i scen: zarówno tych z dzieciństwa (gdy ojciec kazał im jadać pod stołem), jak i z etapu pracy w Białowieży. Czuje się, że ta postać dla autorki okazała się na tyle ciekawa, żeby włożyć w tę biografię dużo serca. Udało się pokazać bohaterkę nie na żadnym piedestale, ale z krwi i kości, z wadami, z niełatwym charakterem.
Dzięki temu nawet ludzie, którzy jej nie znali (jak ja) i nigdy o niej nie słyszeli, czytają tę biografię z dużą przyjemnością. Po prostu jest w tym pasja: zarówno w wyborach, w życiu Simony Kossak, ale również w jej biografii. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz