Dzień dziecka, więc musi być coś dla młodszych. Ale nie ukrywam, że mam dużo fanu z lektury tej serii, więc czytam to nie tylko z ciekawości, a odkrywając w sobie tą cząstkę dziecka, które tęskni na przygodami w gronie kumpli, za wyprawami celem ratowania świata. Edmund zwany Kociołkiem kilka takich misji specjalnych już zaliczył, tyle że autor wrzucił nas od razu w środek akcji i nigdy nie dowiedzieliśmy się jak to się stało, że Drużyna się zebrała. Zaraz, powiedziałem nigdy? No to właśnie się dowiedzieliśmy, bo po kilku tomach ich awanturniczych przygód Marcin Mortka wypuszcza na światło dzienne prequel, w którym wreszcie się wszystkiego dowiemy. Jak to się stało, że bohater, który przecież miał być kuchcikiem w armii, nagle nie tylko został zwolniony ze służby, a w dodatku może jawnie oferować swoje usługi władcom i wszystkim możnym, by rozwiązywać ich problemy? No sam by tego nie dokonał. Ale przy wsparciu ekipy do której poza nim należą: błędny rycerz Doli, krasnolud, guślarz, gnom i elf, nie ma już rzeczy niemożliwych. No, prawie. Nigdy jednak tego nie przyznają, bo po prostu czasem trzeba stanąć do walki nawet z silniejszym przeciwnikiem. Usiądźcie więc wygodnie i przenieście się do czasów Waśni, czyli wojny między książętami i poczujcie zapachy potraw przyrządzanych przez Edmunda. Ten to nawet nie potrzebuje całego zaplecza swej karczmy, bo potrafi przyrządzić coś z niczego i prawie bez narzędzi. A przez żołądek...
no właśnie, przez żołądek do przyjaciół, bo zwykle to właśnie przeżywanie razem jakichś kłopotów, a potem wspólna rozmowa przy posiłku, zbliżały bohaterów i jakoś tak dziwnie powodowały, że jednak nie rozchodzili się w swoją drogę, tylko szli dalej razem. Widać Kociołek ma jakiś dar, by przyciągać do siebie dziwaków, a gdy już się ich zbierze kilku, okazuje się że nie ma nich mocnych.
W jakich okolicznościach się poznawali - to już musicie sami przeczytać. Zapewniam jedynie, że zabawa niezła, humoru nie zabraknie, no i dowiemy się dlaczego to właśnie Edmund zdobył ich szacunek i sprawił, że choć tak różni, postanowili jednak wzajemnie się wspierać. W końcu zasady jakieś trzeba mieć, a gdy ktoś walczy ze złem i głupotą, znaczy nie może być do końca taki beznadziejny, nie?
Każdy rozdział/opowiadanie to kolejny bohater i cała historia tego jak poznał się z Kociołkiem i to jest pomysł fajny i prosty. Pewnie każdy ma jakiegoś członka Drużyny, którego najbardziej lubi, ciekawe więc czy właśnie tak wyobrażał sobie jego motywacje, powody przyłączenia się do tej bandy. W sumie to tom od którego można zaczynać albo potraktować go tak jak ja - jako deser :)
Jeżeli nie znacie jeszcze Kociołka, faceta który kocha swoją rodzinę, karczmę i święty spokój, a do wojny i władców ma stosunek niczym dzielny wojak Szwejk, a lubicie awanturnicze, humorystyczne fantasy i baśnie, koniecznie sięgnijcie po te powieści. Bawią się przy tym i starsi i młodsi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz