Dziś premiera kinowa, więc spieszę z notką na temat filmu, który w Cannes zrobił dużo zamieszania. Debiut długometrażowy Dmytra Sukholytkyy'ego-Sobchuka to pełnokrwisty thriller, ale też film bardzo ciekawy ze względu na tło. To Ukraina, ale jakże inna od tego co znamy. Nawet dla wielu Ukraińców myślę, że pogranicze z Rumunią, teren Karpat, to jeszcze większa egzotyka niż dla nas Bieszczady. Tu raczej turyści rzadko się zapuszczają. Reżyser, by przygotować ekipę do wyzwania jakie ich czeka, wywiózł aktorów na długie miesiące w ten region, kazał pracować w lokalnych przedsiębiorstwach, uczyć się dialektu i wczuwać w atmosferę. W końcu nie na darmo pracował wcześniej przy dokumentach. Może dlatego jego obraz ogląda się po trosze jak film z naturszczykami, w którym perypetie bohaterów są również istotne jak i tło. Bieda tu aż piszczy, więc by jakoś przeżyć ludzie zajmują się przemytem i kombinowaniem. Tak było i jest. To co się zmieniło, to jednak fakt iż kiedyś można było zajmować się tym na własną rękę, a teraz nad wszystkim łapę trzyma miejscowa mafia, bo inaczej trudno nazwać dyrektora spółki leśnej, którego wszyscy się boją. Policja chodzi na jego pasku, a reszta boi się z nim zadzierać.
Główny bohater o imieniu Leonid, zwany Pamfirem, to człowiek twardy, który przez lata zajmował się przemytem, ale obiecał żonie porzucić nielegalną działalność i od dłuższego czasu spędza większość czasu za granicą pomagając przy budowach. Wpada zwykle na kilka dni i znowu znika, a przecież zarówno kobieta, jak i nastoletni syn, chcieliby go mieć w domu. Ten ostatni marzy, by na doroczny karnawał, świętowany tu dość hucznie według dawnych, pogańskich zwyczajów, ojciec był tu razem z nim. Wykręca więc taki numer, że by ratować mu skórę, nie pozostaje nic innego, ale jednocześnie oznacza to jeszcze większą potrzebę pieniędzy. Wydaje się, że ten jeden, ostatni skok, będzie rozwiązaniem problemów...
I tak oto w scenerii ubogiego pogranicza, gdzie czas jakby się zatrzymał, oglądamy historię, niczym z najlepszego westernu, czy thrillera. Jeden przeciw wszystkim. Skorumpowani i słaby ludzie kontra jeden charakterny facet, który nie lubi się kłaniać nikomu. Tylko ich jest wielu, a on sam. Może więc, by ratować syna, po raz pierwszy przyjdzie mu zgiąć kark przed kimś silniejszym? Tak marzył o lepszej przyszłości dla niego, by nigdy nie musiał zarabiać na życie pracując tak ciężko lub kombinując jak on. Dla syna, który go podziwia, chce go naśladować, to co się dzieje jest równie trudne, jak i dla Leonida.
Miłość, honor, determinacja, a w tle jeszcze dziwne obrzędy i zwyczaje ludowe. Jest klimat!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz