Piękna okładka, ciekawy pomysł, zawartość jednak mnie trochę rozczarowała. Zaciekawia tło, na jakim zbudowana jest fabuła - powojenna Warszawa, bieda, brak mieszkań, a mimo to ściągają tu ludzie i próbują budować nowe życie. Ba, nawet władze starają się stworzyć namiastkę dawnych instytucji, również tych kulturalnych. W końcu artyści mogą nieść pociechę i wytchnienie nie tylko ludowi pracującemu stolicy, ale i jeździć w Polskę, do miejsc gdzie dawniej kultura wyższa nie dojeżdżała. Tym, że na wsiach z repertuarem operowym to chyba nie do końca trafny pomysł, nikt się nie przejmuje, bo każdy taki występ i tak potem kończy się jakąś potańcówką, więc ludzie przyjdą na pewno. Tak, zdecydowanie te opisy warunków w jakich podróżowało się na takie "tournée", noclegów w wozach cygańskich, reakcje ludzi, emocje jakie przeżywało się przed koncertami, to warstwa która jest w "Operze na trzy śmierci" dla mnie najlepsza.
Autorka oparła się w niej na wspomnieniach swojej babki Niny Stano i aż żal, że nie udało się jakoś lepiej tego materiału wykorzystać.
W tym co ma ciągnąć fabułę, czyli dziwnych rozgrywkach personalnych i ambicjonalnych pomiędzy śpiewaczkami, ich opiekunkami oraz dziwne przypadki śmierci (tak, tak, mamy wątek kryminalny), jakoś jednak nie potrafiłem się odnaleźć.
Może ze względu na jakąś dziwny sposób opowiadania o tym wszystkim, w którym łatwo było się pogubić - mimo różnych dość groźnych zdarzeń wokół siebie, bohaterka przejmowała się wieloma innymi sprawami, a nie tym że coś jej grozi. Ważny jest bałagan, dyskomfort, to że ktoś obiecał jej szansę na wyjazd i angaż, a potem się to oddala, jakiś romans, jakieś plotki, okazja do zarobienia paru groszy, humory koleżanki... I tak skaczemy wraz z bohaterką, młodziutką dziewczyną, która uczy się u prawdziwej, ale kapryśnej diwy, traktującej ją jak służącą. Z tematu na temat, z miejsca na miejsce, z jednej emocji w inną. I nawet gdy pojawi się już rozwiązanie zagadki morderstwa, zostanie ono jakoś rzucone tak, jakby naprawdę niewiele znaczyło.
Gdy jednak próbowałem sobie wyobrazić tą młodą dziewczynę przebiegającą przez miasto pełne ruin, by uczyć się śpiewu albo przygotowującej się do występu w remizie na Podlasiu, swoich pierwszych koncertów przed dużą publiką, jakoś od razu mi się robiło ciepło na serduchu i wcale nie miałem ochoty odkładać tej lektury na bok. Mimo, że jakoś nie wciąga tak bardzo jak by się chciało, bohaterka też nie budzi od razu naszych ciepłych emocji, to w dziwny sposób ta opowieść intryguje. Jest ciekawie, ale mogłoby być jeszcze lepiej.
Młodość, zabawa, marzenia, alkohol, zawiść no i śpiew... Kto lubi operę jeszcze bardziej pewnie będzie pod wrażeniem niektórych scen i zrozumie te emocje, pragnienie by dzielić się swoim talentem z innymi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz