Cieniutka książeczka, która pewnie tych, którzy lubują się w smakowaniu zdań, zachwyci, a tych co raczej szukają spójnej fabuły, klucza, odpowiedzi, a nie tylko klimatu, raczej rozczaruje. I chyba niestety tym razem będę wśród tych drugich.
O miłości do książek, o pasji kolekcjonowania napisano już trochę i mam wrażenie, że zdarzało się to uchwycić lepiej, bardziej intrygująco. Tu jest ledwie namiastka tej magii, którą kocha każdy bibliofil. Jasne - pewnie będziecie się uśmiechać przy dyskusjach jak powinny być katalogowane zbiory, którzy autorzy nie lubią obok siebie stać albo przy polowaniach na wydanie, którego nikt inny nie ma. Tu nie liczy się ładny wygląd, sztywna okładka, ale na wagę złota może okazać się dopisek autora na marginesie, czy fakt że to pierwsze, unikatowe wydanie, które być może wtedy mało kogo zainteresowało.
Ale czy wciągnie Was ta historia?
Profesor literatury z Uniwersytetu Cambridge, po tragicznej śmierci
bliskiej koleżanki z uczelni - profesor Blumy Lennon, hiszpanistki -
dostaje zadanie zajęcia jej gabinetu i kontynuowania jej wykładów. Pewnego dnia, do jej pokoju przychodzi paczka nadana w Urugwaju. Zniszczony egzemplarz "Smugi cienia" Josepha Conrada, z dedykacją zmarłej dla tajemniczego Carlosa, na tyle intryguje bohatera, że postanawia ruszyć śladem przesyłki, choć nie zna adresata, ani nie ma o nim żadnych informacji. Porusza się więc trochę po omacku, licząc jednak na kontaktu w środowisko krytyków literackich, naukowców i pisarzy - w końcu to wydaje się najpewniejszą drogą do rozwikłania zagadki. Oni potrafią docenić wartość książki, tym bardziej więc dziwnym wydaje się fakt, iż mogła być taplana w piachu, cemencie, wodzie... I jeszcze odesłana? No jak to?
I tak powoli odkrywamy tą płynną granicę między miłością, pasją i obsesją.
Intrygujące, ładne językowo, coś jednak mi w niej trochę przeszkadzało i trudno mi ją uznać za tak rewelacyjną jak się o niej pisze. Szkoda. Stało tyle lat na półce obok Eco i Bradbury'ego, ale idzie na wymianki. Moje zbiory chyba też wymagają jakiegoś porządku, na szczęście wyleczyłem się chyba z chomikowania wszystkiego bez ładu i składu - jeżeli wiem, że ktoś ucieszy się z książki bardziej niż ja, jeżeli ona nie budzi jakichś wielkich sentymentów, oddaję bez żalu. Nie da mi się pewnie i tak zgromadzić wszystkich tytułów, które bym chciał, a tym bardziej wszystkiego przeczytać. Niech więc zamiast gromadzenia, stanie się to przygodą, odkrywaniem... A to można robić może nawet i lepiej dzięki bibliotece czy wersjom e-bookowym. Nie muszę mieć wszystkiego na własnych półkach. Choć czasem się na takim pragnieniu łapię :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz