Kolejne spotkanie z Kulawymi końmi - poznaliście już ten cykl powieści lub może serial z Gary Oldmanem? Zdecydowanie warto! Szczególnie jeżeli lubicie powieści szpiegowsko-sensacyjne. Ale nie takie klasyczne, bo Herron stworzył dość niepowtarzalną historię. Wszystko tu niby jest dość serio, odtworzone są realia pracy służb specjalnych, atmosfera nacisków politycznych, manipulowanie opinią publiczną, gra teczkami. Tyle, że do tego w tej serii dochodzi jeszcze spora dawka czarnego humoru. Wszystko przez to, że w centrum fabuły jest grupa ludzi, którym delikatnie powiedzmy, średnio się wiedzie w życiu zawodowym (w prywatnym zresztą też). Odsunięto ich od służby, ale ze względu na tajemnice z którymi mieli do czynienia, wciąż przełożeni chcą mieć ich na oku - wysłano więc do Slough House. To dziwne miejsce, w którym wykonujesz żmudną i raczej nikomu nie potrzebną robotę, wciąż bardziej zdołowany, bo wiesz, że do tego co kochasz raczej nie masz powrotu. Marzysz o ratowaniu kraju, łapaniu wroga, zapobieganiu zamachom, a musisz przewracać papiery i pisać raporty, których nikt nie przeczyta. Żeby jeszcze panowała tu atmosfera pełna wsparcia, ale mało kto tu się lubi, a szef wręcz się nad nimi znęca psychicznie. I tu poznajemy jeden z mocniejszych punktów serii - twórca tego miejsca i jego opiekun, wcale nie przejmuje się tym co myślą o nim inni - człowieka tak bezpośredniego, chamskiego, niechlujnego, złośliwego, trudno by było znaleźć. Lamb jednak jedynie sprawia wrażenie nieczułego abnegata, który w ma wszystko w nosie - mimo wszystko dba o swoich ludzi i gdy coś im zagraża, nie pozostaje obojętny...
Oto bowiem jednemu z jego podwładnych, informatykowi, którego zresztą nikt nie lubi, przydarzają się jeden po drugim dziwne zdarzenia, z których można wnioskować, że ktoś próbuje go zabić. Ale dlaczego? Czyżby wszedł w posiadanie jakichś informacji, dla których warto go usunąć? Co to ma wspólnego z zamachami, które nie tak dawno wstrząsnęły Wielką Brytanią? Początkowo mało kto im wierzy, ale gdy ginie jeden ze znanych polityków, robi się naprawdę sytuacja napięta. Zwłaszcza, że brytyjski wywiad wcale nie chce nagłaśniania wszystkich odkryć jakie wychodzą na jaw dzięki kulawym koniom ze Slough House, tak jakby sami mieli coś za uszami. Lamb oczywiście próbuje to rozegrać tak, by mimo wszystko nikt z jego ludzi za bardzo nie ucierpiał - co z tego, że to jego zdaniem nieudacznicy, dopóki dla niego pracują, będzie ich chronił. A potem dalej się na nich wyżywał.
Każdy z tych ludzi zmaga się z czymś trudnym - depresją, uzależnieniem, żałobą, skłonnością do przemocy, ich działania są dalekie od profesjonalizmu, pełne błędów i emocjonalnych decyzji, ale do cholery, niejeden raz narażają własną skórę, by uratować innych ludzi. Czyż nie zasługują więc choć na odrobinę naszej sympatii i szacunku? Skoro inni im tego odmawiają...
Londyńskie zasady trzymają wciąż świetny poziom serii. Czytajcie cykl o Kulawych koniach bo rzecz niebanalna, krwista i pomysłowa! Zwrotów akcji nie zabraknie, ale te książki kocham głównie za niepowtarzalny klimat, ich przewrotny humor i niepoprawność polityczną.
Pachnie moimi klimatami, więc spróbuję. Ale to odezwę się za pół roku, bo dopiero co porwałem się za słuchanie Wojny i Pokoju :D
OdpowiedzUsuń