piątek, 9 czerwca 2023

Opowiadania i wiersz - Zdeňek Svěrák, czyli humor jako lekarstwo na...

Dzień taki, że mimo iż nie miałem już takiego zamiaru, siadam ponownie do Notatnika. I chyba mogę dołożyć kolejną wersję odpowiedzi na pytanie: co mi daje to pisanie. Pomaga. Czasem zwyczajnie podzielić się czymś z innymi, co gdzieś w serduchu zadrgało, a innym razem po prostu to sposób na uspokojenie skołatanej głowy. Gdy czarne myśli się kłębią, ten "obowiązek" prowadzenia Notatnika, daje mi stabilny grunt, jest czymś stałym... I nawet jeżeli i o nim zdarza się pomyśleć: to nie ma sensu, jednak dorzucam kolejną notkę, odhaczam kolejny dzień w Notatniku.
Ech, jakoś dziwnie się zrobiło. Ale może i nie od rzeczy, bo na dziś nowa książka od kochanego przeze mnie Wydawnictwa Afera. Po opowiadaniach Petr Šabacha czy świetnego Jana Balabána pora na kolejne nazwisko. Zdeňek Svěrák pewnie bardziej kojarzony jest przez kinomaniaków, bo to nie tylko aktor, ale i scenarzysta wielu świetnych filmów (w tym kultowych Butelek zwrotnych wyreżyserowanych przez jego syna).

Komik i pisarz? W dodatku nie tyle pajac, ale raczej filozof, czyniący z humoru swoją broń przed absurdami rzeczywistości. Jakże to czeskie połączenie. I kto sięgnie po ten zbiór opowiadań pewnie odnajdzie tu ten specyficzny humor dla naszych południowych sąsiadów, przesiąknięty jakąś dziwną nostalgią, chwilami może i absurdem, ale i jakże życiową mądrością. 
Teksty są z różnego okresu, niektóre dzieli kilka dekad, ale nie czuje się jakoś tego by, któreś bardzo "trąciły myszką". Bez zwariowanych historii (a przynajmniej nie tak bardzo) i zrywania boków ze śmiechu, ale jednak lekko, ciekawie i zabawnie.
Nie we wszystkich też humor jest bardzo wyraźny, bardziej w oczy rzuca się jakaś melancholia, niektóre historie nawet kończą się mało optymistycznie. Gdy jednak smakuje się te opowiadania powoli, odkrywamy jednak w nich tego "czeskiego" ducha, który pozwala nawet przez sprawy trudne przejść ze spokojem. Uśmiech, nawet jeżeli gdzieś siedzi w nas lekka gorycz, może kufel piwa wypity w knajpie, możliwość opowiedzenia co ci leży na wątrobie, pomagają iść przez życie dalej. Bo nawet nieudacznik życiowy, nie musi być wytykany palcem, traktowany jako przegrany - w tej filozofii życiowej nawet on zasługuje na wysłuchanie i odrobinę współczucia. A może przede wszystkim on? Uśmiechamy się nie dlatego, że cieszymy się, że coś przytrafiło się nie nam tylko komuś innemu, wytykając głupotę (jakie to polskie, prawda?), ale życząc z całego serca żeby wreszcie los do niego również uśmiechnął.
I to jest rzecz, której mi dziś chyba było również trzeba.
Na deser po opowiadaniach jeszcze wiersz. Ciekawy, bo z roku 1989. Choć autor jak twierdzi nie pisze poezji, wtedy poczuł że swoje myśli pragnie ubrać w słowa właśnie w taki sposób. Ciekawe, bo bardzo prorocze, przepowiadające upadek systemu, który wtedy wydawało się czuł się jeszcze całkiem mocny.

A ja przenoszę się z Czech do Japonii, do słynnej ostatnio kawiarni. Zanim wystygnie kawa. Czy raczej herbata w moim przypadku :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz