Pisząc o najnowszej premierze Teatru Polonia, chyba powinienem zacząć trochę nietypowo, bo od książki, która stała się kanwą scenariusza tego monodramu. "Pogo" Jakuba Sieczki, lekarza, który przez sześć lat pracował w stołecznym pogotowiu ratunkowym (pisałem o niej tu: Pogo, czyli ile jeszcze wytrzymasz) mimo niewielkich rozmiarów zebrało dobre recenzje, a nawet znalazło się w finale prestiżowej nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego. Tylko jak przenieść na scenę opowieść dość osobistą, pełną nie tylko opisów zdarzeń, jakie się zdarzają w trakcie tej pracy, ale i masy gorzkich przemyśleń. Byłem dość sceptyczny, ale tym większy mój zachwyt. Reżyserująca to przedstawienie Kinga Dębska i Marcin Hycnar, który przez dwie godziny skupia na sobie naszą uwagę, wydobyli z tego tekstu tyle emocji, że nawet w trakcie lektury pewnych rzeczy może się nie dostrzegło. A tu są. Jakże żywe i prawdziwe.
Zmęczenie. Frustracja. Bezradność. Mobilizacja. Złość. Ale i również satysfakcja, to przedziwne poczucie sprawczości, gdy raz na jakiś czas masz naprawdę poczucie, że w twoich rękach spoczywało ludzkie życie i dzięki tobie udało się je uratować...
Magiczny wieczór. W niewielkiej przestrzeni małej sceny Teatru Polonia, czyli tak naprawdę w holu poniżej kawiarni, można zapomnieć o tym, że to tylko odtworzenie pewnej historii, bo to co widzimy i słyszymy sprawia wrażenie spotkania wyjątkowego. Zupełnie jakby Marcin Hycnar opowiadał to jeden, jedyny raz, specjalnie dla nas. To przedziwne wrażenie, że on nie tyle staje się ratownikiem, ale po prostu nim jest. Wkłada w to całego siebie, autentycznie czuje się te emocje jakie w nim buzują. Słuchamy o kolejnych wyjazdach do pacjentów, ich historii, ale i wchodzimy w te sytuacje gdy czekają na wyjazd, gdy próbują łapać krótkie chwile wytchnienia albo rozładować napięcie jakie wywołuje nieustanne bycie w gotowości. To opowieść szczera, bo nie brakuje również słów o tym jak bardzo wypala ta praca, jak dużo kosztuje. I nie chodzi nawet o to by doceniać, nosić na rękach, ale być może by dostrzec w ratowniku człowieka, który nie jest maszyną. Tak jak oczekujemy od niego empatii, starajmy się również ją mieć dla niego. Ile razy wyjeżdżają do zupełnie bzdurnych wezwań? Ile razy muszą zastępować lekarzy rodzinnych, psychologa, terapeutę, czy nawet członka rodziny, bo do załatwienia sprawy wystarczyłoby któreś z nich?
fot. Katarzyna Kural-Sadowska |
Spektakl, w którym sporo jest życia, spraw bolesnych, może i trąci w nas jakąś czułą strunę. Można i nawet warto za to podziękować.
Brawa ode mnie nie tylko dla świetnego Marcina Hycnara, ale i za pomysły, które ożywiają tą opowieść. Prosta scenografia - krzesła symbolizujące karetkę, piętrowe łóżko do odpoczywania, przestrzeń na której dzieje się akcja ratunkowa, ciekawy pomysł na muzykę, efekty dźwiękowe i "dopowiedzenia" (Radosław Luka bardzo fajnie sprawdza się w roli "dodatkowego" aktora i można by to nawet rozbudować!) - tak niewiele, a tyle zmienia. I choć może drażnić rutynowe powtarzanie pewnych czynności (np. zdejmowanie i zakładanie rękawiczek), gestów, to przecież to też część tej pracy. Zrozumienie tego to kolejny punkt do autentyczności tej historii.
Bez upiększania, wielkich słów o powołaniu... Ratownik Bogiem nie jest. Choć czasem się potrafi o cuda otrzeć lub do nich przyłożyć rękę. I to tu wybrzmiewa. Co ja zresztą będę pisał... Idźcie na "Pogo". Warto!
Pogo - Teatr Polonia (mała scena)
Reżyseria: Kinga Dębska
Scenografia: Wojciech Żogała,
Kostiumy: Małgorzata Domańska,
Reżyseria światła: Katarzyna Łuszczyk,
Kompozytor: Radosław Luka,
Asystentka ds. scenografii: Małgorzata Domańska,
Producentka wykonawcza: Magdalena Kłosińska
Obsada:
Marcin Hycnar, Radosław Luka
Terminy pokazów sprawdzajcie na: https://www.teatrpolonia.pl/event-data/4482/pogo-2023-04-18
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz