piątek, 16 czerwca 2023

Bolero i inne balety Bejarta, czyli erotyzm i zmysłowość

Upamiętniając 16. rocznicę śmierci (2007 r.) wybitnego choreografa Maurice Bejarta, Opera Paryska stworzyła składankę baletową złożoną z układów tanecznych, do której choreografię stworzył właśnie Bejart. To co zwraca przede wszystkim uwagę w tym spektaklu to brak scenografii. Przyznam, że bardzo mi to odpowiada. Natomiast gra światłem dodaje tańcom wymowy i potęguje emocje.

Pierwszą prezentowaną choreografią wieczoru był „Ognisty Ptak” do muzyki Igora Strawińskiego. Ten utwór inspirowany w pierwowzorze ludowymi baśniami, w choreografii Bejarta stał się dynamicznym, a jednocześnie symbolicznym tańcem o rewolucjonistach podążających za swoją ideą. Kiedy ta po jakimś czasie przestaje tak mocno fascynować i zamiera, kolejny impuls powoduje, że odradza się jak Fenix z popiołów. W tym grupowym tańcu jako gwiazda wystąpił Mathieu Ganio, czołowy i bardzo przystojny tancerz Opery Paryskiej. Jego taniec harmonijnie łączył muzykę i emocje. Widać w tym tancerzu wyczucie stylu i formy. Zaprzyjaźnione panie zgodnie twierdzą, że tak piękne męskie ciała wychodziły jedynie spod dłuta Michała Anioła. I przyznam, tak jest w istocie. 😊

Osobiście najbardziej w tej składance baletowej podobała mi się choreografia Bejarta do „Pieśni wędrującego czeladnika”. Oparta na cyklu pieśni Gustava Mahlera zrealizowana w 1971 r. dla Rudolfa Nuriejewa, w tej odsłonie była zatańczona przez Hugo Marchanda w duecie z Germain’em Louvet’em. Piękny męski taniec, zmysłowy i pociągający. Odnoszę wrażenie, że bez uczuć tego baletu nie można tańczyć. Urzekająca płynność ruchów, a kroki i gesty wykonywane były z wyrazem i emocją. Duet przystojnych tancerzy przywołujący w myślach zakazaną miłość, pełen erotycznego powabu. Ten taniec okraszony dodatkowo partią barytonową w wykonaniu Samuela Hasselhorna jest po prostu piękny. Bardzo mi się podobał. 

Na zakończenie spektaklu moje ukochane „Bolero” Ravela. Oczywiście wiem, że są gusta i guściki i nie każdemu ta muzyka podoba się, jednak dla mnie jest najpiękniejszą muzyką świata. Za każdym razem kiedy jej słucham jestem jak zahipnotyzowana, wyłapuję ją po jednym takcie kiedy usłyszę nawet zza ściany. Jej rytm, pełna harmonia i narastająca siła są godne podziwu. Słysząc ją zamieram w bezruchu. Dlatego nie padam z zachwytu przed tą choreografią. O ile była ona może innowacyjna, pociągająca i mocno erotyczna w wyrazie kiedy tańczył ją Jorge Donna, towarzysz życiowy Bejarta (bo dla niego została napisana), o tyle zdecydowanie lepiej wypadłaby w tym tańcu przepiękna tancerka, pierwsza solistka zespołu baletowego Opery Paryskiej, Amadine Albisson, gdyby tańczyła do choreografii Bronisławy Niżyńskiej. Jej klasyczna uroda, aż prosi się o suknię godną jej urody. Obecne czasy aż kipią żądzą i nagimi ciałami; to co kiedyś mogło być postrzegane jako erotyzm i zmysłowość, w dniu dzisiejszym powszednieje, coraz częściej marzymy o tajemniczości i choć lekkim zakryciu tego, co wiecznie jest na widoku. Niezaprzeczalnie Amadine Albisson świetnie poradziła sobie z tańcem; jednak niemal półnaga kobieta między półnagimi mężczyznami – to już dla mnie aż za dużo. W latach 80-tych oglądałam „Bolero” w Teatrze Wielkim w choreografii Witolda Borkowskiego (Wieczór baletowy: „Symfonia fantastyczna” – H. Berlioza, „Dance sacree-dance profane” – C.Debussy’ego i „Bolero” – M.Ravela). Bolero było bardzo podobne scenograficznie. Tancerka w krwistoczerwonej sukni tańcząca na stole/podeście i na czarno ubrani tancerze. W scenie końcowej podest szedł do góry wraz z tancerką unoszony przez tancerzy. Efekt niesamowity. Pamiętam je po niemal 50 latach. Również bardziej choreograficznie podobało mi się „Bolero” stanowiące część spektaklu baletowego „Chopiniana – Bolero – Chrome” również z Teatru Wielkiego w Warszawie w choreografii Michaiła Fokina (z 2016r.). Dalekie od pierwowzoru jednak tajemnicze i zniewalające. Jak mówię: są gusta i guściki, mnie bardziej podoba się ten taniec bliższy pierwotnej wersji. Jest wówczas bardziej tajemnicze, ma w sobie coś niezwykłego. Zapewne jestem jedną z niewielu, którym choreografia Bejarta do „Bolera” Ravela nie przypadła do gustu. Z przyjemnością go obejrzałam, zachwyciła mnie tancerka, zadziwiła scena końcowa, jednak zdania nie zmieniam.

Piękny wieczór z mistrzami tańca i cudowną muzyką. Warto obejrzeć.

Polecam.

MaGa

Pełny repertuar spektakli i wydarzeń specjalnych w Multikinie znajdziesz tutaj: https://multikino.pl/wydarzenia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz