Dwójka młodych Brytyjczyków z plecakami w ciemnym lesie w Transylwanii? Oj to nie może skończyć się dobrze. Utrata dokumentów nagle odbiera im cały komfort podróży i urok przygody. I choć sceny z lasu mogą nam się kojarzyć z horrorami, lub mrocznymi baśniami, to co spotkało parę bohaterów, a co próbują mocno wyprzeć ze świadomości, ma dość realistyczne korzenie i niestety wynika nie z żadnych paranormalnych przyczyn, a z natury ludzkiej. Do czego zdolny jest człowiek, gdy wydaje mu się, że jest ponad normy etyczne? Gdy zetkniesz się z takim złem, nawet jeżeli fizycznie cię nie dotknie, będziesz mieć koszmary i długo nie będziesz mógł się z tego otrząsnąć.
Nic dziwnego, że po traumatycznych przeżyciach i powrocie do Anglii Daniel i Laura przeżywają kryzys - rozstają się, ona myśli o tym by uciec na drugi koniec świata, on znowu chodzi na terapię. Jednak jak zdobyć się na odwagę, by opowiedzieć o wszystkim co się wydarzyło, skoro uciekli, nie ufając nawet policji? A może ktoś będzie ich za to obwiniał?
Mark Edwards napisał całkiem niezły thriller, choć chwilami paranoja i nielogiczne zachowania bohaterów wydają się przerysowane. No i te fobie na tle imigrantów z Rumunii - gdyby ktoś napisał taką książkę o Polakach, chyba średnio byłbym zadowolony. Poza tymi minusami jest naprawdę nieźle - fabuła trzyma w napięciu, krótkie rozdziały pomagają posuwać się szybko do przodu mimo niezłej grubości książki, a elementy grozy i niepewności podkręcają emocje.
Średniak, ale całkiem na poziomie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz