czwartek, 22 grudnia 2022

Ty pieronie! Biografia Franciszka Pieczki - Magda Jaros, czyli aktor i człowiek, a nie gwiazda i celebryta

Dziwna rzecz, to nie jest biografia, która by zaskakiwała, nie ma w niej wiele rzeczy odkrywczych, nie należy też do tekstów, które by się jakoś cudownie lekko czytały... A mimo to sięgnąłem po nią z przyjemnością, a kończyłem nawet z łezką w oku. Postać pana Franciszka naprawdę jest wyjątkowa. Wspaniały aktor, ale i człowiek, który fascynuje, bo wszystkim kojarzy się bardzo pozytywnie: z ciepłem, życzliwością, łagodnością. To nie tylko role, dobierane z głową (choć podobno np. w Niemczech często obsadzano go w rolach czarnych charakterów, co dla nas może być dość zaskakujące), a raczej fakt iż w granych przez niego postaciach była dostrzegalna i odczuwalna przez widza jakaś pozytywna energia. Gdy się pojawiał, choćby w małej roli, nie dało się go nie zapamiętać. Głęboki, charakterystyczny głos, ale i serce wkładane w wypowiadane słowa, sprawiały że to kreacje, które się pamięta. Moje pokolenie oczywiście będzie widzieć w nim m.in. Gustlika, smakosze kina kreacje choćby w filmach Kolskiego, a najmłodsi pewnie będą go pamiętać z ławeczki w Ranczu. Nie można mu odmówić tego, że miał szczęście i nie został skazany na zapomnienie, co niestety spotyka wielu aktorów na starość i to było piękne. Choć jego rodzimy teatr potraktował go bardzo nieładnie, na szczęście miał jeszcze radio, telewizję i kino. A gdy się pojawiał na ekranie zawsze to było dla widza jakaś magia, chyba nigdy nie zrobił żenującej wtopy (a innym się zdarza, oj zdarza).

I dlatego dziękuję za tą książkę, bo Franciszek Pieczka zasługuje na pamięć, choćby dlatego że sam w swej skromności raczej unikał rozgłosu. To rzadkość by w dzisiejszym świecie, można było powiedzieć o kimś znanym bez tonu sensacji, kontrowersji, pikantnych plotek. Znajomi, przyjaciele, współpracownicy może nie sypią jakimiś setkami anegdot, ale ich wspomnienia pokazują, że ten wizerunek, który mamy w głowie wcale nie odbiegał od prawdy. Oto człowiek pozornie trzymający się trochę na uboczu, unikający blichtru i imprez, lubiący ciszę i spokój, ale też pełen ciepła, wyrozumiałości, życzliwości dla innych. Można by przecież pytać: czemu nie zaangażował się w Solidarność na początku lat 80, nigdy jednak nie dał odczuć swoim kolegom, że stoi po drugiej stronie barykady, po prostu wielkie zrywy i gesty nie były dla niego, a polityka go kompletnie nie interesowała. I takich pozornych sprzeczności (choćby głęboka wiara, ale i krytyczny stosunek do tego co robi Kościół w Polsce) można znaleźć tu sporo, a każda z nich idealnie wpasowuje się w postać wyjątkowego człowieka. Może brakuje trochę wspomnień bliskich, spojrzenia na życie prywatne, ale Pan Franciszek bardzo je chronił. Za to sporo tu miejsca na wspomnienia z planów, czy scen, ludzi którzy z nim grali, współpracowali. Piękne kreacje i dużo ciepłych słów. I dobrze, że o nich się przypomina. Obyśmy nie zapominali, bo nawet w tym pokoleniu dawnych aktorskich mistrzów, takich jak on było niewielu.
Postanowienie - wrócić sobie do kilku dawnych obrazów gdzie Pieczkę można zobaczyć. A jutro po raz kolejny pojawić się z lampką na jego grobie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz