niedziela, 11 grudnia 2022

Fałszywe tropy - Katarzyna Wolwowicz, czyli że kobiece, wcale nie znaczy że słabsze

Kolejne nowe dla mnie nazwisko w kryminałach. I aż żałuję, że zaczynam od drugiego tomu cyklu o komisarz Oldze Balickiej, bo jest tu trochę odwołań do pierwszej części. Niby sprawa osobna, ale w tym kryminale, podobnie jak np. u Lackberg, życie osobiste bohaterki jest równie istotne jak i prowadzone przez nią śledztwa.
Facet, z którym ma dziecko postanowił wrócić do rodziny, długi czas się nie odzywał, a drugi, który dotąd raczej miał ją w poważaniu, nagle pojawił się na horyzoncie niczym plaster na ranę. Chce być ojcem dla dziecka, które w drodze, chce mieć kobietę przy swoim boku, bo to pasuje do jego wizerunku, prokuratora ustatkowanego, eleganckiego i mającego poukładane życie. Ale prawdziwy ojciec też postanowił wrócić na Dolny Śląsk i do Olgi. Ba, nawet postarał się o pracę w tym samym komisariacie. Oj nie będzie miała łatwego czasu nasza bohaterka. Nie dość, że raz jeden ją rozczula/wkurza (zamiennie), raz drugi, to i ciało niestety nie pozwala jej tak bardzo angażować się w pracę, jak tego by chciała. Na szczęście pozwoli jej wrócić, bo już świra w domu dostawała. A przyda się jej pomoc na pewno, bo choć dotąd wydawało się, że w ich okolicy jest nudno i nic się nie dzieje, w ciągu kilku dni mają aż dwie sprawy o morderstwo. Po wypadku samochodowego na drodze między Świeradowem-Zdrojem, a Szklarską Porębą, znaleziono ciało w bagażniku rozbitego auta, a dzień później w biały dzień w schronisku na Hali Szrenickiej zostaje zastrzelony mężczyzna. Stary komendant odchodzi, ekipa więc ewidentnie osłabiona i pomoc Olgi bardzo się przyda.  
Życie prywatne trochę miesza się ze śledztwem, ale powiem Wam, że to naprawdę dobrze się czyta - nie jest to żadne ckliwe wzdychanie, ale prawdziwe życie i emocje (no i hormony, nie oszukujmy się). Dość dobre tempo, sympatyczne postacie śledczych, trochę skomplikowanych sytuacji życiowych na dokładkę, psychologiczne profilowanie... I tylko te góry na razie mało wykorzystane.
I o ile same finalne rozstrzygnięcia ciut moim zdaniem naciągane, to lektura naprawdę smakowita i aż się chce sięgnąć zarówno po to było przed (Niewinne ofiary), jak i po jakiś ciąg dalszy. Nazwisko jak najbardziej do zapamiętania.

2 komentarze:

  1. Ciekawa recenzja. Właśnie przeczytałem książkę i dochodzą do podobnych wniosków. Może naciągane, jednak jak dla mnie powieść wiarygodna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie słyszałam o niej, ale jestem jej ciekawa ;)

    OdpowiedzUsuń