Maga: Zaskakujący spektakl. Niby muzyczny a początkowo, przez całkiem długą chwilę trwa w zupełnej ciszy. Widzowie czekają na pierwszy akord, dźwięk, głos… a cisza trwa dalej. Napięcie rośnie, a żaden głos, dźwięk się nie pojawia. Jest tylko ruch wykonawców na scenie.
Robert: Kto oglądał przedstawienia reżyserowane przez Anne Srokę-Hryń ze studentami, pewnie nie będzie zaskoczony, bo tam było podobnie, ale tu jeszcze więcej jest elementów choreografii, pokazania umiejętności grania ciałem, no i brak muzyki na żywo, co trochę zmienia klimat. Chociaż nie, muzyka jest ale robiona a capella, czasem w bardzo zaskakujący sposób (ach te buty).
MaGa: A potem było coraz lepiej. Każda piosenka to nowa aranżacja, taki mini-teatrzyk, stop-klatka, teatralny fotoplastykon. Nie tworzyły jednej historii, były odrębnymi bytami, każda była opowieścią o czymś innym, a każda miała coś do powiedzenia.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Collegium Nobilium. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Collegium Nobilium. Pokaż wszystkie posty
czwartek, 16 maja 2024
w.a.s.o.w.s.k.i. FOTOPLASTYKON, czyli koncert na sześć głosów, ciał i dusz
piątek, 19 lutego 2016
Awantura w Chioggi, czyli soczysta Italia oczami młodych warszawskich aktorów!
Teatr Collegium Nobilium jest miejscem szczególnym na kulturalnej mapie Warszawy. Idąc tutaj ma się pewność, że przed spektaklem da się zauważyć biegających po korytarzach studentów Akademii Teatralnej, później - na scenie - rewelacyjne przedstawienie, zaś po nim – tłumy widzów, do których młodzi artyści garną się po dobrze wykonanej pracy! Niespotykane nigdzie indziej, ale aż miło popatrzeć!
Zabawne, ale po „Barbarzyńcach”
miałem pewność, że na cokolwiek pójdę do Akademii Teatralnej, będę zadowolony. I
nie zawiodłem się. Twórcy „Awantury w Chioggi” zadbali, aby dyplom studentów
czwartego roku wydziału aktorskiego wypadł doskonale.
Komedia Carlo Goldoniego została
fantastycznie przełożona przez Jerzego Jędrzejewicza, co - przy dodaniu nutki
reżyserskiego konceptu – sprawiło, że nie tylko przeniesiono wydarzenia do lat
60. XX wieku, ale też uczyniono tekst niezwykle aktualnym także dzisiaj! Dyskretne
aluzyjki, misternie wplecione konwencje telewizyjne (scena podpatrywania
sąsiadów niczym w ekranie telewizora – majstersztyk!), niektóre zachowania,
słowa, wszystko to, bez szkody dla literackiego pierwowzoru, nadało komedii
współczesnego charakteru, stając się atrakcyjne dla aktorskiej młodzieży i
bardzo efektowne dla publiczności!
poniedziałek, 1 lutego 2016
Barbarzyńcy, czyli o tym, jak nie zostałem aktorem...
Dawno,
dawno temu… w zamierzchłych latach dziewięćdziesiątych miałem marzenie, by
zostać aktorem. Przeciwko mnie sprzysięgło się wtedy wszystko, nie było więc najmniejszych
szans na realizację licealnego postanowienia. Człowiek z małego miasta, który
nigdy nie był w Warszawie (podróż do stolicy była dla nas wówczas niczym lot w
kosmos), wada zgryzu, niechęć rodziców… Nie udało się, zrezygnowałem, nawet nie
było sensu składać papierów. A myślałem o Warszawie… Minęło niemal dwadzieścia
lat, zanim przekroczyłem próg Akademii Teatralnej, z zupełnie innym zresztą
zamiarem. Nie wiem, czy byłbym dobrym aktorem, pewnie nie, nie wiem, czy
zrobiłbym karierę (to przecież udaje się nielicznym), wiem za to, że wizyta w Teatrze
Collegium Nobilium przywołała masę wspomnień.
Subskrybuj:
Posty (Atom)