Maga: Zaskakujący spektakl. Niby muzyczny a początkowo, przez całkiem długą chwilę trwa w zupełnej ciszy. Widzowie czekają na pierwszy akord, dźwięk, głos… a cisza trwa dalej. Napięcie rośnie, a żaden głos, dźwięk się nie pojawia. Jest tylko ruch wykonawców na scenie.
Robert: Kto oglądał przedstawienia reżyserowane przez Anne Srokę-Hryń ze studentami, pewnie nie będzie zaskoczony, bo tam było podobnie, ale tu jeszcze więcej jest elementów choreografii, pokazania umiejętności grania ciałem, no i brak muzyki na żywo, co trochę zmienia klimat. Chociaż nie, muzyka jest ale robiona a capella, czasem w bardzo zaskakujący sposób (ach te buty).
MaGa: A potem było coraz lepiej. Każda piosenka to nowa aranżacja, taki mini-teatrzyk, stop-klatka, teatralny fotoplastykon. Nie tworzyły jednej historii, były odrębnymi bytami, każda była opowieścią o czymś innym, a każda miała coś do powiedzenia.
Robert: Tak, po pierwszym zaskoczeniu, przychodzi uśmiech, przychodzi zachwyt. Trudno bowiem odmówić tym młodym ludziom umiejętności, energii, bawienia się tym materiałem. Czasem bardzo wprost jakoś nawiązują do tekstu w elementach inscenizacji, innym razem proponują trochę inne spojrzenie, kombinują i to jest fajne. Co ważne, nawet gdy tylko jedno śpiewa jakiś fragment, zwykle pozostali również zostają na scenie, odgrywają jakiś element historii wplecionej w ten konkretny numer.
MaGa: Tym co uwodzi w spektaklu najbardziej to aranżacja piosenek Jerzego Wasowskiego w wersji a capella. Sześcioro utalentowanych wykonawców potrafiło na scenie stworzyć magię. Zachowano melodykę autora a warstwa instrumentalna została zastąpiona ich głosami, a te z kolei tworzyły mocne dźwięki, jasne i ciemne brzmienia o emocjonalnej barwie. Efekt zachwyca!
Robert: Niezależnie czy w wykonaniach solowych, czy zespołowych, czuć było w tym ich zaangażowanie, radość. Technicznie bardzo fajnie, ale przede wszystkim to się przeżywa na poziomie emocjonalnym.
MaGa: I tak sobie myślę, że mistrzowskie teksty Jeremiego Przybory, Wojciecha Młynarskiego czy Bronisława Broka, które zawierają w sobie jakąś uniwersalną prawdę o człowieku, a jednocześnie posiadają mocny rys komiczny w tym przedstawieniu i w tej interpretacji są znakomite. Chociażby „Wróć, Luciu wróć!” czy „Szarp pan bas!”
Robert: Bez próby wiernego odtwarzania oryginału, ale próbując złapać na nowo sens, odkryć te utwory - i to się udaje. W kabarecie Starszych Panów czasem wydawały się frywolne, kpiarskie, a tu proszę, czasem okazuje się, że o tej miłości i cierpieniu to jak najbardziej na serio.
MaGa: Świetnie bawiłam się na tym przedstawieniu. I muszę przyznać, że trudno mi jednoznacznie wyróżnić kogokolwiek, bo cała szóstka spisała się znakomicie jako zespół, co jest doprawdy trudną sprawą, a w pojedynkę każde z nich było wyborne zarówno głosowo jak i aktorsko. Z mojej strony ogromne słowa uznania za pomysł, interpretację i wykonanie.
Robert: Brawa bijemy oboje! Pomysłowe i na bardzo dobrym poziomie!
Polecamy.
TCN – w.a.s.o.w.s.k.i. FOTOPLASTYKON
scenariusz, reżyseria: Ewa Konstancja Bułhak
aranżacje, kierownictwo muzyczne: Olga Lisiecka
choreografia: Patrycja Grzywińska
scenografia, kostiumy: Kamila Bukańska
reżyseria dźwięku: Miłek Smyl
reżyseria światła: Karolina Gębska
obsada:
Karolina Gwóźdź – Julia
Olga Lisiecka – Lucy
Mary Pawłowska – Odchodząca
Wojciech Melzer – Gustaw
Tomasz Osica – Torrero
Mikołaj Śliwa – Tol
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz