poniedziałek, 24 kwietnia 2023

Ja, córka Rasputina, czyli każdy ma swoją prawdę

Ten monodram to skrócona opowieść o życiu Matriony, zwanej Marią, z piętnem bycia córką Grigorija Rasputina, tajemniczego mnicha z dalekiej syberyjskiej wioski, obwinianego za wszelkie nieszczęścia jakie spotkały Rosję na przełomie XIX i XX wieku. Akcja rozgrywa się w ostatnim dniu jej życia - 27 września 1977 roku, w jej mieszkaniu pod Los Angeles w Stanach Zjednoczonych. Późny wieczór, Maria budzi się z letargu upojenia alkoholowego i zaczyna snuć opowieść o swoim życiu, życiu ojca, jej wersji historii wydarzeń, zdaje się prowadzić rozmowy z dwoma psami: Jusu i Pow. Te imiona nadano psom rozmyślnie, od nazwisk zabójców jej ojca. Jego zabili, ją skazali na rozpacz i tułaczkę – teraz jako psy mają słuchać jej rozkazów.

Monolog Marii prowadzi nas przez dzieciństwo na Syberii, wspomnienia o matce i rodzeństwie, o ojcu, który zdawał się rozumieć mowę zwierząt, o jego „wędrówce” od chłopa- rozrabiaki do fanatycznie wierzącego mnicha, o jego wejściu na salony carskie, o jego życiu aż do śmierci, a także o jej małżeństwach i życiu w Paryżu i Los Angeles. Jest ten dzień dla Marii dniem radosnym. Dekadę temu zmarł zabójca jej ojca, Feliks Jusupow. Jest też dniem przypominającym dzień śmierci ojca, dla którego była oczkiem w głowie. To dzień zadumy nad tym co straciła - dlatego poznajemy ją leżącą na dywanie ze szklanicą w dłoni. Ból duszy najlepiej przecież leczy wódka, ten swoisty „antybiotyk Syberii”.
Ten monolog jest jednocześnie polemiką z tymi wszystkimi, którzy twierdzą, że Rasputin doprowadził do upadku zarówno rodzinę carską jak i Rosję. Maria w opowieści stosuje przeskoki czasowe, ale przecież to jej wspomnienia a nie kronika wydarzeń. Obok opowieści o ojcu, dostajemy trochę ciekawostek z życia cara Mikołaja II, jego żony Aleksandry i ludzi z jego otoczenia. Nie z każdą opinią o ojcu się zgadza – ma do tego prawo. W jej pamięci pozostaje on prostym, dobrym człowiekiem, który żył w otoczeniu, które go nie rozumiało, które mu zazdrościło i w końcu zabiło.

Nie ma jednej prawdy. Błądzi ona gdzieś pomiędzy opisami Rasputina przez historyków a wspomnieniami o nim jego córki. Był zapewne mistykiem i był człowiekiem charyzmatycznym. Zapewne był również hipnotyzerem i człowiekiem, który znacznie lepiej rozumiał zwierzęta niż większość ludzi wychowanych w mieście. Czy czynił cuda? Nie sądzę. Jednak wędrując po zakonach mógł posiąść wiedzę medycyny wschodniej i z niej korzystać. Mógł wpływać na ludzi charyzmą i hipnozą. Również mistycyzm czy okultyzm wcale nie są daleko od tronu i władzy, co potwierdzają badania historyczne. Być może Rasputin poszedł jedynie o krok za daleko w którąś stronę i przypłacił to życiem.

Być może…

Maria Rasputin, w wykonaniu Marzeny Trybały to kobieta pogodzona. Nie ma w niej goryczy a sentymentu jest w sam raz. Nie ma w niej nienawiści ani zbytniej przesady. Uwielbiała ojca, jednak inne myślenie o nim przez oponentów nie wywoływało u niej zgorzknienia. Marzena Trybała pięknie przedstawiła nam Marię akceptującą swój los, pomimo dramatycznych wydarzeń jakich doświadczyła w związku ze stygmatem nazwiska jakie nosiła.

Muszę dodać, że po raz kolejny zaskoczyła mnie scenografia w spektaklu w Teatrze Druga Strefa. Głęboko odsłonięta scena i kilka rekwizytów, które mądrze rozmieszczone sprawiały wrażenie carskich komnat, jak i potęgowały mroczną historię opowiadaną w godzinie śmierci przez bohaterkę. Do tego pieśń rosyjska w wykonaniu chóru męskiego umiejętnie przenosiły widza w świat cara i tamtej Rosji.

Polecam

MaGa

Teatr Druga Strefa – Ja, córka Rasputina
autor: Rafael Akopdżanian
tłumaczenie: Walentyna Mikołajczyk-Trzcińska
reżyseria, scenografia i opracowanie muzyczne: Sylwester Biraga
wykonanie: Marzena Trybała
plakat: Jan Wawrynkiewicz
realizacja techniczna: Eligiusz Baranowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz