Zastanawiałem się jakim tytułem zakończyć lipiec i na jakiś czas się pożegnać. Wybieram Szczygielskiego, ze względu na to, że to książki lekkie, zabawne, przygodowe, czyli takie idealne na wakacje. Spróbujcie je podsunąć swoim pociechom (pewnie tak 10+) i sami zobaczycie jaką będziecie mieli frajdę.
To tak przedziwna mieszanka czarnego humoru, magii, przygody.
Rodzina Rodomiłów od lat walczy z różnymi manifestacjami złych mocy, czyli strzygami, upiorami, demonami i wszelkiej maści potworami. Od lat? Co ja gadam! Od pokoleń! Taki to już dar, a może przekleństwo, ich misja i sposób na zarabianie. Gromadzą różne przepisy, robią notatki, hodują zioła i rośliny, eksperymentują z miksturami. I uczą swoje dzieci tego "zawodu".
11 letnia Hania, najmłodsza w rodzinie nie ma więc lekkiego dzieciństwa. Nie pozwalają jej nic ćwiczyć w praktyce, bo to przecież niebezpieczne, ale każą wkuwać teorię, bo musi być przygotowana na wszystko. Ich zajęcie przecież jest niebezpieczne, a świadczyć może o tym choćby to, że rodzony ojciec obecnie nie ma postaci materialnej, ale jest wciśnięty w lusterko mamy, a jedna z ciotek ewidentnie zbzikowała i ma napady niepowstrzymanego potoku przekleństw i klątw.
Dziewczynka marzy więc o dorwaniu się do piwnicy gdzie gromadzone są wszystkie słoje z pokonanymi przez nich potworami albo do laboratorium dziadka, który przyrządza różne eliksiry. O czymś czego mogłaby spróbować sama, a nie pod okiem dorosłych. Nawet przecież gdy zabiorą ją na "akcję" nie pozwalają jej nic robić. Jej obecność jednak będzie istotna dla mrocznej siły, która uzna, że najmłodszą i najsłabszą najłatwiej będzie zmanipulować by uderzyć w rodzinę.
Na razie mamy dwa tomy, ale będzie więcej, co mnie bardzo cieszy. Całość jest trochę zwariowana, nie tylko ze względu nawet na fabułę, dialogi, czy rysunki, ale choćby i na katalog różnych stworzeń magicznych, który nam towarzyszy na każdej stronie. Aż się zdziwicie w ilu wydawałoby się zwyczajnych sytuacjach pewnie byliście pod wpływem złych mocy, które brały was w swoje posiadanie.
Wyobraźnia Szczygielskiego zdaje się nie mieć granic. Korzysta z podać, legend, ale i bawi się tym materiałem, uwspółcześnia. Rodzinka za swoją pracę wystawia więc faktury, bynajmniej nikomu nie czyści pamięci, bo ludzie sami wolą jak najszybciej zapomnieć o tym co dziwne i paranormalne. A dla Hani, to raczej nasz świat jest zaskakująco inny i dziwi ją, że nie wszyscy rozumieją i akceptują to co dzieje się w ich domu. Nawet jeżeli przez chwilę zrobi się strasznie, to nie jest bynajmniej horror, choć pewne elementy grozy można tu znaleźć. Pozostawiam decyzję o lekturze oczywiście rodzicom, ale też gorąco namawiam, bo to książki lekkie i zabawne. Trochę niedomknięte jakby te historie, co przy oczekiwaniu na kontynuację może być bolesne, mam jednak nadzieję, że to nie będzie tak długi czas. Prawda drogi Autorze?
Prawda! 😉 😊
OdpowiedzUsuń