Po raz pierwszy doświadczyłam czegoś podobnego. Wyszłam po spektaklu zdołowana i zła, że się wybrałam na tę sztukę. Następnego ranka wstałam i spojrzałam na nią w zupełnie inny sposób. Przecież nikt mi nie kazał iść na spektakl o upływie czasu. Czego mogła się spodziewać kobieta wiekowo zbliżona do scenicznej Małgorzaty, w jednakowo symbolicznie ciężkim futrze na sobie? Można się śmiać z upływu czasu, można go przyjmować filozoficznie, można go zaśmiewać, wyśmiewać… można go spróbować określić.
Czymże jest czas. Pojęcie niemal abstrakcyjne. Jak go określić, pojąć, opisać? Jak go zmierzyć? Można oczywiście mierzyć go w sekundach, minutach, godzinach. Można w dniach, tygodniach, latach. Można go liczyć oddechami. Można też w chwilach – tylko ile trwa chwila? Na fotelu dentystycznym trwa wieki całe, w ramionach ukochanego – czas pędzi jak światło w kosmosie. A gdyby nas spytano o najszczęśliwszą chwilę w życiu? Ile by ona trwała? Sekundę a może długość miłosnego uniesienia. Nasze życie zbudowane jest z czasu. W tym czasie doświadczamy wzlotów i upadków, a to w późniejszym okresie budują naszą tożsamość, daje nam wiedzę o nas samych i otaczającym nas świecie.
Im ktoś młodszy tym mniej opierzony, „ubranko” doświadczeń niewielkie, za to ciało jędrne. Młodych dręczy obawa, że czas przecieka im jak woda przez palce, że jeśli nie dokonają czegoś teraz – to nie dokonają tego nigdy. Z czasem wszystko ulega przeobrażeniu, zachodzą zmiany niekoniecznie przez nas akceptowalne, pojawia się niezgoda na jego upływ, niekiedy rezygnacja. Czas niesie zmiany, przyszłość staje się przeszłością. Kocham tradycyjny teatr, jednak i on ulega przeobrażeniom. Teraz trudno się z tym pogodzić, bo kochamy to co znajome i znane, ale gdyby nie te ciągłe zmiany do dziś baletnice tańczyłyby w trzewikach. Jednak te zmiany były po coś. „Nasze czasy” to dla mnie bardziej performance niż tradycyjne przedstawienie, ale czy przez to gorszy? Czy może tylko inny, wyrażony innymi środkami przekazu…
fot. Karolina Jóźwiak źródło: https://www.facebook.com/ TeatrDramatycznyWarszawa |
Bohaterem tego spektaklu jest czas. Każdy aktor na scenie jest czasem. Może brzmi to trochę abstrakcyjnie, ale jeśli go spersonifikujemy (a przecież możemy to zrobić) to w nudnym rozwijaniu taśmy (Waldemar), bieganiu (Anna), przelewaniu wody (Piotr) czy staniu w bezruchu (Helena) to wszystko ukazuje nam obraz przemijania. Mamy też obraz czasu nieopierzonego i czasu w ciężkim futrze, mamy czas nudy, rozpaczy, miłości, orientacji seksualnej, temperamentu, zgorzknienia, zagubienia , a na koniec czas śmierci. Tylko czy na pewno śmierć zatrzymuje czas? A może dostajemy go niejako w spadku po zmarłych, bo przecież śmierć to nie definitywny koniec… dalej trwają obrządki z nią związane, jest pamięć po zmarłym i jej pielęgnowanie.
Przyzwyczajeni jesteśmy do zegarków i kalendarzy, ale lustro potrafi także odmierzać nam upływ czasu. Przecież: „Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki”. Za każdym spojrzeniem w lustro będziemy dalej w czasie, choć pozornie tacy sami. Z drugiej strony, jeśli siedzimy spokojnie, jedynie obserwując świat wokół nas i pozwalamy mu istnieć „bez naszej obecności” – to ma się wrażenie, że czas stanął na tę krótką chwilę i zamarł. Im PESEL starszy tym mocniej chciałoby się zatrzymać czas, przeżyć coś powtórnie, zajrzeć w miejsca nam niedostępne, doświadczyć uczuć tych co za nami. Wszyscy jednak przesuwamy się po osobistej osi czasu. Zmieniają się mody, ludzie, świat wokół nas. A my suniemy po niej nieustająco, aż szansa każdego z nas na trwanie bez końca na tym łez padole spada do zera. I jak tu się cieszyć z takiej świadomości?
Teraz, po przemyśleniu, mogę powiedzieć, że to dobry, mądry spektakl. Pewnie nie wszystko dobrze odczytałam, ale skłonił mnie do przemyśleń i zastanowienia. Czy można było opowiedzieć o czasie, jego upływie inaczej? Pewnie można, jednak wybrana przez zespół forma prezentacji jest wyjątkowa, nieoczywista. I z tym trzeba się liczyć.
Wszyscy aktorzy na scenie prezentowali kolejne, następujące po sobie dekady. Tak jakby grali samych siebie. Każdy miał inne doświadczenia, inne przemyślenia. Wszyscy spisali się wyśmienicie. Wspaniała dykcja u każdego z nich. Czy stali przodem czy tyłem do widowni to byli słyszalni. Podkreślam to, bo bywa, że w pierwszym rzędzie nieraz nie rozumiem co mówią młodzi aktorzy.
Spektakl wymagający, ale warto go obejrzeć.
Polecam.
MaGa
Teatr Dramatyczny – „Nasze czasy”
Reżyseria -Weronika Szczawińska
Scenariusz- Weronika Szczawińska i Piotr Wawer Jr
Dramaturgia i choreografia – Agata Maszkiewicz
oraz Julian Potrzebny, Małgorzata Błasińska i Olga Stefańska
Obsada: Waldemar Barwiński, Małgorzata Niemirska, Anna Szymańczyk, Helena Urbańska, Piotr Wawer Jr (gościnnie).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz