niedziela, 18 lutego 2024

Galaktyka - Wojtek Miłoszewski, czyli gdzie pojawi się ludzkość, tam niesie zniszczenie

Ponieważ w czytanych aż dwie książki S-F, to nie ma co odkładać pisania o innym tytule z tego gatunku, który trochę już czeka na swoją notkę. Powoli wracam do fantastyki i nie ukrywam, że to całkiem przyjemne doświadczenie, choć chyba też i moje oczekiwania przez wiele lat wzrosły i już nie łykam wszystkiego bez krytycznego spojrzenia.
Wojtka Miłoszewskiego znam ze świetnego kryminału oraz serii political-fiction, która była ciut słabsza. A jak sprawdza się w pisaniu o realiach bardziej futurystycznych?

Koncept całkiem ciekawy. Ludzie zniszczyli i zatruli ziemię, ruszyli więc do gwiazd, w poszukiwaniu innych planet nadających się do zamieszkania. Jednym z takich miejsc jest Tercja, która dość szybko została podbita, bo jej mieszkańcy byli całkowicie pozbawieni agresji. Stali się siłą roboczą, która ma pracować na rzecz dobra wspólnego, planetą rządzi Areopag, czyli grupa ludzi, którzy próbują rekultywować ziemię, czyniąc z niej raj dla wybranych. Raz na jakiś czas przeprowadza się na Tercji losowanie, w trakcie którego wybiera się szczęśliwca, który do tego raju może się przenieść. Zwykle wygranymi okazywali się potomkowie ziemian, ale w tym roku, po raz pierwszy będzie to Tercjanin.
Tyle że to wszystko pierwsza warstwa, jak się okazuje raczej bliższa propagandzie niż rzeczywistości. A jak wyglądają kolejne warstwy?


I tu zaczyna się zabawa. Borg, który został zwycięzcą losowania, trafia w miejsce, które nijak nie przypomina mu obrazków jakie mu pokazywano na temat życia na ziemi. Nie ma nic wspólnego z rajem, a raczej przypomina piekło. Nieustanna walka o życie, zagrożenie albo zmuszanie do życia w niewoli i kłamstwie, jakieś dziwne podziały i legendy, które nawet on, jako Tercjanin rozpoznaje jako wielką ściemę. O co tu chodzi?
Podpowiedzi można szukać w drugim, równoległym wątku, w którym towarzyszymy ekspedycji na kolejną planetę, którą wybrano do kolonizacji. Wszelkie wcześniejsze badania wskazywały na to, że planeta nie jest zamieszkana przez istoty inteligentne, na miejscu jednak okazuje się, że wszystko było kłamstwem, a wojsko jest przygotowane do rozwiązań siłowych. Ekipa naukowców staje przed szeregiem dziwnych sytuacji, prób, które mają wybić ich ze strefy komfortu, ale prawda jaka stoi za tymi wszystkimi zdarzeniami jest jeszcze bardziej skomplikowana, a jej korzenie sięgają daleko w przeszłość. 

O ile każdy z poszczególnych wątków był dość interesujący, ale miał inny klimat (raz bardziej przygodowy, innym razem bardziej naukowo-filozoficzny), to chyba to co mi przeszkadza w okazaniu zachwytu po lekturze Galaktyki to właśnie pomysł na wyjaśnienie tych zagmatwanych historii i finał. Wydaje się, że autor tak pokomplikował próby przewidzenia przyszłości i próby jej zmiany przez poszczególnych oponentów, iż zapętlił wszystko niepotrzebnie i w efekcie cała frajda gdzieś pryska. Różne ciekawy sceny, pomysły, które mogą się podobać w fabule są - nie przeczę, ale ta końcówka to duże rozczarowanie.
Tajemnica, jakaś zagadka, całe napięcie, giną w niepotrzebnym moim zdaniem spiętrzeniu komunikatów "tak miało być, bo to przewidziałem".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz