Cieniutkie, ale warte uwagi. Gdy myślisz sobie o pracy ratowników medycznych, jeżdżących karetkami pewnie przychodzą ci do głowy różne historie mniej lub bardziej sensacyjne/dramatyczne, ratowanie życia każdego dnia po kilka razy, jakieś bohaterskie czyny. Gdy dodasz do tego miejsce akcji, czyli warszawską Pragę, może jeszcze pojawi się myśl: oho będzie jak u Patryka Vegi, czyli zmaganie się z pijanymi, przekleństwa, krew, flaki itp. A tu... No niby pewne elementy tego znajdziecie w tej książce, choć jeszcze więcej Jakub Sieczko, lekarz, specjalista anestezjolog, pisze o rutynie, zmęczeniu, o czekaniu na wezwanie i nerwach proceduralnych, gdy czekają pod szpitalem na przejęcie pacjenta. Jak sam twierdzi, w tej pracy słowa takie jak powołanie i bohaterstwo powinny być zakazane. Żeby nikomu nie robić wody z mózgu, nie obiecywać cudów. One się zdarzają i oczywiście czasem mogą się one dokonać również dzięki refleksowi i profesjonalizmowi ratownika. Ale bywają również porażki i wtedy pozostaje jedynie smutek i rozgoryczenie. Ratownik nie jest bogiem, ale nie jest też nieczułą i nieomylną maszyną.
Pozostaje więc również szukanie sposobu na to, jak wyładować cały swój ból, frustrację, stres, jak odreagować, by następnego dnia znowu być w pełni sprawnym do pracy. Pogo jest opowieścią szczerą, chwilami może wydawać się sucha, ale oddaje to trochę rytm tej pracy, jej powtarzalność - nawet często zdarza im się jeździć i to nierzadko niepotrzebnie do ludzi, których już dobrze znają. Tyle godzin dyżurów, przejechanych kilometrów, przebiegniętych schodów, twarzy, historii pełnych tragedii, ale i nadziei. Jak nie popaść w rutynę, obojętność, ale też nie spalić się emocjonalnie, nie popaść w autodestrukcję.
Nie ma tu więc sensacyjności, epatowania detalami i pikantnymi anegdotami. Więcej jest spojrzenia "od wewnątrz", opowiedzenia o tym co się czuje wykonując tak specyficzną pracę. Bez patosu, ale i bez użalania się nad sobą, gorzko, ale i chwilami z uśmiechem. Naprawdę niegłupio.
Super napisane!
OdpowiedzUsuń