MaGa: Dla mnie ten spektakl jest przestrogą jak i wielkim wzruszeniem. Przestrogą przed miłością, która spala, niszczy, upokarza a wzruszeniem, bo połączony został w całość piosenkami Edith Piaf, którą uwielbiam.
Robert: Ponieważ nie czytałem nic przed udaniem się do Teatru, byłem trochę zaskoczony, zarówno formą monodramu (no nie oszukujmy się, to spektakl jednej aktorki), jak i tak dużą częścią muzyczną. Przyznaję jednak, że dla mnie to się ładnie spina i uzupełnia. Oczywiście doszukujemy się w bohaterce "Małego wróbelka", jej piosenki w wykonaniu Natalii Sikory mają wiele barw i siły, ale sam spektakl można oczywiście odczytywać bardziej uniwersalnie. Tak jak mówisz: czasem kochamy tak bardzo, że nie zauważamy jak bardzo toksyczna dla nas stała się ta relacja, ile dla niej/dla niego jesteśmy w stanie poświęcić.
MaGa: Nie dziwię się, że Jean Cocteau napisał ten utwór dla Piaf… kobieta, która całe swoje życie pragnęła miłości, nie zawsze ją dostawała a po drodze do niej przechodziła wiele tragedii… któż lepiej umiałby o niej opowiedzieć i tak wyśpiewać wszelkie odcienie emocji związane zarówno ze szczęściem jak i rozpaczą.
Robert: Dodaj jeszcze tęsknotą. To oczekiwanie na to czy przyjdzie, te nerwy, gdzie jest, czy mnie jeszcze kocha. Czekanie, które jest torturą. A potem to milczenie gdy na wszystkie prośby, pytania i groźby jest kompletnie obojętny. W wykonaniu samej Edith Piaf ten tekst połączony z jej piosenkami musiał być naprawdę petardą. Piosenki, w które wkładała tyle serca i emocji, dzięki tej sztuce wybrzmiewają jeszcze mocniej.
MaGa: Oczywiście, że Kobieta z monodramu nie musi być samą Edith. Zakochana w tytułowym pięknym nieczułym na naszych oczach, przez jedną noc, odkrywa i odsłania przed nami swoje myśli, uczucia i emocje. Przechodzi przez wszystkie fazy miłości, rozpaczy, złości, zazdrości, goryczy… Fascynujące i świetnie zagrane.
Robert: Mogło trochę drażnić to, że praktycznie Paweł Ciołkosz jest tu nieobecny, a przynajmniej duchem. Natalia Sikora zabiera więc całą naszą uwagę, choć swoją wciąż kieruje przecież w jego kierunku. Ten paradoks, to rozedrganie, od awantur aż do błagań, histeria i rozpacz, chwilami aż przerysowane, sprawiają że na pewno trudno potem o tych scenach zapomnieć.
MaGa: Mam już za sobą kilka spektakli opartych o twórczość Edith Piaf. Jednak dopiero Natalia Sikora potrafiła jak gdyby ukazać ją naprawdę. Bo nie tylko interpretacja tu była bardzo dobra, ale cała postawa, charakteryzacja, ruch – to wszystko przywodziło na myśl tę piosenkarkę. Momentami była do niej zdumiewająco podobna.
Robert: Choć sam głos jednak inny, zgadzam się, że ducha sławnej piosenkarki się czuło. I właśnie dzięki piosenkom wydaje się kompletny.
MaGa: Bardzo mi się podobało zakończenie monodramu. Nieszczęśliwa, porzucona, zdruzgotana kobieta, której żywiołem jest śpiewanie, niemal pełznie do mikrofonu i kiedy go dotyka kurtyna odcina ją od życia doczesnego. Powoli podnosi głowę (i siebie) i na przekór wszystkiemu śpiewa „Hymn miłości”. Szczerze polecam ten spektakl.
Teatr Polonia – Piękny nieczuły
Reżyseria: Edward Wojtaszek
Autor: Jean Cocteau
Przekład: Edward Wojtaszek
Scenografia i kostiumy: Weronika Karwowska
Muzyka: Wojciech Ruciński (aranżacje i bas), Krzysztof Nowicki (gitara), Maurycy Idzikowski (trąbka)
Reżyser światła: Waldemar Zatorski
Asystent scenografa i kostiumologa: Małgorzata Domańska
Producent wykonawczy: Magdalena Kłosińska
Asystent producenta wykonawczego: Katarzyna Żukowska
Obsada:
Natalia Sikora i Paweł Ciołkosz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz