I chyba dlatego rozumiem ludzie, którzy po obejrzeniu Gundy przestają jeść mięso. Gdy widzisz rodzinę świnek i potem przeżywasz dramat ich matki, gdy szuka swoich dzieci, to działa lepiej niż setka wykładów prowadzonych przez ekologów - zwierzęta mają swoje uczucia i nie możemy ich traktować jak przedmiotów.
Nie trzeba było żadnych drastycznych zdjęć z rzeźni, żadnej dosłowności. Nie trzeba nawet muzyki, by budować napięcie, żadnych słów komentarza, żadnych sztuczek. Kamera, zwierzę i Ty jako widz.
Wystarczyło towarzyszenie przez kilkadziesiąt minut Gundzie i jej dzieciakom, popatrzenie w jej oczy, dostrzeżenie w jej zachowaniu tak wielu cech, które są nam bliskie i jak najbardziej zrozumiałe. Zobaczyć istotę, która czuje i wcale nie jest bezmyślnym stworzeniem, które można zamknąć w klatce. Tu zwierzęta do nas mówią. I to co możemy usłyszeć nie jest miłe. Tworzymy im raj, tylko po to by je potem zabić.
Kończysz seans ze ściśniętym gardłem.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz