To dość fascynujące, że film o czterech starszych panach, których zawodem, pasją, radością było i jest polowanie na trufle, wzbudził aż tak wielkie zainteresowanie na całym świecie. Przecież niewiele tu ekscytacji, nawet zdjęcia nie są jakieś piękne, a wiele scen w innym filmie mogłoby wydawać się nudne. Tu jednak pasuję idealnie i intrygują. Dlaczego? Chyba ze względu na tęsknotę za światem, który powoli odchodzi w przeszłość, za prostotą, tradycją. O tym właśnie jest ten film - o ludziach, którzy już mają swoje lata, są trochę wyczerpani, ale wciąż są naciskani na poszukiwania, bo mają świetne wyniki. Kasę jednak z tego czerpią głównie pośrednicy i handlarze, a nie oni. Ta presja na ilość, na jakość, może doprowadzić do tego, że naturalne skarby których się szuka i są rzadkością, mogą za czas jakiś stać się jeszcze trudniejsze do zdobycia. Jeżeli mafie zbieraczy potrafią truć psy, dlatego że wydaje im się, że wyeliminują wtedy najstarszych wyjadaczy i sami zgarną ich tereny, to nie prowadzi do niczego dobrego.
Bohaterowie tego obrazu wiodą proste życie, bez luksusów, jakich byśmy spodziewali się po udziale w tak drogim biznesie. Dla nich jednak to nie tylko praca, ale i przyjemność. W wyprawach z psami, więź jaką budują z czworonogami, jest równie ważna dla sukcesu jak i dobry teren i wiedza gdzie trufle mogą rosnąć. Z jednej strony tradycja i jakaś więź z naturą, poczucie szczęścia z tego co się robi, z drugiej pieniądze i nic więcej. Kilka tysięcy euro za grzyba wielkości pięści? Ano czemu nie. Skoro są kupcy i zbudowało się zapotrzebowanie... Jak to ładnie określa jeden z bohaterów: nic nie wiedzą o lesie, ale myślą tylko o tym żeby go splądrować.
Włoski Piemont raczej w barwach porannych mgieł i zmierzchu, i tak jednak może się podobać. Ale to właśnie ci urokliwi starsi panowie i ich zwierzęta dają tu najwięcej magii.
Naprawdę trudno je znaleźć. Uważam, że to poważne wyzwanie.
OdpowiedzUsuń